czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 8

Czułam się z tym źle, ale co mogłam zrobić? Nie miałam ochoty się z nimi zegnać, wyszłam na zewnątrz ze swoimi walizkami i tam czekałam na wujaszka. Przyszedł po 20 minutach, wsiedliśmy do jego auta i pojechaliśmy. Jechaliśmy dosyć krótko, ponieważ nasz nowy dom był dosyć blisko. Louis przez całą drogę milczał, gdy zaparkowaliśmy na podwórku również milczał. Wiem, że zrobiłam źle, ale ja go o to nie prosiłam. W milczeniu wzięłam swoje walizki i weszłam do domu. Od razu udałam się na górę w celu znalezienia pokoju, Było ich 4, dwa dwuosobowy oraz dwa pojedyncze, wzięłam ten mniejszy. Dom był umeblowany, więc chociaż o to się nie musiałam martwić. Od razu się rozpakowałam. Nie pomyślałam o jednym, a mianowicie o zastrzyku, kurwa, będę musiała tam wrócić. Gdy rozpakowywałam kosmetyczkę znalazłam zastrzyki i kosmetyczkę w niej, zdziwiłam się, ale i ucieszyłam.  Gdy skończyłam się rozpakowywać udałam się do pokoju Louis'a, musiałam z nim porozmawiać, a im wcześniej tym lepiej. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszła. Lou się jeszcze rozpakowywał. Zaszczycił mnie tylko krótkim spojrzeniem i powrócił do rozpakowywania się. Usiadłam na brzegu łóżka.
- Louis, jeżeli to dla ciebie taka męczarnia, to wróć do swoich przyjaciół. Ja sobie sama poradzę.
- Mitchie, oni tutaj nie mają znaczenia, chodzi mi o ciebie. Nie mam pojęcia co się z tobą dzieje.. O niczym mi nie mówisz. 
- Ty też, nawet nie wiem kim jesteś. O co chodzi z sesjami, wywiadami i koncertami?
- Jestem sławnym piosenkarzem, razem w piątkę tworzymy boysband. One Direction, mówi ci to coś?
- Coś tak, ale nie mam pojęcia.. 
- Jesteśmy uważani za najsłynniejszy boysband - przyznał siadając obok.
- Zayn umie śpiewać? - zaśmiałam się.

Siedzieli u niej w pokoju i rozmawiali. Momentami zapadała cisza, ale nie była ona krępująca dla żadnego z nich, Jej chłopak zawsze próbował ją czymś wypełnić, czasami mówił o jakiś nic nie znaczących błahostkach, a czasami śpiewał, czego dziewczyna nie znosiła. 
- Zayn, rozumiem że nie lubisz siedzieć w ciszy, ale błagam cię, nie wyj - zaśmiała się.
- Nie podoba ci się jak śpiewam? Jeszcze kiedyś będę sławnym piosenkarzem, a wtedy wyjdziesz ze mną na sceną i przyznasz, że mam najlepszy głos na całej ziemi - dziewczyna z chęcią się zgodziła, ponieważ nie wierzyła w swojego chłopaka, kochała go całym sercem, ale uważała że pieje, a nie śpiewa. 

- Tak, Zayn ma naprawdę dobry głos - wyznał szczerze Louis - nie tak piękny jak ja, ale zawsze coś. Teraz moja kolej.
- Kolej na co?
- Będziemy sobie zadawać po jednym pytaniu - przytaknęłam - więc.. Nie wiem jak zacząć..
- Wyduś to z siebie - zaśmiałam się.
- Nie chcę być wścibski.. No dobra! Pokaż i opowiedz coś o twoich tatuażach.
- Muszę? - jęknęłam z niezadowolenia.
- Tak!
- Okej, więc, na lewym boku mam piórko, symbolizuję wolność, wrażliwość, dumę, przynajmniej ja to tak odbieram. Na karku mam krzyż, robiąc go czułam, że w ten sposób będę bliżej z babcią, że zawsze ona ze mną będzie, była bardzo religijna. Na wardze mam napis "fuck off".
- Masz tatuaż na wardze?
- Tak, zrobiłam go po śmierci mamy.  Na prawym biodrze mam również napis "Never lost hope". Resztę pokażę ci kiedy indziej.
- No ej!
- Teraz moja kolej. Czemu powiedziałeś temu kolesiowi, kimkolwiek on był, że już raz zostawiłeś rodzinę i to był najgorszy błąd w twoim życiu?
- Czasami tak bywa, że robimy coś bo tak nam się chcę, a nie bo tak powinniśmy lub nie. William znaczył dla mnie dużo, naprawdę, ale ani on ani mama tak do końca nie wierzyła w moje śpiewanie. Pewnego razu wyprowadziłem się do Londynu, urwałem kontakt z mamą i bratem. Żałowałem, strasznie, ale nie chciałem wracać, to by było upokorzenie. Jednak ostatnio znowu odnowiłem kontakt z rodziną, niestety z bratem nie zdążyłem.
- To babcia żyje? - nie mogłam w to uwierzyć.
- A czemu ma nie żyć?
- Tata mówił, że babcia nie żyję, że jest mu przykro, ale jej nie poznam. Kiedy pytałam czy pojedziemy na cmentarz do niej, mówił że to niemożliwe i zmieniał temat - wyznałam zgodnie z prawdą.
- Mama coś wspominała, że pokłóciła się z nim, ale nie że aż tak. W sumie nie wszystko stracone. Nadal chcesz ją poznać?
- Oczywiście.
- Co powiesz na wycieczkę?
- Tylko my czy ktoś jeszcze?
- Obiecałem Niallowi, że jak będę jechał to mam go zabrać ze sobą, bo moja mama kocha gotować, a on uwielbia jej kuchnię. Moja mama wyszła ponownie za mąż, a on ma 3 córki i obiecałem im, że jak przyjadę to wezmę ze sobą Harolda i Malika.
- A Liam'a wtedy też weźmiemy? - spytałam.
- A co? - śmiesznie poruszył brwiami - lecisz na niego? Bo wiesz, młody, piękny, BOGATY - podkreślił ostatnio słowo.
- Po prostu się zapytałam, nie zależy mi na kasie.
- Ale jak będziesz czegoś potrzebowała to mów.
- Kup mi pieska, samochód, plecak odrzutowy i Justina Biebera - powiedziałam poważna.
- Dziwna jesteś - zaśmiał się.
- Dziękuję.
- Kiedy chcesz jechać?
- Co jeżeli mnie nie polubi albo nie będzie chciała ze mną rozmawiać, bo pokłóciła się z tatą?
- Ona taka nie jest. Będzie dobrze, zobaczysz - powiedział i mnie przytulił. Louis od razu zadzwonił do swojej mamy oraz do chłopaków, okazało się że jutro z rana wyjeżdżamy.
Wieczorem musiałam sobie wstrzyknąć zastrzyk. Sama nie umiałam, nie miałam na tyle odwagi żeby zrobić to samej. Siedziałam na łóżku u mnie w pokoju i nie wiedziałam co robić. Usłyszałam dzwonek na dole, ale wiedziałam, że Louis otworzy, więc się nim nie przejęłam.

9 komentarzy:

  1. super, super, suuuuepr! czekam na nastepny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny,ale troszkę krótki :*Czekam na next:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Obstawiam, że to Zayn. Nie moge się doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. uu, ciekawe kto przyszedł... hehe pewnie Zayn :3
    Świetny rozdział!!
    Czekam ;) x

    OdpowiedzUsuń
  5. Super
    zapraszam do nas
    http://loveissomethingmorethanfriendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. super super super !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Liam też pójdzie??? Uuu coś ciekawego hehe :-D Zajebiste (przepraszam za język nie mogłam się powstrzymać) tatuaże :-D No i jak Lou taki rozrzutny to ja też poproszę Justina Biebera hehe :-D Może jak będzie kupował Mitche to i mi weźmie jednego :-) Uzależniłam się od tego opowiadania...
    Pozdrawiam S :-*

    OdpowiedzUsuń