Nastał najgorszy moment w całej podróży. Trzeba było tam wejść. W aucie zostałam sama z Louisem, pozostali poszli się przywitać.
- Mitchie, wiem że dla ciebie to trudne, ale pamiętaj, że będę obok ciebie, chyba że będziesz chciała zostać z nią sama, okej?
- Tak, dziękuję - powiedziałam i go przytuliłam.
Wyszliśmy z auta i zaczęliśmy kierować się w stronę domu.
Louis wszedł pierwszy, ponieważ potrzebowałam jeszcze chwili dla siebie. Nie mam pojęcia jaka ta kobieta jest czego mogę się spodziewać ani niczego.
Po chwili niepewnie weszłam do środka. Wszyscy siedzieli w salonie i rozmawiali.
- Dzień dobry - powiedziałam cicho, ale to było wystarczające dla nich żeby usłyszeć. Louis od razu wstał i podszedł do mnie.
- Mamo, ostatnio mówiłaś mi, że pokłóciłaś się z Williamem kilka lat temu... Niestety, nie zdążyliście się pogodzić i Willy nie zdążył przedstawić ci swojej wnuczki. także mamo, poznaj Charlie - czemu on powiedział moje prawdziwe imię? Czemu on to zrobił? Może dlatego, że tylko członkowie rodziny tak na mnie mówili?
- Willy ma córkę? Chodź tu do mnie - powiedziała i mnie przytuliła - nie bój się, jesteś wśród swoich, tu nic ci nie grozi - szepnęła mi do ucha. Odsunęłam się od dnie, czułam się nieswojo. Usiadłam na kanapie między Liam'em a Niall'em.
- Więc Charlie.. - zaczęła moja babci.
- Mitchie - poprawiłam ją.
- Ale Louis powiedział.. - nie dałam jej dokończyć.
- Musiało mu sie pomylić, jestem Mitchie - nie chciałam aby obca osoba się tak do mnie zwracała.
- Więc Mitchie, co u taty? - czyli że ona jeszcze nie wie? Nikt jej nie poinformował? Nie chciałam znowu wymawiać tych dwóch cholernych słów, to dla mnie za dużo. Nawet nie wiem kiedy Zayn zjawił się przede mną, nic nie mówiąc wstałam, chwyciłam Zayn'a za rękę i wyszliśmy z domu. W tym momencie nie obchodziło mnie co pozostali sobie pomyślą. Wyszliśmy z domu, było tam coś czego się nie spodziewałam. Przed domem stało pełno dziewczyn, gdy zobaczyły mojego towarzysza zaczęły piszczeć. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji, nie wiedziałam co robić.
- Hej, jesteście wspaniałe że tak tu stoicie i czekacie, ale teraz nie mogę wam poświęcić ani chwili, strasznie mi głupio, przepraszam - wziął mnie za rękę i wyszliśmy za teren posiadłości. Nie miałam pojęcia gdzie idziemy, ale Zayn chyba wiedział. Szliśmy w ciszy jakieś 20 minut.
- Jeżeli się nie odezwiesz to zaraz oszaleję - krzyknął Malik na środku ulicy.
- Nie musiałeś nigdzie ze mną wychodzić - warknęłam.
Znowu byłam zdziwiona jego zachowaniem, znowu krzyczał, nie wiedziałam co to może oznaczać. Dalej szliśmy w milczeniu. Po drodze zauważyłam ławkę, usiadłam na niej.
- Mitchie.. - zaczął spokojnie.
- Mówił ci już ktoś kiedyś, że jesteś dziwny? Masz większe wahania nastroju od niejednej kobiety - powiedziałam dziwnie machając przy tym rękoma.
- Co masz na myśli?
- Mam być szczera? - przytaknął - zaczynam się ciebie bać, mało ze sobą rozmawiamy, ale często podnosisz głos, może jeszcze mnie uderzysz? Nie zrozum mnie źle, myślałam, że ja się zmieniłam, ale okazało si, że to ty się zmieniłeś. Jesteś innym człowiekiem, niż byłeś 3 lata temu Zayn.
- Ja się nie zmieniłem, wciąż jestem tym samym człowiekiem. Uwierz mi.
- Nie mam podstaw by ci wierzyć, ja po prostu stwierdzam fakty.
- Obiecuję, że się zmienię. Kiedy nie ma cię blisko mnie cierpię, ale kiedy jesteś obok, czuję się dziwnie, bo nie wiem jak się wobec ciebie zachować. Przez ten czas miałem kilka dziewczyn, nie powiem że nie, bo po co kłamać? Jednak z żadną z nich nie czułem się tak jak z tobą. Byłem z nimi, żeby jakoś zapełnić tą pustkę która została po tobie. Może dlatego jestem teraz jaki jestem? Po prostu stałem się obojętny na to wszystko, stałem się obojętny na uczucia innych.
- Wierzę, że gdzieś w głębi jest jeszcze tan sam kochający Zayn, którym byłeś kiedyś. Nie mógł tak po prostu odejść.
- Już nie mam dla kogo taki być - odparł smutny, po czym wyjął z kieszeni papierosa i zapalił.
Siedzieliśmy w ciszy jeszcze jakieś 15 minut. Zadzwonił mój telefon. Gdy spojrzałam na wyświetlacz wyświetlił mnie się jakiś obcy numer, postanowiłam odebrać.
- Hej Mitchie, robi się ciemno, ciebie nie ma jakiś czas.. - rozpoznałam głos Liam'a - oczywiście do niczego cię nie namawiam, ale mam jakieś szansę jeszcze na spacer z tobą dzisiaj?
- Pewnie, dobrze znasz to miasto?
- Mniej więcej się orientuję, a co?
- To przyjdź na Waterloo 49, wiesz gdzie to?
- Tak wiem, będę za jakieś 20 minut, do zobaczenia - rozłączył się.
- Kto tu przyjdzie? - spytał Zayn.
- Liam, chce ze mną pogadać.
- Okej, to ja spadam, baw się dobrze, ale pamiętaj że on ma dziewczynę.
- Jakbym nie wiedziała.
- Tylko przypominaj, nie twoja liga, on ją kocha - warknął, jakbym miała się rzucić na Liama.
- Odpierdol się Malik, idź już, tak będzie lepiej - bez słowa wstał i odszedł.
Czekałam na Liama jakieś 15 minut, podszedł i usiadł obok.
- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać, ostatnio nie mam dobrego kontaktu z chłopakami..
- Nie ma problemu, a co chodzi?
- jak się pewnie domyślasz, mam problem z dziewczyną.
- Masz dziewczynę? - udawałam zdziwienie.
- Tak, ale dosyć rzadko się widujemy, ma na imię Danielle i jest tancerką.
- Okej, masz dziewczynę, jest tancerką i co dalej?
- Przez nasze, jak i jej wyjazdy rzadko się widujemy, oddalamy się od siebie, nie wiem co robić, nie chcę jej stracić.
- Moim zdaniem, związek na odległość to nie jest związek. Mówcie co chcecie, ale ja wiem swoje. Pewnie widujecie się raz w miesiącu i zapewne tylko na kilka godzin. Jeżeli naprawdę nie chcesz jej stracić, to musisz robić jej niespodzianki. Z tego co powiedział Louis, jesteście sławni, macie kasę, więc co za problem lecieć do niej na weekend? Gdyby mój chłopak tak mnie odwiedzał po ciężkim tygodniu byłabym najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- Myślisz, że to wypali? Może się nie ucieszyć.
- Jeżeli się nie ucieszy z takiego gestu, to nie zasługuje na ciebie.
- Wezmę sobie twoje rady do serca, musisz ją poznać.
- Z największą przyjemnością.
Gdy całkowicie się ściemniło postanowiliśmy wrócić do domu, oczywiście złapał nas deszcz. Liam chciał zamówić taksówkę, ale wolałam się przejść. Do domu weszliśmy cali przemoknięci. Od razu Louis zrobił mi kazanie, to samo babcia, poszłam na górę do pokoju, który wcześniej wskazał mi Lou. Od razu się przebrałam, położyłam do łóżka zasnęłam.
Rano obudziłam się z bólem gardła, nie mogłam mówić. Postanowiłam wygrzać się w łóżku. Gdy tak sobie leżałam drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Ujrzałam w nich Malika, wszedł i podszedł do mnie do łóżka. Niechętnie usiadłam, nie miałam ochoty teraz go wiedzieć, ale nie mogłam mu nic powiedzieć, ponieważ nie potrafiłam wydusić ani słowa.
- Mitchie, wiem że ostatnio często ciebie ranię, uwierz, nie robię tego specjalnie. Zależy mi na tobie, nie chcę cię po raz kolejny stracić - wyszeptał, spojrzał mi w oczy i zaczął się do mnie zbliżać - powiedz stop, a przestanę - kurwa! ciekawe jak mam cokolwiek powiedzieć, jeżeli nie mogę? Po chwili poczułam jego usta na swoich. Na początku nie odwzajemniłam pocałunku, ale po chwili się poddałam i oddałam mu pocałunek. Zawsze podczas każdego pocałunku z nim czułam się jakby to był nasz pierwszy pocałunek, jakbyśmy byli spragnieni swoich ust, nie potrafili się nacieszyć sobą, wkładaliśmy w to wszystko co czuliśmy. Miłość, radość, szczęście, uczucia, namiętność. A teraz również tęsknotę która ogarnęła nas przez te kilka lat, dla mnie wieczność. Gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzeliśmy sobie w oczy. Czy tego właśnie chciałam? Znowu wiązać się z Zayn'em? Tego nie wiem, ale będąc przy nim wszystko wraca.. Po chwili drzwi do pokoju się ponownie otworzyły, tę piękną, chodź nie do końca chcianą przeze mnie chwilę, przerwał nam mój wujaszek.
- Mitchie, jak się czujesz? Liam ma tylko lekki katar, jak z tobą?
Wskazałam na gardło, chwyciłam za telefon i wysłałam mu sms'a: "Nie mogę mówić, boli mnie gardło"
- Biedactwo, zaraz ci coś przyniosę.
- Ale co jest Mitchie? - spytał Zayn w kierunku Louis'a.
- Problemy z gardłem, nie może mówić... - powiedział i wyszedł. Zayn mocno się zdziwił.
- Czyli, że ty nie chciałaś... Ja nie wiedziałem, Mitchie, tak bardzo mi przykro...
Wzięłam telefon i napisałam:
"Nie musi"
- Jesteś pewna? Naprawdę, bardzo mi przykro.
"Zayn spokojnie, gdyby coś było nie tak, już dostałbyś w twarz i wyleciał z pokoju"
- Miła jak zawsze.
"Pogadamy o tym jak wróci mi głos, dobrze?"
- Oczywiście, a teraz zastrzyk.
______________________________________________________________________
- Mitchie, wiem że dla ciebie to trudne, ale pamiętaj, że będę obok ciebie, chyba że będziesz chciała zostać z nią sama, okej?
- Tak, dziękuję - powiedziałam i go przytuliłam.
Wyszliśmy z auta i zaczęliśmy kierować się w stronę domu.
Louis wszedł pierwszy, ponieważ potrzebowałam jeszcze chwili dla siebie. Nie mam pojęcia jaka ta kobieta jest czego mogę się spodziewać ani niczego.
Po chwili niepewnie weszłam do środka. Wszyscy siedzieli w salonie i rozmawiali.
- Dzień dobry - powiedziałam cicho, ale to było wystarczające dla nich żeby usłyszeć. Louis od razu wstał i podszedł do mnie.
- Mamo, ostatnio mówiłaś mi, że pokłóciłaś się z Williamem kilka lat temu... Niestety, nie zdążyliście się pogodzić i Willy nie zdążył przedstawić ci swojej wnuczki. także mamo, poznaj Charlie - czemu on powiedział moje prawdziwe imię? Czemu on to zrobił? Może dlatego, że tylko członkowie rodziny tak na mnie mówili?
- Willy ma córkę? Chodź tu do mnie - powiedziała i mnie przytuliła - nie bój się, jesteś wśród swoich, tu nic ci nie grozi - szepnęła mi do ucha. Odsunęłam się od dnie, czułam się nieswojo. Usiadłam na kanapie między Liam'em a Niall'em.
- Więc Charlie.. - zaczęła moja babci.
- Mitchie - poprawiłam ją.
- Ale Louis powiedział.. - nie dałam jej dokończyć.
- Musiało mu sie pomylić, jestem Mitchie - nie chciałam aby obca osoba się tak do mnie zwracała.
- Więc Mitchie, co u taty? - czyli że ona jeszcze nie wie? Nikt jej nie poinformował? Nie chciałam znowu wymawiać tych dwóch cholernych słów, to dla mnie za dużo. Nawet nie wiem kiedy Zayn zjawił się przede mną, nic nie mówiąc wstałam, chwyciłam Zayn'a za rękę i wyszliśmy z domu. W tym momencie nie obchodziło mnie co pozostali sobie pomyślą. Wyszliśmy z domu, było tam coś czego się nie spodziewałam. Przed domem stało pełno dziewczyn, gdy zobaczyły mojego towarzysza zaczęły piszczeć. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji, nie wiedziałam co robić.
- Hej, jesteście wspaniałe że tak tu stoicie i czekacie, ale teraz nie mogę wam poświęcić ani chwili, strasznie mi głupio, przepraszam - wziął mnie za rękę i wyszliśmy za teren posiadłości. Nie miałam pojęcia gdzie idziemy, ale Zayn chyba wiedział. Szliśmy w ciszy jakieś 20 minut.
- Jeżeli się nie odezwiesz to zaraz oszaleję - krzyknął Malik na środku ulicy.
- Nie musiałeś nigdzie ze mną wychodzić - warknęłam.
Znowu byłam zdziwiona jego zachowaniem, znowu krzyczał, nie wiedziałam co to może oznaczać. Dalej szliśmy w milczeniu. Po drodze zauważyłam ławkę, usiadłam na niej.
- Mitchie.. - zaczął spokojnie.
- Mówił ci już ktoś kiedyś, że jesteś dziwny? Masz większe wahania nastroju od niejednej kobiety - powiedziałam dziwnie machając przy tym rękoma.
- Co masz na myśli?
- Mam być szczera? - przytaknął - zaczynam się ciebie bać, mało ze sobą rozmawiamy, ale często podnosisz głos, może jeszcze mnie uderzysz? Nie zrozum mnie źle, myślałam, że ja się zmieniłam, ale okazało si, że to ty się zmieniłeś. Jesteś innym człowiekiem, niż byłeś 3 lata temu Zayn.
- Ja się nie zmieniłem, wciąż jestem tym samym człowiekiem. Uwierz mi.
- Nie mam podstaw by ci wierzyć, ja po prostu stwierdzam fakty.
- Obiecuję, że się zmienię. Kiedy nie ma cię blisko mnie cierpię, ale kiedy jesteś obok, czuję się dziwnie, bo nie wiem jak się wobec ciebie zachować. Przez ten czas miałem kilka dziewczyn, nie powiem że nie, bo po co kłamać? Jednak z żadną z nich nie czułem się tak jak z tobą. Byłem z nimi, żeby jakoś zapełnić tą pustkę która została po tobie. Może dlatego jestem teraz jaki jestem? Po prostu stałem się obojętny na to wszystko, stałem się obojętny na uczucia innych.
- Wierzę, że gdzieś w głębi jest jeszcze tan sam kochający Zayn, którym byłeś kiedyś. Nie mógł tak po prostu odejść.
- Już nie mam dla kogo taki być - odparł smutny, po czym wyjął z kieszeni papierosa i zapalił.
Siedzieliśmy w ciszy jeszcze jakieś 15 minut. Zadzwonił mój telefon. Gdy spojrzałam na wyświetlacz wyświetlił mnie się jakiś obcy numer, postanowiłam odebrać.
- Hej Mitchie, robi się ciemno, ciebie nie ma jakiś czas.. - rozpoznałam głos Liam'a - oczywiście do niczego cię nie namawiam, ale mam jakieś szansę jeszcze na spacer z tobą dzisiaj?
- Pewnie, dobrze znasz to miasto?
- Mniej więcej się orientuję, a co?
- To przyjdź na Waterloo 49, wiesz gdzie to?
- Tak wiem, będę za jakieś 20 minut, do zobaczenia - rozłączył się.
- Kto tu przyjdzie? - spytał Zayn.
- Liam, chce ze mną pogadać.
- Okej, to ja spadam, baw się dobrze, ale pamiętaj że on ma dziewczynę.
- Jakbym nie wiedziała.
- Tylko przypominaj, nie twoja liga, on ją kocha - warknął, jakbym miała się rzucić na Liama.
- Odpierdol się Malik, idź już, tak będzie lepiej - bez słowa wstał i odszedł.
Czekałam na Liama jakieś 15 minut, podszedł i usiadł obok.
- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać, ostatnio nie mam dobrego kontaktu z chłopakami..
- Nie ma problemu, a co chodzi?
- jak się pewnie domyślasz, mam problem z dziewczyną.
- Masz dziewczynę? - udawałam zdziwienie.
- Tak, ale dosyć rzadko się widujemy, ma na imię Danielle i jest tancerką.
- Okej, masz dziewczynę, jest tancerką i co dalej?
- Przez nasze, jak i jej wyjazdy rzadko się widujemy, oddalamy się od siebie, nie wiem co robić, nie chcę jej stracić.
- Moim zdaniem, związek na odległość to nie jest związek. Mówcie co chcecie, ale ja wiem swoje. Pewnie widujecie się raz w miesiącu i zapewne tylko na kilka godzin. Jeżeli naprawdę nie chcesz jej stracić, to musisz robić jej niespodzianki. Z tego co powiedział Louis, jesteście sławni, macie kasę, więc co za problem lecieć do niej na weekend? Gdyby mój chłopak tak mnie odwiedzał po ciężkim tygodniu byłabym najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- Myślisz, że to wypali? Może się nie ucieszyć.
- Jeżeli się nie ucieszy z takiego gestu, to nie zasługuje na ciebie.
- Wezmę sobie twoje rady do serca, musisz ją poznać.
- Z największą przyjemnością.
Gdy całkowicie się ściemniło postanowiliśmy wrócić do domu, oczywiście złapał nas deszcz. Liam chciał zamówić taksówkę, ale wolałam się przejść. Do domu weszliśmy cali przemoknięci. Od razu Louis zrobił mi kazanie, to samo babcia, poszłam na górę do pokoju, który wcześniej wskazał mi Lou. Od razu się przebrałam, położyłam do łóżka zasnęłam.
Rano obudziłam się z bólem gardła, nie mogłam mówić. Postanowiłam wygrzać się w łóżku. Gdy tak sobie leżałam drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Ujrzałam w nich Malika, wszedł i podszedł do mnie do łóżka. Niechętnie usiadłam, nie miałam ochoty teraz go wiedzieć, ale nie mogłam mu nic powiedzieć, ponieważ nie potrafiłam wydusić ani słowa.
- Mitchie, wiem że ostatnio często ciebie ranię, uwierz, nie robię tego specjalnie. Zależy mi na tobie, nie chcę cię po raz kolejny stracić - wyszeptał, spojrzał mi w oczy i zaczął się do mnie zbliżać - powiedz stop, a przestanę - kurwa! ciekawe jak mam cokolwiek powiedzieć, jeżeli nie mogę? Po chwili poczułam jego usta na swoich. Na początku nie odwzajemniłam pocałunku, ale po chwili się poddałam i oddałam mu pocałunek. Zawsze podczas każdego pocałunku z nim czułam się jakby to był nasz pierwszy pocałunek, jakbyśmy byli spragnieni swoich ust, nie potrafili się nacieszyć sobą, wkładaliśmy w to wszystko co czuliśmy. Miłość, radość, szczęście, uczucia, namiętność. A teraz również tęsknotę która ogarnęła nas przez te kilka lat, dla mnie wieczność. Gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzeliśmy sobie w oczy. Czy tego właśnie chciałam? Znowu wiązać się z Zayn'em? Tego nie wiem, ale będąc przy nim wszystko wraca.. Po chwili drzwi do pokoju się ponownie otworzyły, tę piękną, chodź nie do końca chcianą przeze mnie chwilę, przerwał nam mój wujaszek.
- Mitchie, jak się czujesz? Liam ma tylko lekki katar, jak z tobą?
Wskazałam na gardło, chwyciłam za telefon i wysłałam mu sms'a: "Nie mogę mówić, boli mnie gardło"
- Biedactwo, zaraz ci coś przyniosę.
- Ale co jest Mitchie? - spytał Zayn w kierunku Louis'a.
- Problemy z gardłem, nie może mówić... - powiedział i wyszedł. Zayn mocno się zdziwił.
- Czyli, że ty nie chciałaś... Ja nie wiedziałem, Mitchie, tak bardzo mi przykro...
Wzięłam telefon i napisałam:
"Nie musi"
- Jesteś pewna? Naprawdę, bardzo mi przykro.
"Zayn spokojnie, gdyby coś było nie tak, już dostałbyś w twarz i wyleciał z pokoju"
- Miła jak zawsze.
"Pogadamy o tym jak wróci mi głos, dobrze?"
- Oczywiście, a teraz zastrzyk.
______________________________________________________________________
Hej!
Pewnie i tak większość z Was się domyślała, że Mitchie będzie z Zayn'em. Mam nadzieję, że chociaż kogoś udało mi się zaskoczyć.
Oczywiście, nie mówię, że teraz będzie idealnie.
Już ja się o to postaram.
Do następnego!
Kochana pisz, pisz,pisz , bo nie mogę się doczekać ;***** <33333
OdpowiedzUsuńhahahahha, już się boje co wymyślisz... xd rozdział jest suuuper! czekam na więcej i jestem bardzo ciekawa co zorbi Liam, jakie będą relacje między babcią a Mitchie i wgl... ahhh, tylko czekać na kolejne xd pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze rozdziały beda pojawiac sie czesciej, bo ja kilka razy dziennie sprawdzam czy cos nowego sie pojawia i przewaznie nic nie ma.
OdpowiedzUsuńAle rozdziały za kazdym razem mnie zaskakują :))
Fajny i czekam na next :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również na mojego bloga http://youre-me-kryptonite.blogspot.com/
Kocham tego bloga!!!Szybko dawaj następny :*
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE! :)
OdpowiedzUsuńZajebisty.!!! Czekam na następny.x3
OdpowiedzUsuńsuper rozdział,czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńNieźle, naprawdę nieźle. Przyjemnie się czyta.
OdpowiedzUsuńhttp://untraveled-roads.blogspot.com/
Dobra moje rady się nie zgadzają z nibym co piszesz.. Jestem beznadziejnym doradcą hehe :-D ale obiecałam sobie i będę wytrwale komentować aż do końca :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam S :-*