*Mitchie*
Zayn tak walnął, że aż odleciałam do tyłu. Śmieszyła mnie ta sytuacja, po prostu źle chwyciłam worek.
- Wszystko w porządku - podniosłam się z miejsca i zaczęłam bić brawo, podeszłam do Malik'a.
- No proszę, ktoś w końcu zrozumiał co to znaczy walnąć, jestem dumna.
- To zaszczyt - ukłonił się i mnie przytulił - przepraszam, nie chciałem - pocałował mnie w czoło.
- Przecież wiem, wracamy do treningu?
- Ja jestem zmęczony, ale chyba im się przyda wycisk - zaśmiał się Zayn.
- Który pierwszy?
Wszyscy się cofnęli o krok do tyłu, został tylko Niall.
- No Horan, pokaż na co cię stać.
- Już chyba wolę dietetyka - powiedział smutny.
Wzięłam go za rękę i odciągnęłam kawałek dalej.
- Co jest?
- No właśnie nic nie jest.
- Oj no weź, uderz w to jak prawdziwy mężczyzna.
- Tu może być problem - zaśmiał się nerwowo.
- Ja w ciebie wierzę, teraz wystarczy, że sam w siebie uwierzysz.
- No okej, ale nie śmiej się, nie walę tak jak Zayn.
Wróciliśmy do pozostałych. Niall wziął rękawice od Zayn'a, widziałam w jego oczach strach, nie mam pojęcia od czego.. Stanęłam za workiem i go przytrzymałam.
- Nie musisz trzymać, worek nawet nie drgnie - zaśmiał się Harry.
- Jeszcze jedna uwaga, to wylądujesz za drzwiami.
- Okej, spokojnie.
Niall przyszykował się, teraz widziałam w jego oczach gniew. Jak walnął to odleciałam z workiem do tyłu, nie upadłam, ale było blisko, wróciłam na swoje miejsce i jeszcze bardziej przytrzymałam worek, walnął jeszcze raz, później szło uderzenie za uderzeniem, kontem oka spostrzegłam zdziwione miny pozostałych. Po kilku olejnych uderzeniach Niall odsunął się od worka, zdjął rękawice i rzucił na ziemie. Chłopaki od razu rzucili się na niego z gratulacjami.
Nie chciałam im tego momentu przerywać, to było ważne dla Niallera. Poszłam do łazienki, umyłam ręce i twarz. Poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Wiedziałam że to Harry, zastygłam w bezruchu, nie chciałam się ruszać, nie chciałam dać mu tej satysfakcji, poczułam pocałunki na mojej szyi, nie mogłam tego znieść.
- Odwal się ode mnie! - warknęłam - nie rozumiesz co się do ciebie mówi? Przeliterować ci?
- Mitchie? Wszystko okej?
- Zayn? - odwróciłam się do niego - przepraszam, mam ostatnio złe dni.
- O co chodzi?
- O nic - przytuliłam się do niego - potrzebuję cię, tak bardzo cie potrzebuję - byłam bliska płaczu, a miałam być silna.
- Pamiętaj, że jeżeli będziesz chciała porozmawiać, to ja od tego między innymi jestem, zawsze cię wysłucham, zawsze ci pomogę.
- Wiem, dziękuję, a czemu walnąłeś Harrego?
- Bo mnie zdenerwował.
- Czym?
- Oj Mitchie, nie musisz wszystkiego wiedzieć, to męskie sprawy.
- Że niby jesteś mężczyzną? - zaśmiałam się.
- Yyy... Chyba tak. No wiesz, mam to tam gdzie trzeba, to chyba o czymś świadczy... Oświeć mnie jeżeli się mylę.
- No dobra, twój argument mnie przekonał.
*Harry*
- Gdzie Mitchie i Zayn? - spytałem rozglądając się za nimi.
- W toalecie - Louis poruszał zabawnie brwiami. Kurwa! Miałem nie pozwalać do tego dopuszczać! Czy nawet tego nie umiem? Po chwili wyszli szczęśliwi za rękę.
- Zayn jest dobry w te klocki? - spytał Louis.
- Oj wujek, toaleta nie służy tylko do tego - zaśmiała się Mitchie, a mi od razu jakoś zrobiło się lżej na sercu.
- Spadamy? - spytał Liam, wszyscy przytaknęliśmy i udaliśmy się do samochodów. Nie miałem pojęcia jak mogę zostać sam z Mitchie, chciałem tego, ale ona chyba nie podziela mojego zdania.
Muszę zrobić coś, aby zostać z nią sam na sam. Tylko jak?
- Skoczę jeszcze do łazienki - powiedziała Mitchie i się wycofała.
- Ja też muszę - powiedziałem, Liam spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Okej, czekamy w aucie - powiedział Zayn i ruszyli w kierunku wyjścia. Poszedłem w kierunku toalet, wszedłem do damskiej, ona właśnie wychodziła z kabiny.
- Harry - jęknęła.
- Mitchie, tym razem chce tylko pogadać.
- O czym? - podeszła do zlewu i umyła ręce.
- O nas.
- Nie ma żadnych nas Harry, nigdy nie było i nigdy nie będzie.
Podszedłem do niej, chciałem ją przytulić, ale drzwi się otworzyły, w nich zobaczyłem Liam'a.
- Długo? Niall jest głodny - widziałem, że Mitchie odetchnęła z ulgą.
- Zostawisz nas na chwilę samych?
- Później pogadacie. Mitchie jedziesz z Horan'em do KFC.
- Okej - powiedziała i szybo opuściła toaletę.
Zayn tak walnął, że aż odleciałam do tyłu. Śmieszyła mnie ta sytuacja, po prostu źle chwyciłam worek.
- Wszystko w porządku - podniosłam się z miejsca i zaczęłam bić brawo, podeszłam do Malik'a.
- No proszę, ktoś w końcu zrozumiał co to znaczy walnąć, jestem dumna.
- To zaszczyt - ukłonił się i mnie przytulił - przepraszam, nie chciałem - pocałował mnie w czoło.
- Przecież wiem, wracamy do treningu?
- Ja jestem zmęczony, ale chyba im się przyda wycisk - zaśmiał się Zayn.
- Który pierwszy?
Wszyscy się cofnęli o krok do tyłu, został tylko Niall.
- No Horan, pokaż na co cię stać.
- Już chyba wolę dietetyka - powiedział smutny.
Wzięłam go za rękę i odciągnęłam kawałek dalej.
- Co jest?
- No właśnie nic nie jest.
- Oj no weź, uderz w to jak prawdziwy mężczyzna.
- Tu może być problem - zaśmiał się nerwowo.
- Ja w ciebie wierzę, teraz wystarczy, że sam w siebie uwierzysz.
- No okej, ale nie śmiej się, nie walę tak jak Zayn.
Wróciliśmy do pozostałych. Niall wziął rękawice od Zayn'a, widziałam w jego oczach strach, nie mam pojęcia od czego.. Stanęłam za workiem i go przytrzymałam.
- Nie musisz trzymać, worek nawet nie drgnie - zaśmiał się Harry.
- Jeszcze jedna uwaga, to wylądujesz za drzwiami.
- Okej, spokojnie.
Niall przyszykował się, teraz widziałam w jego oczach gniew. Jak walnął to odleciałam z workiem do tyłu, nie upadłam, ale było blisko, wróciłam na swoje miejsce i jeszcze bardziej przytrzymałam worek, walnął jeszcze raz, później szło uderzenie za uderzeniem, kontem oka spostrzegłam zdziwione miny pozostałych. Po kilku olejnych uderzeniach Niall odsunął się od worka, zdjął rękawice i rzucił na ziemie. Chłopaki od razu rzucili się na niego z gratulacjami.
Nie chciałam im tego momentu przerywać, to było ważne dla Niallera. Poszłam do łazienki, umyłam ręce i twarz. Poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Wiedziałam że to Harry, zastygłam w bezruchu, nie chciałam się ruszać, nie chciałam dać mu tej satysfakcji, poczułam pocałunki na mojej szyi, nie mogłam tego znieść.
- Odwal się ode mnie! - warknęłam - nie rozumiesz co się do ciebie mówi? Przeliterować ci?
- Mitchie? Wszystko okej?
- Zayn? - odwróciłam się do niego - przepraszam, mam ostatnio złe dni.
- O co chodzi?
- O nic - przytuliłam się do niego - potrzebuję cię, tak bardzo cie potrzebuję - byłam bliska płaczu, a miałam być silna.
- Pamiętaj, że jeżeli będziesz chciała porozmawiać, to ja od tego między innymi jestem, zawsze cię wysłucham, zawsze ci pomogę.
- Wiem, dziękuję, a czemu walnąłeś Harrego?
- Bo mnie zdenerwował.
- Czym?
- Oj Mitchie, nie musisz wszystkiego wiedzieć, to męskie sprawy.
- Że niby jesteś mężczyzną? - zaśmiałam się.
- Yyy... Chyba tak. No wiesz, mam to tam gdzie trzeba, to chyba o czymś świadczy... Oświeć mnie jeżeli się mylę.
- No dobra, twój argument mnie przekonał.
*Harry*
- Gdzie Mitchie i Zayn? - spytałem rozglądając się za nimi.
- W toalecie - Louis poruszał zabawnie brwiami. Kurwa! Miałem nie pozwalać do tego dopuszczać! Czy nawet tego nie umiem? Po chwili wyszli szczęśliwi za rękę.
- Zayn jest dobry w te klocki? - spytał Louis.
- Oj wujek, toaleta nie służy tylko do tego - zaśmiała się Mitchie, a mi od razu jakoś zrobiło się lżej na sercu.
- Spadamy? - spytał Liam, wszyscy przytaknęliśmy i udaliśmy się do samochodów. Nie miałem pojęcia jak mogę zostać sam z Mitchie, chciałem tego, ale ona chyba nie podziela mojego zdania.
Muszę zrobić coś, aby zostać z nią sam na sam. Tylko jak?
- Skoczę jeszcze do łazienki - powiedziała Mitchie i się wycofała.
- Ja też muszę - powiedziałem, Liam spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Okej, czekamy w aucie - powiedział Zayn i ruszyli w kierunku wyjścia. Poszedłem w kierunku toalet, wszedłem do damskiej, ona właśnie wychodziła z kabiny.
- Harry - jęknęła.
- Mitchie, tym razem chce tylko pogadać.
- O czym? - podeszła do zlewu i umyła ręce.
- O nas.
- Nie ma żadnych nas Harry, nigdy nie było i nigdy nie będzie.
Podszedłem do niej, chciałem ją przytulić, ale drzwi się otworzyły, w nich zobaczyłem Liam'a.
- Długo? Niall jest głodny - widziałem, że Mitchie odetchnęła z ulgą.
- Zostawisz nas na chwilę samych?
- Później pogadacie. Mitchie jedziesz z Horan'em do KFC.
- Okej - powiedziała i szybo opuściła toaletę.
- Nie wiem co kombinujesz, ale odpuść sobie - warknął Liam i wyszedł zostawiając mnie samego w toalecie. Czyżby on coś wiedział? Czy Mitchie mu coś powiedziała? Jeżeli tak, to już po mnie.
W samochodzie Liam ciągle mnie obserwował, Zayn też dziwnie na mnie spoglądał.
- Niech się pan zatrzyma - powiedziałem do kierowcy, pozostali spojrzeli na mnie zdezorientowani.
- Po co? Jeszcze trochę nam zostało - powiedział Louis.
- Przejdę się.
- Pół godziny? - zdziwił się Niall - może od razu przejdź na dietę i zacznij codziennie rano biegać.
- Oszczędź sobie, muszę się przejść - kiedy taksówkarz się zatrzymał wysiadłem.
- Harry zaczekaj! - odwróciłem sie i zobaczyłem wychodzącą Mitchie - jedźcie beze mnie - powiedziała do reszty.
- Jesteś pewna?
- Tak - Liam musi zawsze wszystko wiedzieć i być dobrym ojcem, denerwuje mnie.
- Tak - Liam musi zawsze wszystko wiedzieć i być dobrym ojcem, denerwuje mnie.
- Tak, jestem pewna, do zobaczenia w domu.
Odjechali, a my szliśmy w milczeniu.
- Więc, po co wysiadłaś?
- Widzę, że cię coś męczy.
- Aha, i teraz zabawisz się w dobrą przyjaciółkę, odpuść sobie.
- Bo co? Dlaczego taki jesteś? Bo nigdy nie będziemy razem i nigdy nie pokocham cie tak jak kocham Zayn'a?
- Tak, dokładnie dlatego! Czemu nie ja? Co jest ze mną nie tak? - zatrzymała się i spojrzała w moje oczy.
- Z tobą jest wszystko w porządku Harry, uwierz w siebie, ale nie możesz mnie tak traktować, chcę się z tobą przyjaźnić, serio, ale bez żadnego całowania, dotykania i macania - zaśmiała się - rozumiesz?
- Tak, ale nie wiem czy będę się umiał opanować, będziesz musiała zaakceptować, że czasami będę coś odwalał, oczywiście z tajniaka, żeby nikt nie widział, okej?
- Myślisz, że się na to zgodzę? - zapytała poważna - no okej, ale masz się kontrolować! - powiedziała i przytuliła mnie.
Resztę drogi przegadaliśmy, posprzeczaliśmy się i powyzywaliśmy trochę. W pewnym momencie chwyciłem ją za rękę, o dziwo nie wyrwała się, szliśmy tak dalej, ona nawet nie zdawała sobie sprawy jaką sprawia mi to radość i przyjemność. Niestety, wszystko co piękne szybko się kończy, doszliśmy przed jej dom nie weszliśmy do środka, usiedliśmy na schodach przed domem.
- Dziękuję za dzisiaj, za tę rozmowę, jesteś najlepsza.
- Nie ma sprawy, dziękuję za wyrozumiałość.
Mam nadzieję, że Harry nie będzie przesadzał, kocham Zayn'a, czuję się jakbyśmy się nie rozstali. Może i nie jesteśmy typową parą, która każda wolną chwilę musi spędzać razem, ale jesteśmy blisko ze sobą, mamy do siebie zaufanie i to jest najważniejsze, nie ma zaufania, nie ma związku. Mam nadzieję, że kolejne dni będą spokojne, będę mogła odpocząć od tego wszystkiego...
Odjechali, a my szliśmy w milczeniu.
- Więc, po co wysiadłaś?
- Widzę, że cię coś męczy.
- Aha, i teraz zabawisz się w dobrą przyjaciółkę, odpuść sobie.
- Bo co? Dlaczego taki jesteś? Bo nigdy nie będziemy razem i nigdy nie pokocham cie tak jak kocham Zayn'a?
- Tak, dokładnie dlatego! Czemu nie ja? Co jest ze mną nie tak? - zatrzymała się i spojrzała w moje oczy.
- Z tobą jest wszystko w porządku Harry, uwierz w siebie, ale nie możesz mnie tak traktować, chcę się z tobą przyjaźnić, serio, ale bez żadnego całowania, dotykania i macania - zaśmiała się - rozumiesz?
- Tak, ale nie wiem czy będę się umiał opanować, będziesz musiała zaakceptować, że czasami będę coś odwalał, oczywiście z tajniaka, żeby nikt nie widział, okej?
- Myślisz, że się na to zgodzę? - zapytała poważna - no okej, ale masz się kontrolować! - powiedziała i przytuliła mnie.
Resztę drogi przegadaliśmy, posprzeczaliśmy się i powyzywaliśmy trochę. W pewnym momencie chwyciłem ją za rękę, o dziwo nie wyrwała się, szliśmy tak dalej, ona nawet nie zdawała sobie sprawy jaką sprawia mi to radość i przyjemność. Niestety, wszystko co piękne szybko się kończy, doszliśmy przed jej dom nie weszliśmy do środka, usiedliśmy na schodach przed domem.
- Dziękuję za dzisiaj, za tę rozmowę, jesteś najlepsza.
- Nie ma sprawy, dziękuję za wyrozumiałość.
Mam nadzieję, że Harry nie będzie przesadzał, kocham Zayn'a, czuję się jakbyśmy się nie rozstali. Może i nie jesteśmy typową parą, która każda wolną chwilę musi spędzać razem, ale jesteśmy blisko ze sobą, mamy do siebie zaufanie i to jest najważniejsze, nie ma zaufania, nie ma związku. Mam nadzieję, że kolejne dni będą spokojne, będę mogła odpocząć od tego wszystkiego...
Niall ;D No no. nawet taki żarłoczek potrafi nieźle walnąć w worek ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Zayn nie będzie wyżywał się więcej na Harrym, mimo że on próbuje rozbić mu związek. Postawa Liama coraz bardziej mnie zaskakuje :) Jest taki opiekuńczy ;3
Mitchie... Super, że wszystko z Harrym wyjaśnione i może będzie "normalnie" ;D
Czekam na kolejny :*
Nie będą spokojne ja to czuję XD Świetny *-*
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty. Zapraszam do siebie:) http://papa-italiano.blogspot.com/ Pozdrawiam Gabrynka:)
OdpowiedzUsuńŚwietny. Mitchie dobrze zrobiła rozmawiając z Harrym. Może chłopak coś zrozumie. Czekam na kolejny, pozdrawiam Asiek :*
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Dobrze że Harry z Mitchie sobie porozmawiali i wyjaśnili pewne sprawy a przynajmniej mam nadzieję że Harry zrozumiał że ma się nie przystawiać do niej. Choć wydaje mi się że on i tak coś odwali. Nie mogę się już doczekać następnego :]
OdpowiedzUsuńxx
@SylwiaGorka
Rozdział fajny fajnie się czyta kiedy nowy :) jestem ciekawa
OdpowiedzUsuń