sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 12

Droga dłużyła mi się strasznie. Louis powiedział, że czeka nas jeszcze jakaś godzina jazdy. Niall wybłagał mnie, żebym zamieniła się z nim miejscem, uległam. Teraz siedzę z tyłu pomiędzy Harry'm a Zayn'em. Zayn był wpatrzony w okno, jego postawa ciała mówiła "Nawet się do mnie nie odzywaj, nie mam ochoty gadać". Więc też tak uczyniłam, położyłam głowę na ramieniu Harrego, on objął mnie ramieniem.
- Czemu od nas uciekłaś? - szepnął Hazza.
- Może kiedyś ci powiem, nie chcę o tym gadać.
- No okej, ale obiecaj, że przyjdziesz do mnie na noc.
- Obiecuję.
- Ale do mnie, nie do Niall'a, Liam'a, Zayn'na, do mnie.
- Spokojnie, zrozumiałam. Przyjdę, ale bez żadnych numerów - zaśmiałam się.
Nie wiem kiedy, ale zasnęłam przytulona do Harrego. Obudziłam się jakoś przed końcem jazdy, ale nie otwierałam oczu.
- Ale ona słodko śpi - powiedział Niall.
- Szkoda, że tylko jak śpi - mruknął Zayn.
- Ej, wy się znaliście wcześniej? Bo tak dziwnie się zachowujecie przy sobie i jeszcze ta akcja z jej snem, a raczej z jego brakiem.. - powiedział Liam.
- Jeżeli chcecie się czegoś dowiedzieć to spytajcie Mitchie jak się obudzi.
- Ale jeszcze jedno mnie zastanawia - szepnął Harry - skąd ona zna Chris'a i jego brata? Podobno jacyś znajomi z dzieciństwa, a przecież  jak się wprowadziliśmy, to ty też ich znałeś i ona znała ciebie. Skąd wy się znacie?
- Oj Harry, jaki ty ciekawski, miałeś tyle okazji żeby się mnie o to zapytać, a męczysz naszego bad boya. Nie wstyd ci? - powiedziałam nie otwierając oczu.
- Ale... ja.. no weź, teraz będzie na mnie... - powiedział obrażony.
- Spokojnie, wystarczyło zapytać - powiedziałam i normalnie usiadłam, co się okazało? Że stoimy przed domem - czemu nie wysiadamy?
- Bo spałaś, a nikomu z nas nie chciało się ciebie zanieść, więc postanowiliśmy poczekać w aucie. Więc powiesz nam czy znałaś się z Zaynem, a jak to to skąd? - spytał Liam.
- Chętnie bym wam to powiedziała, ale nie zasłużyliście sobie na to, trzeba było się mnie spytać, a nie jakieś podchody robić. Także zastanowię się czy wam powiedzieć, a teraz przepraszam, ale jestem śpiąca i idę spać.
- Mogę z tobą? - spytał Styles.
- Nie - powiedziałam i wysiadłam.
- A ja? - usłyszałam głos Liama.
- Pewnie, chodź. Louis nie masz nic przeciwko? - spytałam wujaszka.
- Mam pewne wątpliwości - powiedział wysiadając z auta, a za pozostali.
- Nie masz? O, jak świetnie, Liam chodź, pokażę ci mój pokój. Dzięki za podróż, do zobaczenia - powiedziałam i pociągnęła Liam'a za rękę do mojego pokoju. Poszłam wziąć prysznic po długiej podróży i przebrałam się w leginsy oraz luźną bluzę. Gdy weszłam do pokoju, Liam trzymał mojego laptopa na kolanach i z kimś rozmawiał na skype'ie.
- Tak więc Danielle, przedstawiam ci moją przyjaciółkę, a zarazem bratanicę Louis'a Mitchie, Mitchie poznaj moją dziewczynę Danielle - usiadłam koło niego na łóżku i przywitałam się z dziewczyną. Liam poszedł się umyć zostawiając mnie z nią.
- Więc Mitchie, jak ci się z nimi mieszka? Wiem z własnego doświadczenia, że jest ciężko, ale może dla ciebie są mili i jakoś z nimi wytrzymujesz.
- Nie mieszkam z nimi, Louis kupił dom w pobliżu, mieszkamy tutaj w dwójkę.
- To jak znalazł się u ciebie Liaś?
- Tak jakoś wyszło, że zostaje u mnie na noc.
- Tylko bez szaleństw - pogroziła mi.
- Spokojnie, z mojej strony nic ci nie grozi.
- Przepraszam że zapytam, ale fanki cię hejtują? Masz jakiś problem z tym?
- Na początku nie wiedziałam, że są sławni, dowiedziałam się w sumie niedawno, jak na razie jest cicho. Myślisz, że będą mnie hejtować i wyzywać?
- Nie wiem, jesteś bratanicą Louis'a, chociaż nigdy o tobie nie wspominał, przynajmniej nie w moim towarzystwie, ale Louis to dobry człowiek nie da cię skrzywdzić.
- Słyszałam, że tańczysz..
- Tak - nie dokończyła, ponieważ przyszedł Liam, nie chciałam im przeszkadzać, więc zeszłam na dół, w kuchni zastałam Louis'a. Zaczyna się..

*Louis*
- Czemu Liam, a nie ja? - jęknął Harold, gdy Mitchie zniknęła w domu.
- Nie wiem, serio nic nie ogarniam. Może po prostu się zaprzyjaźnili i chcą spędzić ze sobą czas?
- Błagam cię, Mitchie tak po prostu spędzić czas z chłopakiem? - zaśmiał się Zayn - lepiej jej pilnuj - powiedział i odszedł w kierunku swojego domu.
- Kolejny dziwak - mruknął Harry - dobra, spadam, do jutra.
- Trzymajcie się. Tak, Niall ty też - powiedziałem i przytuliłem blondaska.
W domu usłyszałem jakieś rozmowy na górze, po chwili koło mnie znalazła się Mitchie.
- Co jest młoda? Czemu Liam, nie wolałaś Harrego? Jest wolny, a Liam ma dziewczynę - powiedziałem.
- Możesz przestać? Doskonale wiem, że on ma dziewczynę, przed chwilą ją poznałam, z Liam'em mi się dobrze rozmawia, więc się nie czepiaj, okej?
- Okej skumałem - podniosłem ręce w geście obronnym - ale w razie czego zabezpieczcie się - powiedziałem i się schowałem za krzesłem, ponieważ Mitchie wyjęła z lodówki jajko i rzuciła nim we mnie.
Oboje się zaśmialiśmy. Moja kochana bratanica wyjęła z lodówki kilka piw i z barku coś mocniejszego.
- Jesteś za młoda.
- Spokojnie, jestem z Liam'em, do jutra - powiedziała i udałą się na górę.

______________________________________________________________________
Heej!
Tak jak obiecałem jest rozdział! :D
Nie mam pojęcia ile osób czyta, bo tylko 6 komentuje i jestem im za to wdzięczna. Ja też czytając niektóre blogi ich nie komentuję, także liczę na Was, a jeżeli nie chce się Wam napisać chociaż jednego słowa to zaznaczcie w reakcjach "Przeczytałam/łem"
Będę wdzięczna.
+ Zapraszam do wyrażenia swoich opinii w komentarzu

Jak myślicie czy Mitchie zrobi coś głupiego z Liam'em pod wpływem alkoholu? :D
Do następnego! 

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 11

Po 2 dniach odzyskałam głos. To były najgorsze dwa dni w ostatnim czasie. Wszyscy mi dokuczali, śmiali się z tego, że nie mogę krzyknąć, nawrzeszczeć na nich, a kiedy się denerwuję muszę napisać na kartce lub w sms'ie co chcę im przekazać.
Obudziłam się około 6, babcia poprzedniego dnia powiedziała tylko mi, że w domu będę sama z chłopakami, ponieważ gdzieś jedzie z mężem i dziećmi, a wrócą wieczorem. Co do babci.. Jest bardzo miła i sympatyczna, poznałam ją lepiej, można powiedzieć, że się dobrze dogadujemy, w sumie to ja pisałam, a ona mówiła, ale jakoś dałyśmy radę. Ubrałam się, włosy wyprostowałam i zeszła na dół. Tak jak myślałam wszyscy spali. Postanowiłam im się jakoś odpłacić, za dokuczanie mi w ostatnich dniach. Najpierw udałam się do pokoju Louis'a, spał on z Harry'm oraz Zayn'em, ponieważ zajęłam im pokój w którym zawsze spali. Po cichu weszłam do pokoju i stanęłam nad ich głowami. Pewnie myślicie, że zamierzam krzyczeć. Otóż nie. Cofnęłam się i wzięłam Louisa elektryczną gitarę, podłączyłam do wzmacniacza, który pogłośniłam i zaczęłam "grać". Od razu się obudzili, mimo to nie przestałam grać, ale kiedy cała trójka wstała, szybko odłożyłam gitarę i pobiegłam do pokoju w którym obecnie spał Liam i Niall, nie spali już, chyba ich też już obudziłam.
- Pomóżcie - szepnęłam. Liam odchylił kołdrę i pokazał, żebym tam weszła, spojrzałam na niego zdziwiona.
- Spokojnie, nic ci nie zrobimy - posłusznie wcisnęłam się na miejsce między nimi, Liam przykrył nas kołdrą, a sam z Niall'em położyli się. Po chwili drzwi otworzyły się z rozmachem.
- Widzieliście Mitchie? - spytał Harry, tą chrypkę wszędzie poznam.
- C-co? - powiedział zaspany Niall.
- Nie słyszeliście hałasu? Widzieliście Mitchie?  - spytał Louis
- Nie, idźcie sobie, chce iść spać - powiedział "zaspany" Liam i odwrócił się na  drugą stronę. Drzwi od pokoju zamknęły się.
- Dziękuję - szepnęłam i wydostałam się spod kołdry.
- Mówisz już?
- Tak. Przepraszam, że was obudziłam, ale oni przegięli.
- Spoko, rozumiemy cię - powiedział Niall - wiesz, że oni nie odpuszczą?
- Trudno, przeżyję, ale się jeszcze odegram.
Razem w trójkę zeszliśmy na dół. Pozostała trójka już siedziała w kuchni i jadła śniadanie.
- Tą bitwę wygrałaś, ale wojnę wygramy my - powiedział dumnie Zayn - ale później, bo jesteśmy głodni.

Louis stwierdził, że nie będziemy siedzieć w domu, trzeba gdzieś wyjść. Zbytnio nie chciało mi się z nimi iść, ale mnie namówili. Niestety, mój problem był taki, że nie wiedziałam w co się ubrać. Wywaliłam wszystkie rzeczy z walizki i zastanawiałam się co założyć.
- Mitchie, jesteś gotowa? - spytał Zayn wchodząc do pokoju - no nie, znowu nie wiesz co ubrać? - zaśmiał się. Powiedział "znowu" jakbyśmy widywali się codziennie i w ogóle się nie rozstali. A może to dobrze, że on to tak traktuje?
- Ubierz to - powiedział i wręczył mi zestaw ciuchów.
- Może jednak założę czarne rurki i bluzę?
- Nie Mitchie, zaufaj mi, będzie dobrze.
Kiedyś zawsze pomagał wybierać mi ciuchy i tam razem zdałam się na niego. Jeszcze zanim wyszedł z pokoju ściągnęłam dres w którym byłam i zaczęłam się przebierać. Przecież nie raz mnie tak widział...
- Idziecie? - spytał Harry wchodząc do pokoju - nie mówiliście, że tu takie rzeczy się dzieją, gdybym wiedział to bym od razu przyszedł - zaśmiał się Styles.
- Wychodzimy - powiedział Zayn i razem z przybłędą wyszedł z pokoju pozwalając dokończyć mi się ubrać.
Gotowa zeszłam na dół.
- Powinnaś częściej chodzić tak ubrana - stwierdził Louis uśmiechając się.
Chodząc po mieście wujek pokazywał mi swoje jak i mojego taty ulubione miejsca opowiadając przy tym różne historyjki z dzieciństwa. Byłam zafascynowana tym wszystkim. W ten sposób zbliżyłam się do Louisa. Reszta szła za nami w ogóle nas nie słuchając. W tej chwili miałam ich gdzieś. Gdy siedzieliśmy w parku na ławce podszedł do nas jakiś chłopak, Był to wysoki, ciemny brunet z tunelami i wytatuowany.
- Hej Lou, Kopę lat - powiedział i przytulił chłopaka.
- Hej Eric, no trochę minęło - zaśmiał się.
- Hej chłopaki - zwrócił się do pozostałych - a kim jest ta młoda dama? Louis, nie mówiłeś, że masz dziewczynę.
- Bo nie mam, to moja bratanica, Mitchie. Mitchie poznaj mojego przyjaciela z dzieciństwa Erica.
Podałam mu rękę i się przywitałam.
- Willy ma córeczkę?
- Miał - mruknęłam.
- Przepraszam, nie powinienem był, nie wiedziałem.
- Nic się nie stało, miałeś prawo nie wiedzieć.
- Co tam u was? Powinienem się na was rzucić i błagać o autograf, czy zachowuję się w miarę okej?
- Wesoły jak zawsze - zaśmiał się Malik.
- Tak trzeba, po co się wszystkim zamartwiać, po co się martwić  i zastanawiać "co by było gdyby"? Życie masz tylko jedne, trzeba je wykorzystać. A właśnie, błagam dajcie mi swoje autografy, jestem waszym wielkim, największym fanem!  - ostatnie zdanie wykrzyczał i padł na kolana.
- Okej, ale wstań.
- Po co ci nasze autografy? - spytał Liam gdy wszyscy mu się podpisali na jakiejś kartce.
- Sprzedam i zarobię - wyszczerzył się.
- Nie wiem jak to robisz, ale jesteś zajebisty - przyznałam.
- Widzicie, a zawsze mówicie, że jestem pojebany, w końcu ktoś to przyznał - powiedział i mnie przytulił, po czym podniósł coś z podłogi, była to deskorolka.
- Mogę? - spytałam niepewnie.
- Co? - spytał zdziwiony.
- Deskę.
- Umiesz? - spytał Niall.
- No ba! Czego ja w końcu nie umiem? - zaśmiałam się. Eric dał mi deskę. Od razu zaczęłam jeździć wykonując przy tym kilka trików, musiało to śmiesznie wyglądać, dziewczyna w spódnicy na desce. Od zawsze lubiłam jeździć, nie lubiłam być jak wszystkie inne dziewczyny bojące się dotknąć czegokolwiek, byle by nie złamać paznokcia. Od zawsze mnie wkurzały i całym sercem ich nienawidziłam.
Późnym wieczorem wróciliśmy do domu. Jutro z samego rana wracamy do Londynu. Nie zdążę pożegnać się z babcią, zadzwoniła i powiedziała, że wrócą następnego dnia po południu, ale mam się nie przejmować, bo często będę ich odwiedzać. Szczerzą w to wątpię, gdy skończę osiemnaście lat dziękuję Louisowi i wyjeżdżam, nie wiem gdzie, ale na pewno z nim nie zostanę.

*Zayn*
Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Chcę przebywać blisko niej, ale ona mnie ciągle odpycha. Jeszcze tamten pocałunek, zachowałem się jak skończony palant, nie wspominając o sytuacji z auta. Tak jak ja potraktowałem Harrego, tak ona potraktowała mnie. Mitchie ma dobry kontakt z Louisem, z Liam'em, ale czemu nie chce się znowu przede mną otworzyć? Muszę jakoś odzyskać jej zaufanie..
Właśnie jesteśmy w drodze powrotnej do Londynu. Mitchie jedzie z przodu, kieruje Liam, ciągle rozmawiają i się śmieją.
- Podoba ci się? - spytał Harold tak cicho, żeby Louis nie usłyszał.
- C-co? Kto?
- Jak to kto? Mitchie!
- To długa historia.
- Ale podoba ci się.
- Tak - wydusiłem.
- Mi też, ale pewnie i tak to nie wyjdzie. Ona jest z innego świata - jęknął smutny.
- Nie jest tak źle jak pogadasz z nią.
Po drodze zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji, Niall był głodny, a Mitchie chciała iść do łazienki. Chciałem podejść do Liam'a i pogadać, ale akurat zadzwonił mu telefon, pewnie ta cała jego Danielle dzwoniła.
- Hej kochanie! - powiedział Liam, cały uśmiechnięty, nie miałem ochoty stać i słuchać tej ich słodkiej wymiany zdań.
- Tak, wiem, ja też rzygam tęczą - zaśmiała się Mitchie stając koło mnie - ale ktoś musi być słodki, żeby ktoś był chamski i wredny - powiedziała i odeszła do Harrego. Jak się poczułem? Jak skończony frajer i idiota...

______________________________________________________________________
Heej! 

Macie może jakieś rady dla Zayn'a, jak mógłby odzyskać zaufanie Mitchie? 
A może dla kogoś innego jak mógłby się do niej zbliżyć? 

Następny w weekend! :D

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 10

Nastał najgorszy moment w całej podróży. Trzeba było tam wejść. W aucie zostałam sama z Louisem, pozostali poszli się przywitać.
- Mitchie, wiem że dla ciebie to trudne, ale pamiętaj, że będę obok ciebie, chyba że będziesz chciała zostać z nią sama, okej?
- Tak, dziękuję - powiedziałam i go przytuliłam.
Wyszliśmy z auta i zaczęliśmy kierować się w stronę domu.
Louis wszedł pierwszy, ponieważ potrzebowałam jeszcze chwili dla siebie. Nie mam pojęcia jaka ta kobieta jest czego mogę się spodziewać ani niczego.
Po chwili niepewnie weszłam do środka. Wszyscy siedzieli w salonie i rozmawiali.
- Dzień dobry - powiedziałam cicho, ale to było wystarczające dla nich żeby usłyszeć. Louis od razu wstał i podszedł do mnie.
- Mamo, ostatnio mówiłaś mi, że pokłóciłaś się z Williamem kilka lat temu... Niestety, nie zdążyliście się pogodzić  i Willy nie zdążył przedstawić ci swojej wnuczki. także mamo, poznaj Charlie - czemu on powiedział moje prawdziwe imię? Czemu on to zrobił? Może dlatego, że tylko członkowie rodziny tak na mnie mówili?
- Willy ma córkę? Chodź tu do mnie - powiedziała i mnie przytuliła - nie bój się, jesteś wśród swoich, tu nic ci nie grozi - szepnęła mi do ucha. Odsunęłam się od dnie, czułam się nieswojo. Usiadłam na kanapie między Liam'em a Niall'em.
- Więc Charlie.. - zaczęła moja babci.
- Mitchie - poprawiłam ją.
- Ale Louis powiedział.. - nie dałam jej dokończyć.
- Musiało mu sie pomylić, jestem Mitchie - nie chciałam aby obca osoba się tak do mnie zwracała.
- Więc Mitchie, co u taty? - czyli że ona jeszcze nie wie? Nikt jej nie poinformował? Nie chciałam znowu wymawiać tych dwóch cholernych słów, to dla mnie za dużo. Nawet nie wiem kiedy Zayn zjawił się przede mną, nic nie mówiąc wstałam, chwyciłam Zayn'a za rękę i wyszliśmy z domu. W tym momencie nie obchodziło mnie co pozostali sobie pomyślą. Wyszliśmy z domu, było tam coś czego się nie spodziewałam. Przed domem stało pełno dziewczyn, gdy zobaczyły mojego towarzysza zaczęły piszczeć. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji, nie wiedziałam co robić.
- Hej, jesteście wspaniałe że tak tu stoicie i czekacie, ale teraz nie mogę wam poświęcić ani chwili, strasznie mi głupio, przepraszam - wziął mnie za rękę i wyszliśmy za teren posiadłości. Nie miałam pojęcia gdzie idziemy, ale Zayn chyba wiedział. Szliśmy w ciszy jakieś 20 minut.
- Jeżeli się nie odezwiesz to zaraz oszaleję - krzyknął Malik na środku ulicy.
- Nie musiałeś nigdzie ze mną wychodzić - warknęłam.
Znowu byłam zdziwiona jego zachowaniem, znowu krzyczał, nie wiedziałam co to może oznaczać. Dalej szliśmy w milczeniu. Po drodze zauważyłam ławkę, usiadłam na niej.
- Mitchie.. - zaczął spokojnie.
- Mówił ci już ktoś kiedyś, że jesteś dziwny? Masz większe wahania nastroju od niejednej kobiety - powiedziałam dziwnie machając przy tym rękoma.
- Co masz na myśli?
- Mam być szczera? - przytaknął - zaczynam się ciebie bać, mało ze sobą rozmawiamy, ale często podnosisz  głos, może jeszcze mnie uderzysz? Nie zrozum mnie źle, myślałam, że ja się zmieniłam, ale okazało si, że to ty się zmieniłeś. Jesteś innym człowiekiem, niż byłeś 3 lata temu Zayn.
- Ja się nie zmieniłem, wciąż jestem tym samym człowiekiem. Uwierz mi.
- Nie mam podstaw by ci wierzyć, ja po prostu stwierdzam fakty.
- Obiecuję, że się zmienię. Kiedy nie ma cię blisko mnie cierpię, ale kiedy jesteś obok, czuję się dziwnie, bo nie wiem jak się wobec ciebie zachować. Przez ten czas miałem kilka dziewczyn, nie powiem że nie, bo po co kłamać? Jednak z żadną z nich nie czułem się tak jak z tobą. Byłem z nimi, żeby jakoś zapełnić tą pustkę która została po tobie. Może dlatego jestem teraz jaki jestem? Po prostu stałem się obojętny na to wszystko, stałem się obojętny na uczucia innych.
- Wierzę, że gdzieś w głębi jest jeszcze tan sam kochający Zayn, którym byłeś kiedyś. Nie mógł tak po prostu odejść.
- Już nie mam dla kogo taki być - odparł smutny, po czym wyjął z kieszeni papierosa i zapalił.
Siedzieliśmy w ciszy jeszcze jakieś 15 minut. Zadzwonił mój telefon. Gdy spojrzałam na wyświetlacz wyświetlił mnie się jakiś obcy numer, postanowiłam odebrać.
-  Hej Mitchie, robi się ciemno, ciebie nie ma jakiś czas.. - rozpoznałam głos Liam'a - oczywiście do niczego cię nie namawiam, ale mam jakieś szansę jeszcze na spacer z tobą dzisiaj?
- Pewnie, dobrze znasz to miasto?
- Mniej więcej się orientuję, a co?
- To przyjdź na Waterloo 49, wiesz gdzie to?
- Tak wiem, będę za jakieś 20 minut, do zobaczenia - rozłączył się.
- Kto tu przyjdzie? - spytał Zayn.
- Liam, chce ze mną pogadać.
- Okej, to ja spadam, baw się dobrze, ale pamiętaj że on ma dziewczynę.
- Jakbym nie wiedziała.
- Tylko przypominaj, nie twoja liga, on ją kocha - warknął, jakbym miała się rzucić na Liama.
- Odpierdol się Malik, idź już, tak będzie lepiej - bez słowa wstał i odszedł.
Czekałam na Liama jakieś 15 minut, podszedł i usiadł obok.
- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać, ostatnio nie mam dobrego kontaktu z chłopakami..
- Nie ma problemu, a co chodzi?
- jak się pewnie domyślasz, mam problem z dziewczyną.
- Masz dziewczynę? - udawałam zdziwienie.
- Tak, ale dosyć rzadko się widujemy, ma na imię Danielle i jest tancerką.
- Okej, masz dziewczynę, jest tancerką i co dalej?
- Przez nasze, jak i jej wyjazdy rzadko się widujemy, oddalamy się od siebie, nie wiem co robić, nie chcę jej stracić.
- Moim zdaniem, związek na odległość to nie jest związek. Mówcie co chcecie, ale ja wiem swoje. Pewnie widujecie się raz w miesiącu i zapewne tylko na kilka godzin. Jeżeli naprawdę nie chcesz jej stracić, to musisz robić jej niespodzianki. Z tego co powiedział Louis, jesteście sławni, macie kasę, więc co za problem lecieć do niej na weekend? Gdyby mój chłopak tak mnie odwiedzał po ciężkim tygodniu byłabym najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- Myślisz, że to wypali? Może się nie ucieszyć.
- Jeżeli się nie ucieszy z takiego gestu, to nie zasługuje na ciebie.
- Wezmę sobie twoje rady do serca, musisz ją poznać.
- Z największą przyjemnością.
Gdy całkowicie się ściemniło postanowiliśmy wrócić do domu, oczywiście złapał nas deszcz. Liam chciał zamówić taksówkę, ale wolałam się przejść. Do domu weszliśmy cali przemoknięci. Od razu Louis zrobił mi kazanie, to samo babcia, poszłam na górę do pokoju, który wcześniej wskazał mi Lou. Od razu się przebrałam, położyłam do łóżka  zasnęłam.
Rano obudziłam się z bólem gardła, nie mogłam mówić. Postanowiłam wygrzać się w łóżku. Gdy tak sobie leżałam drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Ujrzałam w nich Malika, wszedł i podszedł do mnie do łóżka. Niechętnie usiadłam, nie miałam ochoty teraz go wiedzieć, ale nie mogłam mu nic powiedzieć, ponieważ nie potrafiłam wydusić ani słowa.
- Mitchie, wiem że ostatnio często ciebie ranię, uwierz, nie robię tego specjalnie. Zależy mi na tobie, nie chcę cię po raz kolejny stracić - wyszeptał, spojrzał mi w oczy i zaczął się do mnie zbliżać - powiedz stop, a przestanę - kurwa! ciekawe jak mam cokolwiek powiedzieć, jeżeli nie mogę? Po chwili poczułam jego usta na swoich. Na początku nie odwzajemniłam pocałunku, ale po chwili się poddałam i oddałam mu pocałunek.  Zawsze podczas każdego pocałunku z nim czułam się jakby to był nasz pierwszy pocałunek, jakbyśmy byli spragnieni swoich ust, nie potrafili się nacieszyć sobą, wkładaliśmy w to wszystko co czuliśmy. Miłość, radość, szczęście, uczucia, namiętność. A teraz również tęsknotę która ogarnęła nas przez te kilka lat, dla mnie wieczność. Gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzeliśmy sobie w oczy. Czy tego właśnie chciałam? Znowu wiązać się z Zayn'em? Tego nie wiem, ale będąc przy nim wszystko wraca.. Po chwili drzwi do pokoju się ponownie otworzyły, tę piękną, chodź nie do końca chcianą przeze mnie chwilę, przerwał nam mój wujaszek.
- Mitchie, jak się czujesz? Liam ma tylko lekki katar, jak z tobą?
Wskazałam na gardło, chwyciłam za telefon i wysłałam mu sms'a: "Nie mogę mówić, boli mnie gardło"
- Biedactwo, zaraz ci coś przyniosę.
- Ale co jest Mitchie? - spytał Zayn w kierunku Louis'a.
- Problemy z gardłem, nie może mówić... - powiedział i wyszedł. Zayn mocno się zdziwił.
- Czyli, że ty nie chciałaś... Ja nie wiedziałem, Mitchie, tak bardzo mi przykro...
Wzięłam telefon i napisałam:
"Nie musi"
- Jesteś pewna? Naprawdę, bardzo mi przykro.
"Zayn spokojnie, gdyby coś było nie tak, już dostałbyś w twarz i wyleciał z pokoju"
- Miła jak zawsze.
"Pogadamy o tym jak wróci mi głos, dobrze?" 
- Oczywiście, a teraz zastrzyk.

______________________________________________________________________
Hej!
Pewnie i tak większość z Was się domyślała, że Mitchie będzie z Zayn'em. Mam nadzieję, że chociaż kogoś udało mi się zaskoczyć.
Oczywiście, nie mówię, że teraz będzie idealnie.
Już ja się o to postaram.
Do następnego! 

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 9

Ktoś zapukał do drzwi od mojego pokoju,a po chwili wszedł. Tym kimś okazał się Malik.
- Pomyślałem, że będziesz potrzebowała pomocy przy zastrzyku, a oboje nie mamy swoich numerów.
- Dziękuję - podszedł i usiadł obok mnie, założył rękawiczki i zrobił co do niego należało - ponownie dziękuję.
- Jutro jedziemy do mamy Louis'a. Cieszysz się?
- Bardziej denerwuję.
- Znając ciebie, pewnie się denerwujesz, że cię nie zaakceptuje. Ale nie masz się czym martwić, jest naprawdę spoko, a przede wszystkim jest wyrozumiała, jeżeli wyjaśnisz jej tą sytuację to będzie lepiej.
- I co jej powiem? "Babciu, przepraszam, ale myślałam że nie żyjesz"? To chyba nie wchodzi w grę.
- Podejdź do tego na luzie, tak jak zawsze to robiłaś, to sprawiało że byłaś wyjątkowa. Nadal jesteś - uśmiechnął się ciepło.
- Zayn, proszę, nie teraz..
- A kiedy?
- Nie wiem, daj mi czas.
- Miałaś kilka lat. To wciąż dla ciebie za mało?
- Tak, nie tak łatwo pożegnać się z myślą, że już nigdy nie zobaczysz człowieka którego obdarzyłeś prawdziwą miłością. Nawet nie wiesz ja mi było ciężko, mimo tego, że niczego sobie nie obiecywaliśmy. Zdaję sobie sprawę, że mówiąc to teraz, robię z siebie totalną idiotkę, bo zapewne ty wyjeżdżając z miasta od razu o mnie zapomniałeś, a kiedy stałeś się sławny, pewnie zostałeś otoczony milionami fanek pragnących  chociaż zamienić z tobą słowo.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz... - szepnął i zamilkł.
- Ta rozmowa nie ma sensu. Do zobaczenia jutro - powiedziałam wstając i otwierając mu drzwi, on natomiast siedział tam gdzie siedział, zdenerwowałam się - wyjdź! - chciało mi się płakać, ale nie przy nim, nie mogę mu pokazać, że jestem słaba. Nie wiem co on chciał tym udowodnić, ale nadal siedział i się nie ruszał. Mimo tego, że to jest mój pokój opuściłam go, zeszłam na dół i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Nosiło mnie. Czemu akurat teraz?  Czemu teraz się pojawił w moim życiu? Nie wiedząc jak, pojawiłam się pod domem chłopaków, ale nie tam postanowiłam wejść. Udałam się do domu na przeciwko, zapukałam i poczekałam aż ktoś mi otworzy. Otworzył mi James. Byłam pewna, że to on. Kogo jak kogo, ale jego bym  poznała wszędzie.
- James - szepnęłam, nie obchodziło mnie czy mnie poznał albo jak zareaguję, po prostu go przytuliłam. To z nim byłam bardziej zżyta mimo, że przyjaźniliśmy się we trójkę, Chris był starszy, chodził do innej klasy, ja z Jamsem do jednej. Kiedy się od niego oderwałam spojrzałam w oczy, płakał.
- Mitchie, to naprawdę ty?
- Tak głuptasie, chodź tutaj do mnie - powiedziałam i ponownie go przytuliłam.
- Ale jak, kiedy, co? - spytał.
- Mogę wejść?
- Pewnie - udaliśmy się do salonu, gdzie siedział jego brat i Harry, zdziwiłam się jego widokiem, ale nic nie powiedziałam.
- Hej Mitchie, widzę że znasz już mojego brata - powiedział i wstał mnie przytulić, zaśmiałam się. On nadal mnie nie poznał. James chciał coś powiedzieć, ale dałam muz znać, że jeszcze się chwilę z nim podroczę.
- Tak, bardzo miły. Harry co tutaj robisz?
- Mógłbym zapytać cię o to samo - uśmiechnął się.
- Miałam dość siedzenia w domu, więc przyszłam.
- To wy się znacie? - spytał James.
- Tak, Louis jest moim wujkiem i mieszkałam z nimi przez kilka dni, a teraz Lou kupił w pobliżu dom i mieszkamy tam sami, długa historia.
Usiadłam na kanapie obok Jamesa, naprzeciwko siedział Harold i Chris.
- Usłyszałam ciekawe historie od James'a - zwróciłam się do Chris'a - podobno kiedy miałeś 7 lat złamałeś nogę, bo chciałeś pokazać przyjaciółce, że umiesz wejść na drzewo - zaśmiałam się na samo wspomnienie o tym.
- Tak - uśmiechnął się - uważała, że tylko ona umie wejść, a miała wtedy 5 lat, wiedziałem, że ona tam nie wejdzie, ale chciałem pokazać, że jako starszy to zrobię - posmutniał.
- Powiedziałam coś nie tak?
- Nie, nie. Po prostu za nią tęsknie.
- Poznałbyś ją po tak długim czasie?
- Myślę, że tak. Ona byłą pełna energii, zabawna, wybuchowa. Czasami miała fajne fazy, nikt nic nie ogarniał, ale ona się tym nie przejmowała.
- Myślę, że powinieneś nosić okulary.
- Czemu? - zdziwił się Chris, a James się zaśmiał.
- Ty poważnie tego nie widzisz? - spytał James - może jakaś podpowiedź z twojej strony - zwrócił się do mnie. Pokazałam moją wargę z tatuażem.
- Mitchie!? - krzyknął, poderwał się na równe nogi i podszedł do mnie - czemu wtedy mi nie powiedziałaś?
- Sama nie byłam pewna czy to ty, ale kiedy zobaczyłam James'a nie miałam wątpliwości.
- Skąd ty wszystkich znasz? - spytał się Harry nie dowierzając.
- Ma się swoje sposoby - powiedziałam i przytuliłam Chris'a. Posiedzieliśmy trochę w czwórkę, ale później Harry musiał iść się spakować, bo jutro wyjeżdżamy, gdy zostaliśmy sami bracia poprosili mnie o wyjaśnienie. Opowiedziałam im w skrócie jak się tu znalazłam, o tym jak ponownie spotkałam Zayn'a, o problemie ze snem i o jutrzejszym wyjeździe do babci. ważnie mnie słuchali.
- No ale który ci się podoba!? - prawie krzyknął Chris.
- Jak to kto? Wy! Ale nie wiem który bardziej - zaśmiałam się.
- Chcesz się ponownie zbliżyć do Malika? - spytał James.
- Dobre pytanie, ciężko mi się z nim rozmawia. Kiedyś było inaczej, byliśmy młodsi, a teraz? Zmieniliśmy się, dojrzeliśmy. Dużo z nim nie rozmawiałam, ale jest bardziej nerwowy, podnosi głos, trzyma przy swoim, jest stanowczy.
- Agresywny? - spytał Chris.
- Nie, tak myślę... Będę się zbierała, jutro wyjeżdżamy, nie mam pojęcia na ile dni. Spotkamy się jak wrócę?
- Pewnie! Teraz kiedy tu jesteś tak łatwo się nas nie pozbędziesz.
Pożegnałam się z braćmi i udałam się do domu. Oboje chcieli mi towarzyszyć, ale chciałam sobie przemyśleć to i owo.


Rano obudził mnie mój ukochany wujek. Czujecie te sarkazm? Oblał mnie wiadrem wody, ponieważ powiedziałam , że chciałabym jechać z dwie godziny później. Pozostali byli już u nas w domu. Nie miałam ochoty nigdzie z nimi jechać, jakoś wolałam pojechać tam sama z Louis'em, w spokoju poznać babcię i normalnie z nią porozmawiać. Wstałam, poszłam wziąć szybki prysznic, wysuszyła i wyprostowałam włosy, pomalowałam się oraz ubrałam się w coś wygodnego na podróż. Gdy zeszłam na dół została mi tylko wręczona zapakowana kanapka, ponieważ "musimy się spieszyć", jak to powiedział Niall. Do torebki wzięłam zastrzyk, aby Zayn mi wstrzyknął. Gdy zajechaliśmy na pobliską stację benzynową, poprosiłam go o pomoc, w aucie zostaliśmy tylko my z Harry'm. Trochę się zdziwił gdy zobaczył strzykawkę.
- Co wy robicie? - spytał przerażony.
- Muszę dostawać dwa razy dziennie zastrzyki.
- Po co? - już chciałam odpowiedzieć, ale Zayn mi przeszkodził:
- Nie twój interes Styles - warknął, wolałam się nie odzywać, naprawdę nie wiem o co w tym chodzi. Raz jest miły, a raz lepiej nie podchodzić. Wykonał to co musiał i znowu się odezwał.
- Mitchie..
- Nie mamy o czym rozmawiać Malik.
Gdy wszyscy byli w samochodzie poprosiłam Liam'a o zamianę miejscem, nie chciał się zgodzić, ale go ubłagałam, usiadłam na przednim siedzeniu obok Louis'a który prowadził. Droga strasznie mi się dłużyła, a najgorsze, w sumie niby dobrze, jest to, że w ogóle mi się spać nie chciało.
- Mitchie, pójdziemy na spacer wieczorem? - usłyszałam cichy szept do mojego ucha - muszę z kimś pogadać - odwróciłam się i zobaczyłam Liam'a.
- Pewnie, czemu nie?
- Dziękuję - uśmiechnął się i wróci do rozmowy z Niall'em.
- Uważaj, on ma dziewczynę - zaśmiał się Louis.
Reszta drogi minęła spokojnie.

_______________________________________________________________________
Heej!
Rozdział miał być później, ale miałam już wcześniej napisany, więc postanowiłam wstawić. 
Z kim ma być Mitchie?
Ma wrócić do Zayn'am czy macie swojego ulubieńca?
Do następnego! :D

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 8

Czułam się z tym źle, ale co mogłam zrobić? Nie miałam ochoty się z nimi zegnać, wyszłam na zewnątrz ze swoimi walizkami i tam czekałam na wujaszka. Przyszedł po 20 minutach, wsiedliśmy do jego auta i pojechaliśmy. Jechaliśmy dosyć krótko, ponieważ nasz nowy dom był dosyć blisko. Louis przez całą drogę milczał, gdy zaparkowaliśmy na podwórku również milczał. Wiem, że zrobiłam źle, ale ja go o to nie prosiłam. W milczeniu wzięłam swoje walizki i weszłam do domu. Od razu udałam się na górę w celu znalezienia pokoju, Było ich 4, dwa dwuosobowy oraz dwa pojedyncze, wzięłam ten mniejszy. Dom był umeblowany, więc chociaż o to się nie musiałam martwić. Od razu się rozpakowałam. Nie pomyślałam o jednym, a mianowicie o zastrzyku, kurwa, będę musiała tam wrócić. Gdy rozpakowywałam kosmetyczkę znalazłam zastrzyki i kosmetyczkę w niej, zdziwiłam się, ale i ucieszyłam.  Gdy skończyłam się rozpakowywać udałam się do pokoju Louis'a, musiałam z nim porozmawiać, a im wcześniej tym lepiej. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszła. Lou się jeszcze rozpakowywał. Zaszczycił mnie tylko krótkim spojrzeniem i powrócił do rozpakowywania się. Usiadłam na brzegu łóżka.
- Louis, jeżeli to dla ciebie taka męczarnia, to wróć do swoich przyjaciół. Ja sobie sama poradzę.
- Mitchie, oni tutaj nie mają znaczenia, chodzi mi o ciebie. Nie mam pojęcia co się z tobą dzieje.. O niczym mi nie mówisz. 
- Ty też, nawet nie wiem kim jesteś. O co chodzi z sesjami, wywiadami i koncertami?
- Jestem sławnym piosenkarzem, razem w piątkę tworzymy boysband. One Direction, mówi ci to coś?
- Coś tak, ale nie mam pojęcia.. 
- Jesteśmy uważani za najsłynniejszy boysband - przyznał siadając obok.
- Zayn umie śpiewać? - zaśmiałam się.

Siedzieli u niej w pokoju i rozmawiali. Momentami zapadała cisza, ale nie była ona krępująca dla żadnego z nich, Jej chłopak zawsze próbował ją czymś wypełnić, czasami mówił o jakiś nic nie znaczących błahostkach, a czasami śpiewał, czego dziewczyna nie znosiła. 
- Zayn, rozumiem że nie lubisz siedzieć w ciszy, ale błagam cię, nie wyj - zaśmiała się.
- Nie podoba ci się jak śpiewam? Jeszcze kiedyś będę sławnym piosenkarzem, a wtedy wyjdziesz ze mną na sceną i przyznasz, że mam najlepszy głos na całej ziemi - dziewczyna z chęcią się zgodziła, ponieważ nie wierzyła w swojego chłopaka, kochała go całym sercem, ale uważała że pieje, a nie śpiewa. 

- Tak, Zayn ma naprawdę dobry głos - wyznał szczerze Louis - nie tak piękny jak ja, ale zawsze coś. Teraz moja kolej.
- Kolej na co?
- Będziemy sobie zadawać po jednym pytaniu - przytaknęłam - więc.. Nie wiem jak zacząć..
- Wyduś to z siebie - zaśmiałam się.
- Nie chcę być wścibski.. No dobra! Pokaż i opowiedz coś o twoich tatuażach.
- Muszę? - jęknęłam z niezadowolenia.
- Tak!
- Okej, więc, na lewym boku mam piórko, symbolizuję wolność, wrażliwość, dumę, przynajmniej ja to tak odbieram. Na karku mam krzyż, robiąc go czułam, że w ten sposób będę bliżej z babcią, że zawsze ona ze mną będzie, była bardzo religijna. Na wardze mam napis "fuck off".
- Masz tatuaż na wardze?
- Tak, zrobiłam go po śmierci mamy.  Na prawym biodrze mam również napis "Never lost hope". Resztę pokażę ci kiedy indziej.
- No ej!
- Teraz moja kolej. Czemu powiedziałeś temu kolesiowi, kimkolwiek on był, że już raz zostawiłeś rodzinę i to był najgorszy błąd w twoim życiu?
- Czasami tak bywa, że robimy coś bo tak nam się chcę, a nie bo tak powinniśmy lub nie. William znaczył dla mnie dużo, naprawdę, ale ani on ani mama tak do końca nie wierzyła w moje śpiewanie. Pewnego razu wyprowadziłem się do Londynu, urwałem kontakt z mamą i bratem. Żałowałem, strasznie, ale nie chciałem wracać, to by było upokorzenie. Jednak ostatnio znowu odnowiłem kontakt z rodziną, niestety z bratem nie zdążyłem.
- To babcia żyje? - nie mogłam w to uwierzyć.
- A czemu ma nie żyć?
- Tata mówił, że babcia nie żyję, że jest mu przykro, ale jej nie poznam. Kiedy pytałam czy pojedziemy na cmentarz do niej, mówił że to niemożliwe i zmieniał temat - wyznałam zgodnie z prawdą.
- Mama coś wspominała, że pokłóciła się z nim, ale nie że aż tak. W sumie nie wszystko stracone. Nadal chcesz ją poznać?
- Oczywiście.
- Co powiesz na wycieczkę?
- Tylko my czy ktoś jeszcze?
- Obiecałem Niallowi, że jak będę jechał to mam go zabrać ze sobą, bo moja mama kocha gotować, a on uwielbia jej kuchnię. Moja mama wyszła ponownie za mąż, a on ma 3 córki i obiecałem im, że jak przyjadę to wezmę ze sobą Harolda i Malika.
- A Liam'a wtedy też weźmiemy? - spytałam.
- A co? - śmiesznie poruszył brwiami - lecisz na niego? Bo wiesz, młody, piękny, BOGATY - podkreślił ostatnio słowo.
- Po prostu się zapytałam, nie zależy mi na kasie.
- Ale jak będziesz czegoś potrzebowała to mów.
- Kup mi pieska, samochód, plecak odrzutowy i Justina Biebera - powiedziałam poważna.
- Dziwna jesteś - zaśmiał się.
- Dziękuję.
- Kiedy chcesz jechać?
- Co jeżeli mnie nie polubi albo nie będzie chciała ze mną rozmawiać, bo pokłóciła się z tatą?
- Ona taka nie jest. Będzie dobrze, zobaczysz - powiedział i mnie przytulił. Louis od razu zadzwonił do swojej mamy oraz do chłopaków, okazało się że jutro z rana wyjeżdżamy.
Wieczorem musiałam sobie wstrzyknąć zastrzyk. Sama nie umiałam, nie miałam na tyle odwagi żeby zrobić to samej. Siedziałam na łóżku u mnie w pokoju i nie wiedziałam co robić. Usłyszałam dzwonek na dole, ale wiedziałam, że Louis otworzy, więc się nim nie przejęłam.

środa, 10 kwietnia 2013

Sprostowanie

Hej,
Prowadzę trzy blogi, przynajmniej raz w tygodniu na każdym pojawia się rozdział. 
Ostatnio dostaję dużo tzw "hejtów" 
Rozumiem, że wyrażacie w ten sposób swoją opinię, ale nie musicie tego robić w tak bezczelny sposób.
Ja też jestem tylko człowiekiem.
Mam 17 lat, może moje pomysły nie są zbytnio kreatywne, ale to moje pomysł, jeżeli się Wam coś nie podoba to ja Wam tego czytać nie każę. 

PS. Następny rozdział będzie, jeżeli pod ostatnio dodanym będzie min, 10 komentarzy.
Nie lubię wymusza ich, ale dzięki temu wiem czy ktoś w ogóle to czyta.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 7

Gdy Mitchie zasnęła, Zayn zaniósł ją na górę do jej pokoju. Zostałem sam z chłopcami, byliśmy zdezorientowani.
- Też to widzieliście? - pierwszy odezwał się Harry.
- Tak, co to jest za Zayn? Jakiś taki dziwny, jak nie nasz bad boy. Wiecie coś? - spytał Liam.
Nikt się nie odezwał, Zayn przez dłuższy czas nie schodził, było dopiero południe. Postanowiłem sprawdzić co z nimi. Udałem się do pokoju Mitchie, delikatnie otworzyłem drzwi i zaglądnąłem do środka. Ujrzałem niecodzienny widok. Charlie spała wtulona w Zayn'a, on ją obejmował i również spał. Po cichu się wycofałem i zszedłem na dół, gdzie siedzieli pozostali.
- Louis, co zrobisz jeżeli ona będzie chciała wrócić do domu? - spytał Liam.
- Nie mam pojęcia, na pewno nie puszczę jej samej. Mam nad nią opiekę, pojadę z nią.. Nie wiem co robić, nigdy się nikim nie zajmowałem, ciężko mi.
- Masz nas, pamiętaj, że zawsze będziemy z tobą i ci pomożemy - powiedział Harry.
- Jeszcze ta sytuacja z Zayn'em.. To wszystko jest cholernie trudne. Skąd oni się znają?
- Skąd jest Mitchie? - zapytał Nialler.
- Z Bradford.. - zamyśliłem się - przecież Malik też jest stamtąd! Może znają się z miasta..

*Mitchie*
Obudziłam się przytulona do Zayn'a. Znowu to uczucie. Przy nim czuję się bezpieczna, wiem, że nic mi nie grozi. Bawił się moimi włosami.. Jak znalazłam się w swoim pokoju?
- Już nie śpisz? - spytał swoim anielskim głosem.
- Nie, długo tu jesteś?
- Ja cię tu przyniosłem i położyłem się obok, chyba nie masz nic przeciwko?
- Oczywiście że nie. Czy oni już coś wiedzą?
- Jeszcze nie, a mają się dowiedzieć? Chcesz żeby się dowiedzieli? - kiwnęłam głową.
- Ale co my im powiemy? Oni na pewno coś podejrzewają..
- To nic Mitchie. Razem damy radę..
Podniosłam się i wstałam z łóżka, podeszłam do okna. Co teraz? Co powiemy pozostałym? "Hej, Zayn jest moim byłym, ale nie przejmujcie się, dobrze mi się mieszka z nim, chyba że przyprowadzi inną laskę, wtedy jej przywalę"
- Charlie - usłyszałam głos za sobą.
- Przestań - warknęłam.

- Zayn.. - powiedziała dziewczyna, zwracając się do swojego chłopaka, kiedy siedzieli nad jeziorem i cieszyli się sobą.
- Tak kochanie? - powiedział chłopak i pocałował ją we włosy.
- Moje imię dziwnie mi się kojarzy, nie chcę być nudną Charlie, wymyślmy coś innego, po imieniu tylko rodzice będą mi mówić..
- Jeżeli tylko chcesz. Co powiesz na Sophie albo Vanessa?
- Nie, to nie w moim stylu. Może.. - zamyśliła się.
- Mitchie! Tak, idealnie dla ciebie kochanie.
- Mitchie... Mi się podoba, idealnie. Od dzisiaj nie wymawiamy mojego imienia, obiecaj.
-Obiecuję - powiedział i złączył ich usta w namiętnym pocałunku

- Obiecałeś, nikt tu nie zna mojego imienia oprócz Louis'a i ciebie, tak ma zostać! Po co im to? Za dużo wspomnień, za dużo tego, nie wytrzymuję, nie chcę tu mieszkać.. Chcę wrócić do domu i przytulić się do mamy! Chcę do mojej mamy! - krzyknęłam i ze łzami w oczach wybiegłam z pokoju, zbiegłam na dół, pozostali siedzieli w salonie z jakimś gościem, zbytnio się tym nie przejęłam, stanęłam cała zapłakana przed moim wujkiem.
- Nie wytrzymam.. - szepnęłam - nie mogę tu zostać, przepraszam...
- Louis, co się tutaj dzieje? Kim ona jest? - spytał ten mężczyzna, na dół zbiegł Malik.
- Mitchie... - zaczął Louis, nie wiedział co powiedzieć, nie dziwie mu się. Zgodził się nad opieką nade mną, a ma same problemy, bo jakiejś gówniarze nic nie pasuje i nie potrafi pozbierać się po śmierci najbliższych. Stałam przed nim i patrzyłam mu w oczy, nie potrafiłam z nich nic odczytać, ten człowiek jest dla mnie zagadką. Zayn podszedł do nas, chwycił mnie za ramie i obrócił w swoją stronę, też płakał.
- Nie chciałem.. Zapomniałem..
- Zapomniałeś o obietnicy czy o mnie? - spytałam ledwo słyszalnie.
- O tej jednej obietnicy, naprawdę nie chciałem..
- To już nie ma znaczenia. Louis, możemy porozmawiać?
- Przecież rozmawiamy.
- Na osobności - warknęłam.
- Nie widzisz że mamy spotkanie? - spytał tamten koleś.
- Nie widzisz, że muszę w TYM momencie porozmawiać z wujkiem?
- Wujkiem? - zdziwił się - dobra, nie ważne, porozmawiacie później.
- Nie, muszę porozmawiać z nim teraz.
- To mów tutaj.
- Nie ma problemu - odwróciłam się do Louis'a - nie zostanę tutaj ani dnia dłużej, nie czuję się tutaj dobrze, wracam do Bradford, dziękuję ze wszystko co dla mnie zrobiłeś. To nie jest moje miejsce, to nie jest moja bajka - odwróciłam się do pozostałych - dziękuję, że mnie zaakceptowaliście, Harry dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś, dla mnie to dużo znaczyło. Niall, Liam dziękuję. Zayn.. - podeszłam do niego - zawsze będziesz w moim sercu, zawsze  w nim byłeś, nigdy o tobie nie zapomniałem i nie zapomnę. Dziękuję wam - powiedziałam i zaczęłam kierować się w stronę schodów do swojego pokoju w celu spakowania.
- Nigdzie cię nie puszczę Mitchie - usłyszałam za sobą głos Louisa - jesteś pod moją opieką. Nie chcesz tu zostać, rozumiem to. Możemy się gdzieś przenieść, we dwójkę - podszedł do mnie i chwycił mnie za ręce - możemy nawet wrócić do Bradford, ale razem, nie zostawię cię..
- Louis, nie możesz tego zrobić! - krzyknął ten dziwny koleś - podpisałeś umowę!
- Wiem, ale nie zostawię Mitchie, jest dla mnie ważna. Jeżeli mam zrezygnować z tego wszystkiego to okej. Rodzina jest najważniejsza. 
- Przecież możesz mieszkać tam, a jak będziemy mieli koncert to przylecisz na próbę i wrócisz do domu - powiedział Niall.
- Tak nie można! A wywiady, sesje?
- W dupie mam wywiady i sesje! Rodziny się nie zostawia. Już raz to zrobiłem i to był najgorszy błąd w moim życiu! - wrzasnął Louis - Mitchie, nie przejmuj się tym, idź na górę się spakować, zaraz do ciebie dołączę.
Jak powiedział, tak zrobiłam. Do cholery, o co chodziło z wywiadami, koncertami i sesjami? Kim oni są? O czym ja nie wiem? Myślałam, że pojadę sama do Bradford, ale widzę, że Louis tak łatwo nie odpuści. Wiem, że nie chce zostawiać swoich przyjaciół, ale ja tu nie chcę zostać. Wiem, że jestem pieprzoną egoistką, ale inaczej w tej sytuacji nie potrafię. Wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować, szybko mi to zajęło, bo nie miałam aż tak dużo ciuchów. Razem z walizką zeszłam na dół. Zabolało mnie to co zobaczyłam. Piątka chłopaków stała przytulona do siebie.
- Przepraszam - szepnęłam, a oni oderwali się do siebie - Louis, wiem że oni są dla ciebie ważni i kochasz to co robisz, czymkolwiek to jest. Nie będę mogę patrzeć na to jak będąc ze mną będziesz smutny.. Wynajmę gdzieś w pobliżu mieszkanie i co jakiś  czas będę do ciebie dzwoniła i mówiła co u mnie.
- Nie Mitchie, nigdzie sama nie pójdziesz. Jestem w stanie poświęcić się i wrócić z tobą do prawdziwego domu.
- Nie zrobię ci tego.
- Więc wynajmiemy razem gdzieś w pobliżu dom.
- Mógłbyś?
- Oczywiście. Dwie przecznice dalej jest dom na sprzedaż, wiem że właścicielowi zależy na natychmiastowej sprzedaży, także jeszcze dzisiaj się tam wprowadzimy.
- Nie mogę.. Znajdę sobie coś dla jednej osoby,
- Możesz i tak zrobimy. To będzie najlepsze wyjście.
Nie chciałam się już stawiać Louisowi.Zadzwonił do właściciela, ponieważ był on jego znajomym i omówili szczegóły. Nijaki Tom miał przywieźć nam klucze, ponieważ jest w pobliżu, W tym czasie Louis poszedł na górę się spakować. Wiedziałam że go ranię, ale zostając w tym domu ucierpiało by więcej ludzi, Może dzięki temu nie będę oglądała tak często Zayn'a i ponownie nauczę się żyć bez niego?

____________________________________________________________________
Heej!
Jak ja uwielbiam dla Was pisać ♥
Zapraszam do zakładki: zapytaj bohatera, jeżeli macie jakieś pytania do bohaterów.
co powiecie na 15 komentarzy?
Dacie radę? :D

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 6

W drodze na górę Zayn zatrzymał się na schodach, chwycił moją dłoń, uśmiechnął się do mnie i kontynuowaliśmy drogę na górę. Pamięta mnie. Weszliśmy na pierwsze piętro, czyli ma piętro z Harry'm.. Pokój miał na końcu korytarza, nie mam pojęcia co znajduję się w innych pokojach na tym piętrze, ale postanowiłam na razie się tym nie przejmować. Gdy weszliśmy do jego pokoju, usiadłam na łóżko i zaczęłam rozglądać się po pokoju, duże łóżko, biurko pod ścianą, okna balkonowe na całą ścianę z wyjściem na balkon oraz drzwi prowadzące zapewne do łazienki i osobne do garderoby. Zayn zaczął szukać czegoś w szufladzie biurka. Po chwili wyjął turkusowe pudełeczko. Nasze pudełeczko. Usiadł obok mnie na łóżko i je otworzył, to co wyjął mnie zaskoczyło. Wyjął tabletki oraz zastrzyki, spojrzałam na niego dziwnie.
- Wiem, że mnie pamiętasz.
- Zayn..
- Ja ciebie też pamiętam Charlie, nie zapomniałem...
- Proszę..
- Nie, nie przestanę. Porozmawiamy o tym później, teraz najważniejsze jest twoje zdrowie. Pamiętasz jak w Bradford też miałaś problem ze snem? Byliśmy wtedy u lekarza, przepisał ci te zastrzyki, pomagało, ostatnio zrobiłem zapas, bo tamtym skończyła się data ważności. Wtedy też miałaś trudny okres i miałaś ten sam problem, byłam przy tobie teraz też będę, przejdziemy przez to razem -  powiedział i chwycił moją dłoń - ale musisz się zgodzić, nie chcę robić nic wbrew tobie. Zgadzasz się?
- Tak, ale obiecaj, że będziesz ze mną.
- Obiecuję.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, starł ją kciukiem. Zawsze cholernie bałam się zastrzyków, pobierania krwi, ogólnie igieł. Zastrzyk miał być albo w ramię albo w żyły. Wolałam dożylnie.
- Gotowa? - szepnął. Przytaknęłam głową. Zayn ubrał rękawiczki jednorazowe, Wyjął zastrzyk, wziął moją rękę i położył ją sobie na kolanach. Gdy zbliżał się z  igłą drzwi od pokoju nagle się otworzyły, w nich stanęli pozostali.
- Zayn odłóż to - warknął Louis, podbiegł do Malika i wyrwał mu strzykawkę z ręki.
- Louis, oddaj to w tej chwili - powiedziałam spokojnie.
- Nie oddam mu tego! Co ty chciałeś zrobić?
- Pomóc jej.
- Jak?
- Ufasz mi? - podeszłam do Louisa.
- Tobie tak, jemu nie.
- Więc wyjdź i mi zaufaj, proszę.
- Ale..
- Nie Louis, nie ma ale, po prostu mi zaufaj - przytaknął i wyszedł, a za nim pozostali.
- Przykro mi - szepnął.
- Czemu?
- Louis się o ciebie martwi, ale czasami przesadza.. Nie powinien tak cię traktować, jesteś dorosła i dojrzała..
- Dużo się zmieniło Zayn, dużo o mnie nie wiesz.
- Znam cię jak nikt inny.
- Nie znasz mnie.
- Znam! - podniósł głos. Aż się przestraszyłam, nigdy tak na nie na krzyknął. Nigdy. - przepraszam - szepnął - chodź, zrobimy ten zastrzyk, poczujesz się lepiej - z powrotem usiedliśmy na łóżko, położyłam mu rękę na kolanie i zamknęłam oczy. Czekam na ból.
- Już - powiedział zadowolony, powoli otworzyłam oczy - już po wszystkim, przyjdź wieczorem po jeszcze jeden - ciepło się uśmiechnął - porozmawiamy?
- Nie teraz, przepraszam - wstałam i kierowałam się w kierunku drzwi.
- Mitchie, nie wzięłaś tabletki - wstał i mi je podał.
- Dziękuję - wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół. W salonie siedzieli wszyscy, na stole leżała jakaś woda, podeszłam tam, wzięłam tabletkę do buzi i popiłam ją wodą. Usiadłam na kanapie pomiędzy Harry'm a Louisem, byli wpatrzeni w jakiś film, nie mam pojęcia jaki to był ani o czym. Po chwili na dół zszedł Zayn, usiadł na fotelu i zaczął mi się przyglądać, udawałam że jestem zapatrzona w telewizor, po chwili telewizor zgasł, mimo tego nadal w niego patrzałam. Poczułam na sobie wzrok pozostałych.
- Mitchie, wszystko w porządku? - rozpoznałam głos Liam'a, nie odpowiedziałam mu.
- To twoja wina! Co ty jej wstrzyknąłeś?- zaczął się drzeć Louis.
- Ja jej pomogłem - odpowiedział spokojnie Zayn.
- Zobacz co jej zrobiłeś!
- Louis, on mi pomógł, nawet nie wiesz jaką czuję ulgę. Nie oszukujmy się, nic o mnie nie wiesz, gdyby nie to co się wydarzyło pewnie nawet byś się mną nie zainteresował. Nie obraź się i nie bądź zły, ale ja tu nie pasuję, nie pasuję do twojego świata, jestem piątym wozem u koła, dobrze o tym wiesz, ale nie powiesz tego głośno.
- Mitchie.. - zaczął ledwo słyszalnie Louis.
- Wujku, nie bądź zły, nawet nie wiem czym się zajmujesz. Mieszkasz w Villi, masz wszystko co najlepsze, a nic o tobie nie wiem, to się nie uda. Wracam do Bradford.
- Nie, Michie, nie wrócisz tam, nie pozwolę na to.
- Nie zatrzymasz mnie, ja już postanowiłam.
- Ja mam nad tobą opiekę.
- Właśnie opiekę. Nie zastąpisz mi ojca, chodź by nie wiem jakbyś się starał nigdy to ci się nie uda.
- Co się stało z Willy'm? - spytał poważnie Zayn, ale ani ja ani wujek mu nie odpowiedzieliśmy - co jest Williemu?
- Nic - szepnęłam.
- Mitchie, co mu jest? - kucnął przede mną Zayn.
- Jego już nie ma Zayn - powiedziałam i się rozpłakałam. Nie mogłam się uspokoić. Łzy są oznaką słabości. Zawsze tak myślałam i będę myślała. Jestem słaba, nie wytrzymuję już, mam dość wszystkiego i wszystkich. Za szybko przywiązuję się do ludzi.
- Nie płacz, wiem że jest ci trudno. Pamiętasz co sobie obiecaliśmy? - szepnął - obiecaliśmy sobie być silnymi i się nie poddawać, obiecaliśmy sobie, że nawet w najgorszych momentach życia będziemy twardzi, będziemy śmiać się przez łzy.
- Utrata bliskich nie jest do śmiechu - warknął Louis, podszedł i chciał odciągnąć Zayn'a ode mnie, lecz chwyciłam go za ręce i nie pozwoliłam nigdzie iść.
- Pamiętam - szepnęłam - wszystko pamiętam, byłaś ze mną zawsze kiedy cię potrzebowałam, po prostu byłeś. Teraz też jesteś.
- Jestem i już cię nie zostawię - powiedział i mnie przytulił.

*Louis*
Nie wiedziałem co się dzieje, o co chodzi. Czy Mitchie i Zayn się znają? Skąd? Naprawdę zachowują się dziwnie. Odkąd Zayn zobaczył Mitchie dziwnie się zachowuje, jak nie on. Zwykle pił, imprezował, olewał nas i gdzieś wychodził, a przy Mitchie jest opiekuńczy, wrażliwy, szczęśliwy.. Gdy się rozpłakała nie wiedziałem co robić, za to Zayn wiedział bardzo dobrze, podszedł do niej i uklęknął przy niej, zaczęli rozmawiać, nie mam pojęcia co to wszystko oznaczało.
- "Wszystko pamiętam, byłaś ze mną zawsze kiedy cię potrzebowałam, po prostu byłeś. Teraz też jesteś"
Mitchie rozpłakała się na dobre, Zayn wstał, podniósł ją i posadził ją sobie na kolanach, kołysał się z nią w przód i w tył, delikatnie masował jej plecy. Wyglądał tak spokojnie, widać było, że przejął się całą tą sytuacją. Może nie wiem co między niby było, ale wiem jedno. Zależy mu na niej.

______________________________________________________________________


Heej!
Tak jak obiecałam, dodaję rozdział.
Do następnego c: 

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 5

Czemu wyszłam? Czemu nie zostałam? Przecież wszystko zjebałam! On mnie nie poznał i to bolało najmocniej. To jest niemożliwe żebym znalazła Chris'a i Zayn'a. Nie wiedzieliśmy się tyle czasu i nagle mam mieć ich dwóch przy sobie? W sumie trzech, bo jeszcze James.To jest tak piękne, że aż nierealne..
Harry próbował dowiedzieć się o co chodzi, nie chciałam mu powiedzieć, nie ufałam mu na tyle. Po chwili dołączył do nas Louis, poprosił Harrego żeby zostawił nas samych. Nie wiedziałam czego mogę po nim spodziewać.
- Co się tam w środku stało?
- Nic, po prostu chciałam się przewietrzyć.
- Jasne. Mitchie, może i znamy się krótko, ale przede mną niczego nie ukryjesz..
- Po prostu zostaw mnie na chwilę samą.
- A Harry chociaż może być?
- Nie odpuścisz, prawda?
- Nie.
- Nie, nie może. Pójdę do Chris'a. Mieszka na przeciwko, znacie się?
- Tak, bardzo dobrze. Okej, ale nie wracaj zbyt późno - przytaknęłam i poszłam w kierunku domu Chris'a. Gdy się odwróciłam Louis właśnie wchodził do domu, odwrócił się i mi pomachał, odwzajemniłam gest, jednak gdy wszedł do domu udałam się szybkim krokiem w przeciwną stronę, nie miałam ochoty teraz na nikogo patrzeć i nikogo słuchać. Poznałam Zayna i nie wiem co robić,  a co jeżeli sąsiedzi z naprzeciwka okażą się moimi najlepszymi przyjaciółmi z dzieciństwa? Nie wiem co robić, jestem sama w wielkim mieście. Zostałam sama...
Chodziłam po mieście już kilka godzin, wypiłam już z 2 kawy i 3 piwa. Nic mi to nie dawało, nie miałam odwagi wrócić do "domu". Będzie tam ON... Po kolejnych dwóch piwach wróciłam do miejsca w którym obecnie śpię. Była około 23.30, miałam nadzieję, że wszyscy śpią. Planowałam wejść po cichu do domu i udać się do swojego pokoju, niestety, drzwi były zamknięte na klucz, którego nie posiadałam. Zadzwoniłam dzwonkiem, raz, drugi, trzeci.. Nikt mi nie otwierał, obeszłam dom naokoło i zaczęłam się rozglądać. Zobaczyłam drabinę, spojrzałam w górę i zobaczyłam uchylone drzwi balkonowe na pierwszym piętrze. Postanowiłam tam wejść, rozstawiłam drabinę i zaczęłam się wspinać. Po około 10 minutach wchodzenia w końcu stałam na balkonie. Czemu wchodziłam 10 minut? Co "schodek" robiłam sobie przerwę, kręciło mi się w głowie i było zimno. Delikatnie uchyliłam drzwi i weszłam do środka, było ciemno.. Oczywiście musiałam się przewrócić i narobić hałasu. Ktoś zapalił światło. Kogo ujrzałam? Zayn'a Malika. Super, po prostu super, lepiej trafić nie mogłam. Podszedł do mnie i pomógł mi wstać, od razu mnie przytulił. Automatycznie odwzajemniłam gest, znowu mogłam być blisko niego, znowu mogłam poczuć jego dotyk, jego zapach, pragnęłam usłyszeć jego głos i poczuć jego wargi.
- Charlie, tęskniłem - zwrócił się do mnie moim imieniem, ale nie miałam nic przeciwko, on mógł, nachylił się nade mną i mnie pocałował, odwzajemniłam pocałunek. Włożyliśmy w to całe swoje emocje, tęsknotę, pożądanie, miłość a zarazem nienawiść...

Obudziłam się zmarznięta na werandzie. Kurwa! Nienawidzę takich snów! Już miałam nadzieję, że z Zaynem będzie dobrze, że mnie poznał i nie przestał kochać, myliłam się, nie wiem czy to kiedyś nastąpi. Wszystko mnie bolało, wstałam i podeszłam do drzwi, zaczęłam w nie walić, po chwili ktoś mi otworzył.
- Gdzieś ty była całą noc? - spytał Louis - wiesz jak się martwiłem? Wcale nie byłaś u Chris'a, byłam u niego! Jak mogłaś mnie okłamać? - po chwili na dole byli wszyscy.
- Jak mogłeś mi nie zaufać? Całą noc spędziłam  na tej pieprzonej werandzie, ponieważ nikt nie chciał mi otworzyć tych pierdolonych drzwi!
- Spokojnie.
- Jak mam być spokojna? Nie ufasz mi wujku.
- Mitchie! - powiedział poważnie.
- Porozmawiamy jak wrócę od lekarza, pojedzie któryś ze mną? - spytałam pozostałych.
- Ja pojadę - powiedział Lou.
- Ty nigdzie nie jedziesz.
- Ja mogę - powiedział Zayn, spojrzałam błagalnie na Harrego.
- Już nie pamiętasz? Ja obiecałem wczoraj z tobą jechać.
- Tylko się przebiorę - udałam się na górę, szybko umyłam i przebrałam. Miałam nadzieję, że w mojej krwi nie będzie alkoholu.
Tak cholernie chciałam jechać z Zayn'em, ale bałam się, bałam się tego. Postanowiłam również udawać.
Zeszłam na dół, wszyscy siedzieli w salonie, przysiadłam się do nich.
- Chcesz jechać po lekarzu na basen albo gdzieś? - zagadał Liam.
- Nie dzięki, wolę przyjechać się przespać..
- Nie, nie, nie. Nie będziesz spała.
- Mitchie, masz problem ze spaniem? - spytał Zayn, gdy usłyszałam jego głos po moich plecach przeszły ciarki i dostałam gęsiej skórki.
- Nie mam problemu ze snem, Louis sobie coś ubzdurał. Ja po prostu lubię spać.
- Chodź ze mną do pokoju, poradzę coś na to - wstał i podał mi rękę abym poszła z nim. Wstałam, ale nie podałam mu ręki. Razem, w dwójkę udaliśmy się na górę.

_______________________________________________________________________
Heej! 
Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa, to dla mnie bardzo dużo znaczy.
Następny rozdział mam już napisany, więc to od Was zależy kiedy dodam.
Dodaję rozdziały z kilku dniową przerwą, ale teraz mogę dodać nawet jutro. 
Zapraszam do komentowania <3
+ zapraszam Was do oceny, mimo tego że się nie znamy:
http://opisz-mnie.pl/abracadabra