Gdy Mitchie zasnęła, Zayn zaniósł ją na górę do jej pokoju. Zostałem sam z chłopcami, byliśmy zdezorientowani.
- Też to widzieliście? - pierwszy odezwał się Harry.
- Tak, co to jest za Zayn? Jakiś taki dziwny, jak nie nasz bad boy. Wiecie coś? - spytał Liam.
Nikt się nie odezwał, Zayn przez dłuższy czas nie schodził, było dopiero południe. Postanowiłem sprawdzić co z nimi. Udałem się do pokoju Mitchie, delikatnie otworzyłem drzwi i zaglądnąłem do środka. Ujrzałem niecodzienny widok. Charlie spała wtulona w Zayn'a, on ją obejmował i również spał. Po cichu się wycofałem i zszedłem na dół, gdzie siedzieli pozostali.
- Louis, co zrobisz jeżeli ona będzie chciała wrócić do domu? - spytał Liam.
- Nie mam pojęcia, na pewno nie puszczę jej samej. Mam nad nią opiekę, pojadę z nią.. Nie wiem co robić, nigdy się nikim nie zajmowałem, ciężko mi.
- Masz nas, pamiętaj, że zawsze będziemy z tobą i ci pomożemy - powiedział Harry.
- Jeszcze ta sytuacja z Zayn'em.. To wszystko jest cholernie trudne. Skąd oni się znają?
- Skąd jest Mitchie? - zapytał Nialler.
- Z Bradford.. - zamyśliłem się - przecież Malik też jest stamtąd! Może znają się z miasta..
*Mitchie*
Obudziłam się przytulona do Zayn'a. Znowu to uczucie. Przy nim czuję się bezpieczna, wiem, że nic mi nie grozi. Bawił się moimi włosami.. Jak znalazłam się w swoim pokoju?
- Już nie śpisz? - spytał swoim anielskim głosem.
- Nie, długo tu jesteś?
- Ja cię tu przyniosłem i położyłem się obok, chyba nie masz nic przeciwko?
- Oczywiście że nie. Czy oni już coś wiedzą?
- Jeszcze nie, a mają się dowiedzieć? Chcesz żeby się dowiedzieli? - kiwnęłam głową.
- Ale co my im powiemy? Oni na pewno coś podejrzewają..
- To nic Mitchie. Razem damy radę..
Podniosłam się i wstałam z łóżka, podeszłam do okna. Co teraz? Co powiemy pozostałym? "Hej, Zayn jest moim byłym, ale nie przejmujcie się, dobrze mi się mieszka z nim, chyba że przyprowadzi inną laskę, wtedy jej przywalę"
- Charlie - usłyszałam głos za sobą.
- Przestań - warknęłam.
- Zayn.. - powiedziała dziewczyna, zwracając się do swojego chłopaka, kiedy siedzieli nad jeziorem i cieszyli się sobą.
- Tak kochanie? - powiedział chłopak i pocałował ją we włosy.
- Moje imię dziwnie mi się kojarzy, nie chcę być nudną Charlie, wymyślmy coś innego, po imieniu tylko rodzice będą mi mówić..
- Jeżeli tylko chcesz. Co powiesz na Sophie albo Vanessa?
- Nie, to nie w moim stylu. Może.. - zamyśliła się.
- Mitchie! Tak, idealnie dla ciebie kochanie.
- Mitchie... Mi się podoba, idealnie. Od dzisiaj nie wymawiamy mojego imienia, obiecaj.
-Obiecuję - powiedział i złączył ich usta w namiętnym pocałunku
- Obiecałeś, nikt tu nie zna mojego imienia oprócz Louis'a i ciebie, tak ma zostać! Po co im to? Za dużo wspomnień, za dużo tego, nie wytrzymuję, nie chcę tu mieszkać.. Chcę wrócić do domu i przytulić się do mamy! Chcę do mojej mamy! - krzyknęłam i ze łzami w oczach wybiegłam z pokoju, zbiegłam na dół, pozostali siedzieli w salonie z jakimś gościem, zbytnio się tym nie przejęłam, stanęłam cała zapłakana przed moim wujkiem.
- Nie wytrzymam.. - szepnęłam - nie mogę tu zostać, przepraszam...
- Louis, co się tutaj dzieje? Kim ona jest? - spytał ten mężczyzna, na dół zbiegł Malik.
- Mitchie... - zaczął Louis, nie wiedział co powiedzieć, nie dziwie mu się. Zgodził się nad opieką nade mną, a ma same problemy, bo jakiejś gówniarze nic nie pasuje i nie potrafi pozbierać się po śmierci najbliższych. Stałam przed nim i patrzyłam mu w oczy, nie potrafiłam z nich nic odczytać, ten człowiek jest dla mnie zagadką. Zayn podszedł do nas, chwycił mnie za ramie i obrócił w swoją stronę, też płakał.
- Nie chciałem.. Zapomniałem..
- Zapomniałeś o obietnicy czy o mnie? - spytałam ledwo słyszalnie.
- O tej jednej obietnicy, naprawdę nie chciałem..
- To już nie ma znaczenia. Louis, możemy porozmawiać?
- Przecież rozmawiamy.
- Na osobności - warknęłam.
- Nie widzisz że mamy spotkanie? - spytał tamten koleś.
- Nie widzisz, że muszę w TYM momencie porozmawiać z wujkiem?
- Wujkiem? - zdziwił się - dobra, nie ważne, porozmawiacie później.
- Nie, muszę porozmawiać z nim teraz.
- To mów tutaj.
- Nie ma problemu - odwróciłam się do Louis'a - nie zostanę tutaj ani dnia dłużej, nie czuję się tutaj dobrze, wracam do Bradford, dziękuję ze wszystko co dla mnie zrobiłeś. To nie jest moje miejsce, to nie jest moja bajka - odwróciłam się do pozostałych - dziękuję, że mnie zaakceptowaliście, Harry dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś, dla mnie to dużo znaczyło. Niall, Liam dziękuję. Zayn.. - podeszłam do niego - zawsze będziesz w moim sercu, zawsze w nim byłeś, nigdy o tobie nie zapomniałem i nie zapomnę. Dziękuję wam - powiedziałam i zaczęłam kierować się w stronę schodów do swojego pokoju w celu spakowania.
- Nigdzie cię nie puszczę Mitchie - usłyszałam za sobą głos Louisa - jesteś pod moją opieką. Nie chcesz tu zostać, rozumiem to. Możemy się gdzieś przenieść, we dwójkę - podszedł do mnie i chwycił mnie za ręce - możemy nawet wrócić do Bradford, ale razem, nie zostawię cię..
- Louis, nie możesz tego zrobić! - krzyknął ten dziwny koleś - podpisałeś umowę!
- Wiem, ale nie zostawię Mitchie, jest dla mnie ważna. Jeżeli mam zrezygnować z tego wszystkiego to okej. Rodzina jest najważniejsza.
- Przecież możesz mieszkać tam, a jak będziemy mieli koncert to przylecisz na próbę i wrócisz do domu - powiedział Niall.
- Tak nie można! A wywiady, sesje?
- W dupie mam wywiady i sesje! Rodziny się nie zostawia. Już raz to zrobiłem i to był najgorszy błąd w moim życiu! - wrzasnął Louis - Mitchie, nie przejmuj się tym, idź na górę się spakować, zaraz do ciebie dołączę.
Jak powiedział, tak zrobiłam. Do cholery, o co chodziło z wywiadami, koncertami i sesjami? Kim oni są? O czym ja nie wiem? Myślałam, że pojadę sama do Bradford, ale widzę, że Louis tak łatwo nie odpuści. Wiem, że nie chce zostawiać swoich przyjaciół, ale ja tu nie chcę zostać. Wiem, że jestem pieprzoną egoistką, ale inaczej w tej sytuacji nie potrafię. Wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować, szybko mi to zajęło, bo nie miałam aż tak dużo ciuchów. Razem z walizką zeszłam na dół. Zabolało mnie to co zobaczyłam. Piątka chłopaków stała przytulona do siebie.
- Przepraszam - szepnęłam, a oni oderwali się do siebie - Louis, wiem że oni są dla ciebie ważni i kochasz to co robisz, czymkolwiek to jest. Nie będę mogę patrzeć na to jak będąc ze mną będziesz smutny.. Wynajmę gdzieś w pobliżu mieszkanie i co jakiś czas będę do ciebie dzwoniła i mówiła co u mnie.
- Nie Mitchie, nigdzie sama nie pójdziesz. Jestem w stanie poświęcić się i wrócić z tobą do prawdziwego domu.
- Nie zrobię ci tego.
- Więc wynajmiemy razem gdzieś w pobliżu dom.
- Mógłbyś?
- Oczywiście. Dwie przecznice dalej jest dom na sprzedaż, wiem że właścicielowi zależy na natychmiastowej sprzedaży, także jeszcze dzisiaj się tam wprowadzimy.
- Nie mogę.. Znajdę sobie coś dla jednej osoby,
- Możesz i tak zrobimy. To będzie najlepsze wyjście.
Nie chciałam się już stawiać Louisowi.Zadzwonił do właściciela, ponieważ był on jego znajomym i omówili szczegóły. Nijaki Tom miał przywieźć nam klucze, ponieważ jest w pobliżu, W tym czasie Louis poszedł na górę się spakować. Wiedziałam że go ranię, ale zostając w tym domu ucierpiało by więcej ludzi, Może dzięki temu nie będę oglądała tak często Zayn'a i ponownie nauczę się żyć bez niego?
____________________________________________________________________
- Też to widzieliście? - pierwszy odezwał się Harry.
- Tak, co to jest za Zayn? Jakiś taki dziwny, jak nie nasz bad boy. Wiecie coś? - spytał Liam.
Nikt się nie odezwał, Zayn przez dłuższy czas nie schodził, było dopiero południe. Postanowiłem sprawdzić co z nimi. Udałem się do pokoju Mitchie, delikatnie otworzyłem drzwi i zaglądnąłem do środka. Ujrzałem niecodzienny widok. Charlie spała wtulona w Zayn'a, on ją obejmował i również spał. Po cichu się wycofałem i zszedłem na dół, gdzie siedzieli pozostali.
- Louis, co zrobisz jeżeli ona będzie chciała wrócić do domu? - spytał Liam.
- Nie mam pojęcia, na pewno nie puszczę jej samej. Mam nad nią opiekę, pojadę z nią.. Nie wiem co robić, nigdy się nikim nie zajmowałem, ciężko mi.
- Masz nas, pamiętaj, że zawsze będziemy z tobą i ci pomożemy - powiedział Harry.
- Jeszcze ta sytuacja z Zayn'em.. To wszystko jest cholernie trudne. Skąd oni się znają?
- Skąd jest Mitchie? - zapytał Nialler.
- Z Bradford.. - zamyśliłem się - przecież Malik też jest stamtąd! Może znają się z miasta..
*Mitchie*
Obudziłam się przytulona do Zayn'a. Znowu to uczucie. Przy nim czuję się bezpieczna, wiem, że nic mi nie grozi. Bawił się moimi włosami.. Jak znalazłam się w swoim pokoju?
- Już nie śpisz? - spytał swoim anielskim głosem.
- Nie, długo tu jesteś?
- Ja cię tu przyniosłem i położyłem się obok, chyba nie masz nic przeciwko?
- Oczywiście że nie. Czy oni już coś wiedzą?
- Jeszcze nie, a mają się dowiedzieć? Chcesz żeby się dowiedzieli? - kiwnęłam głową.
- Ale co my im powiemy? Oni na pewno coś podejrzewają..
- To nic Mitchie. Razem damy radę..
Podniosłam się i wstałam z łóżka, podeszłam do okna. Co teraz? Co powiemy pozostałym? "Hej, Zayn jest moim byłym, ale nie przejmujcie się, dobrze mi się mieszka z nim, chyba że przyprowadzi inną laskę, wtedy jej przywalę"
- Charlie - usłyszałam głos za sobą.
- Przestań - warknęłam.
- Zayn.. - powiedziała dziewczyna, zwracając się do swojego chłopaka, kiedy siedzieli nad jeziorem i cieszyli się sobą.
- Tak kochanie? - powiedział chłopak i pocałował ją we włosy.
- Moje imię dziwnie mi się kojarzy, nie chcę być nudną Charlie, wymyślmy coś innego, po imieniu tylko rodzice będą mi mówić..
- Jeżeli tylko chcesz. Co powiesz na Sophie albo Vanessa?
- Nie, to nie w moim stylu. Może.. - zamyśliła się.
- Mitchie! Tak, idealnie dla ciebie kochanie.
- Mitchie... Mi się podoba, idealnie. Od dzisiaj nie wymawiamy mojego imienia, obiecaj.
-Obiecuję - powiedział i złączył ich usta w namiętnym pocałunku
- Obiecałeś, nikt tu nie zna mojego imienia oprócz Louis'a i ciebie, tak ma zostać! Po co im to? Za dużo wspomnień, za dużo tego, nie wytrzymuję, nie chcę tu mieszkać.. Chcę wrócić do domu i przytulić się do mamy! Chcę do mojej mamy! - krzyknęłam i ze łzami w oczach wybiegłam z pokoju, zbiegłam na dół, pozostali siedzieli w salonie z jakimś gościem, zbytnio się tym nie przejęłam, stanęłam cała zapłakana przed moim wujkiem.
- Nie wytrzymam.. - szepnęłam - nie mogę tu zostać, przepraszam...
- Louis, co się tutaj dzieje? Kim ona jest? - spytał ten mężczyzna, na dół zbiegł Malik.
- Mitchie... - zaczął Louis, nie wiedział co powiedzieć, nie dziwie mu się. Zgodził się nad opieką nade mną, a ma same problemy, bo jakiejś gówniarze nic nie pasuje i nie potrafi pozbierać się po śmierci najbliższych. Stałam przed nim i patrzyłam mu w oczy, nie potrafiłam z nich nic odczytać, ten człowiek jest dla mnie zagadką. Zayn podszedł do nas, chwycił mnie za ramie i obrócił w swoją stronę, też płakał.
- Nie chciałem.. Zapomniałem..
- Zapomniałeś o obietnicy czy o mnie? - spytałam ledwo słyszalnie.
- O tej jednej obietnicy, naprawdę nie chciałem..
- To już nie ma znaczenia. Louis, możemy porozmawiać?
- Przecież rozmawiamy.
- Na osobności - warknęłam.
- Nie widzisz że mamy spotkanie? - spytał tamten koleś.
- Nie widzisz, że muszę w TYM momencie porozmawiać z wujkiem?
- Wujkiem? - zdziwił się - dobra, nie ważne, porozmawiacie później.
- Nie, muszę porozmawiać z nim teraz.
- To mów tutaj.
- Nie ma problemu - odwróciłam się do Louis'a - nie zostanę tutaj ani dnia dłużej, nie czuję się tutaj dobrze, wracam do Bradford, dziękuję ze wszystko co dla mnie zrobiłeś. To nie jest moje miejsce, to nie jest moja bajka - odwróciłam się do pozostałych - dziękuję, że mnie zaakceptowaliście, Harry dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś, dla mnie to dużo znaczyło. Niall, Liam dziękuję. Zayn.. - podeszłam do niego - zawsze będziesz w moim sercu, zawsze w nim byłeś, nigdy o tobie nie zapomniałem i nie zapomnę. Dziękuję wam - powiedziałam i zaczęłam kierować się w stronę schodów do swojego pokoju w celu spakowania.
- Nigdzie cię nie puszczę Mitchie - usłyszałam za sobą głos Louisa - jesteś pod moją opieką. Nie chcesz tu zostać, rozumiem to. Możemy się gdzieś przenieść, we dwójkę - podszedł do mnie i chwycił mnie za ręce - możemy nawet wrócić do Bradford, ale razem, nie zostawię cię..
- Louis, nie możesz tego zrobić! - krzyknął ten dziwny koleś - podpisałeś umowę!
- Wiem, ale nie zostawię Mitchie, jest dla mnie ważna. Jeżeli mam zrezygnować z tego wszystkiego to okej. Rodzina jest najważniejsza.
- Przecież możesz mieszkać tam, a jak będziemy mieli koncert to przylecisz na próbę i wrócisz do domu - powiedział Niall.
- Tak nie można! A wywiady, sesje?
- W dupie mam wywiady i sesje! Rodziny się nie zostawia. Już raz to zrobiłem i to był najgorszy błąd w moim życiu! - wrzasnął Louis - Mitchie, nie przejmuj się tym, idź na górę się spakować, zaraz do ciebie dołączę.
Jak powiedział, tak zrobiłam. Do cholery, o co chodziło z wywiadami, koncertami i sesjami? Kim oni są? O czym ja nie wiem? Myślałam, że pojadę sama do Bradford, ale widzę, że Louis tak łatwo nie odpuści. Wiem, że nie chce zostawiać swoich przyjaciół, ale ja tu nie chcę zostać. Wiem, że jestem pieprzoną egoistką, ale inaczej w tej sytuacji nie potrafię. Wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować, szybko mi to zajęło, bo nie miałam aż tak dużo ciuchów. Razem z walizką zeszłam na dół. Zabolało mnie to co zobaczyłam. Piątka chłopaków stała przytulona do siebie.
- Przepraszam - szepnęłam, a oni oderwali się do siebie - Louis, wiem że oni są dla ciebie ważni i kochasz to co robisz, czymkolwiek to jest. Nie będę mogę patrzeć na to jak będąc ze mną będziesz smutny.. Wynajmę gdzieś w pobliżu mieszkanie i co jakiś czas będę do ciebie dzwoniła i mówiła co u mnie.
- Nie Mitchie, nigdzie sama nie pójdziesz. Jestem w stanie poświęcić się i wrócić z tobą do prawdziwego domu.
- Nie zrobię ci tego.
- Więc wynajmiemy razem gdzieś w pobliżu dom.
- Mógłbyś?
- Oczywiście. Dwie przecznice dalej jest dom na sprzedaż, wiem że właścicielowi zależy na natychmiastowej sprzedaży, także jeszcze dzisiaj się tam wprowadzimy.
- Nie mogę.. Znajdę sobie coś dla jednej osoby,
- Możesz i tak zrobimy. To będzie najlepsze wyjście.
Nie chciałam się już stawiać Louisowi.Zadzwonił do właściciela, ponieważ był on jego znajomym i omówili szczegóły. Nijaki Tom miał przywieźć nam klucze, ponieważ jest w pobliżu, W tym czasie Louis poszedł na górę się spakować. Wiedziałam że go ranię, ale zostając w tym domu ucierpiało by więcej ludzi, Może dzięki temu nie będę oglądała tak często Zayn'a i ponownie nauczę się żyć bez niego?
____________________________________________________________________
Heej!
Jak ja uwielbiam dla Was pisać ♥
Zapraszam do zakładki: zapytaj bohatera, jeżeli macie jakieś pytania do bohaterów.
co powiecie na 15 komentarzy?
Dacie radę? :D
jejku... to jest suuuuper!
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne i nie mogę się doczekać co będzie dalej ;>
straaasznie, ale to straaaaaaaasznie wciągające są te twoje rozdziały xd
dawaj kolejny i to szybciutko! ;*
Ojej, ale się porobiło :D Czekam na następny, pozdrawiam Asiek.
OdpowiedzUsuńAwww... jaki Lou jest słodki *.*
OdpowiedzUsuńszkoda mi Mitchie ta sytuacja musi być dla niej ciężka...
na a tak ogólnie to świetny rozdział :D
ubóstwiam cie :P
czekam na kolejny ♥
xoxo
Łołołoł xD
OdpowiedzUsuńNo robi się ciekawie, nawet bardzo !
Nie moge sie doczekac , co dalej !
ah, ten opiekunczy Lou.
Zapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
O jacie!
OdpowiedzUsuńNo nie powiem, ciekawie będzie hah
Nie moge się doczekać ;)xx
Szkoda, że się przeprowadzają, choć jest jeden plus, nadal będą mieszkać w Londynie !
OdpowiedzUsuńSuper rozdział tak jak poprzednie, czekam na kolejny :) i zapraszam do siebie http://never-say-never-but.blogspot.com/ xx
czekam na następny:*
OdpowiedzUsuńEmcia
Fajny rozdział :) Dodaj szybko następny bo nie mogę się doczekać :*
OdpowiedzUsuńNie bądź taka. Dodaj następnego. Ja wyczekuję na Twoje wpisy. Pisz dla mnie XD
OdpowiedzUsuńJa też prowadzę dwa blogi i rozumiem Cię ;)
rozdział jest cudowny i czekam nn :) +zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńnext !!
OdpowiedzUsuńcudowny rodział:)pozdrawiam i czekam na nn:):)
OdpowiedzUsuńOooo jak Louis świetnie postąpił. Niesamowity. Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńTwój blog jest nieziemski<3.Nie mogę doczekać się nowego rozdziału
OdpowiedzUsuńzajebisty !!! czemu ona nie chce byc z zaynem <3 słodka para;)
OdpowiedzUsuńMitche z pewnością jest ciężko i jest mi jej strasznie szkoda. Szkoda że się wyprowadza.... Ale i tak będą w Londynie więc ok :-D Wydaje mi się, że jest jednak trochę za słodko... Ja potrzebuję jakiejś akcji :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam S :-*