niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 26

- Jak to przespałaś się z Harry'm? - wrzasnął Louis.
- Normalnie? Dobra, wiem że źle zrobiłam, ale przynajmniej nie przeleciałam pierwszej lepszej laski w klubie! - wydarłam się.
- Zayn, chcesz mi coś powiedzieć?
- Przeleciałem jakąś blondynę w klubie.
- Ja pierdole! Co tu się dzieje? - do salonu wpadł Liam.
- To co słyszałeś - mruknął Zayn.
- Co wy robicie ze swoim życiem? - Liam stanął na przeciwko nas i zaczął mówić -  Pasujecie do siebie idealnie, nikt ani nic nie było w stanie was rozdzielić, a teraz jedna noc ma wszystko zaprzepaścić? Patrząc na was człowiek ma łzy w oczach ze wzruszenia, znacie się jak nikt inny, rozumiecie się bez słów i chcecie to kurwa zepsuć? Zraniliście siebie nawzajem, ale to wasza decyzja co zrobicie, ale każdy zasługuję na szansę, niezależnie co zrobiliście, pokażcie że wiecie co to znaczy kochać, bo miłość jest wtedy kiedy ludzie mimo tego, że się ranią są ze sobą, niezależnie od tego czy jest dobrze czy źle, życie nie jest kolorowe, ale należy walczyć o to co się kocha. Harry zrozumie co zrobił i przeprosi, ta blondyna to jednorazowa sytuacja, nie wnikam czy to coś dla was znaczyło, ale widzę że cierpicie, widzę jak wam na sobie zależy. Teraz jest trasa, Mitchie lepiej będzie jak zostaniesz, przemyślicie sobie wszystko i wtedy zobaczycie czy kochacie się mimo wszystko. Nie kontaktujcie się do końca trasy, tak będzie lepiej. Zayn, kochasz ją?
- Jak nikogo innego.
- Mitchie kochasz go?
- Najbardziej na świecie.
- Także Mitchie do domu się uspokoić, Zayn na górę, najlepiej nie gadaj z Harry'm, ochłoń, on sam przyjdzie.
- Jak mam kurwa z nim nie gadać, kiedy przeleciał moją dziewczynę?
- Musisz zapanować nad emocjami, uda wam się, ja w was wierzę - nie sądziłam, że ktoś nam wygłosi takie kazanie, taki monolog, dał mi on dużo do myślenia. Bez słowa podeszłam do Liam'a, przytuliłam się, następnie odwróciłam się i bez słowa wyszłam z domu. Na dworze spotkałam Harry'ego wysiadającego z auta.
- Mitchie...
- Nawet nie zaczynaj - poszłam w drugą stronę.

*Zayn*
- Oboje zjebaliście, mam nadzieję, że się pogodzicie - powiedział Louis.
- Przespała się z moim przyjacielem.
- A ty z jakąś nieznaną laską.
- Co zrobiłeś? - odwróciłem się i zobaczyłem Styles'a.
- To co ty!
- Zayn do pokoju, Harry to samo! - zarządził Liam.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić - warknąłem i podszedłem do Harry'ego wypychając go z domu do ogródka - to ci się nie upiecze! Postąpiłeś jak zwykły cham i prostak! - chwyciłem go za kurtkę i popchnąłem na ziemię.
- Zayn, nie rób tego - podbiegł do nas Liam - nie pogarszaj swojej sytuacji - nie reagowałem - Kurwa, Malik! Ogarnij dupę! Spierdalaj w tej chwili do domu! - wydarł się na mnie, a ja z całej siły kopnąłem Harry'ego w brzuch i wkurwiony poszedłem do swojego pokoju. W szafce przy łóżku miałem zapas alkoholu i papierosów, na jakąś przypadkową sytuację. Ta była odpowiednia.
Harry przegiął, wiedziałem że jest dupkiem, ale żeby aż takim? Nigdy bym nie przespał się z dziewczyną kumpla. Jeszcze ta blondyna, mam nadzieję, że zapomni, że nie będzie się ze mną kontaktowała. Mam nadzieję, że mnie nie poznała...
Czy mógłbym być jeszcze z Mitchie? Uważam, że tak, ale muszę mieć pewność, że nie czuje nic do tego bydlaka.


- Zayn! Zayn! ZAYN! - ktoś się wydarł nad moim uchem.
- Czego?
- Wyjeżdżamy! Po co chlałeś wczoraj? Jak ty będziesz wyglądał?
- Spierdalaj Louis, daj mi spać.
- To były twoje pierdolone marzenia, spełniłeś je, a teraz marzeniem każdej fanki jest zobaczenie na żywo jak śpiewasz, więc ruszaj tyłek i zapierdalaj pod prysznic!
- Co ty taki oschły? - spytałem siadając.
- Gdybym wiedział co będziecie przez ten związek, dawno nie byłoby mnie w zespole, siedziałbym szczęśliwy w salonie ze szczęśliwą Mitchie, a co mam? Upiła się tak samo jak ty, tylko podziękować.
- Jak to nie byłoby cię w zespole?
- Normalnie, myślisz że zostałbym z nią tutaj wiedząc, że takie coś wyjdzie? O nie mój kochany, nigdy bym jej tego nie zrobił, ale o tym pomyślę po trasie.
- Chyba nie zamierzasz odejść z zespołu! - wydarłem się wstając z łóżka.
- A mam inny wybór? Ty i Harry jesteście pokłóceni, Mitchie nie może spojrzeć mu w oczy, ja się boję zostawić ją samą tutaj, nie wiadomo co jej strzeli do głowy. Nie mamy czasu, rusz dupę!
Nie, nie, nie! On nie może opuścić zespół, on nie może z nią wyjechać, oni nie mogą odejść... Zespół nie będzie tym samym zespołem. Niby jedna noc, a potrafi wiele zmienić. Cholernie żałuję, mogłem zostać w domu i martwić się o to co robi z Harry'm albo jej nigdzie nie puszczać...

_____________________________________________________
Hej!
Ktoś to w ogóle jeszcze czyta? Jest sens pisania dalej? :D

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 25

*Zayn*
Za nic w świecie bym jej nie puścił z Harry'm, ale ona mnie się o zdanie nie pytała, ona mi to oznajmiła, co miałem zrobić? Zakazać jej i zrobić awanturę? Nie chciałem jej tego robić. Chłopaki namówili mnie na wyjście do klubu, zgodziłem się od razu, nie miałem zamiaru siedzieć i myśleć co oni tam robią, mam nadzieję, że nic głupiego.
W klubie od razu poszedłem do baru. Byłem trochę nabuzowany, musiałem odreagować. Wypiłem dwie setki, później poszedłem do loży pozostałych.
- Mitchie jest odpowiedzialna, nic głupiego nie zrobi - powiedział Payne.
- Znam Harry'ego, wiem do czego jest zdolny.
- Nie myśl o tym, zabaw się.
Po kilku piwach wspólnie wyszliśmy na parkiet, skoro Mitchie jest z Harry'm postanowiłem z kimś zatańczyć, bo co będę sam stał. Tańczyłem z jakąś ładną blondynką, każdy tańczył z jakąś dziewczyną. Alkohol zaczął działać, blondynka chyba to wyczuła, bo zaczęła się o mnie ocierać. Kiedy jestem pod wpływem mam straszną ochotę, normalnie bym się ogarnął, ale nie kiedy ktoś się o mnie ociera. Delikatnie odsunąłem od siebie blondynę i podszedłem do Liam'a.
- Dziwnie się czuję bez Mitchie.
- Zabaw się, należy ci się.
Znowu zaatakowała mnie blondyna, tym razem pociągnęła mnie za sobą do toalety...


*Mitchie*
Sama w tym momencie nie wiedziałam jak się czułam, z jednej strony wspaniale, z drugiej winna. Ja do tego doprowadziłam i nic mnie nie usprawiedliwia. Harry zerwał ze mnie stringi i rzucił gdzieś w kąt. Wiedziałam, że on tego chce, ale czy ja chciałam? Teraz nie było już odwrotu. Wszedł we mnie powoli i delikatnie patrząc mi w oczy, widziałam w nich miłość i pożądanie. To on nadawał tempo, to on rządził.
- Harry - jęknęłam.
Złączył nasze usta w pocałunek przyspieszając tempo. Harry wiedział jak ma się obchodzić z kobietami, co sprawia im przyjemność, w sprawach łóżkowych był naprawdę dobry. Niestety, tym razem nie zaspakajał moich potrzeb. nie lubię romantyków, podczas tych jego wszystkich gierek był stanowczy i brutalny, a teraz to ja musiałam przejąć kontrolę. Zdziwił się, ale pozwolił mi działać, szybsze tempo było lepsze, brutalniejsze, bardziej ekscytujące, swoje ręce położył nad moją głową, ja swoje paznokcie wbijałam w jego plecy, łóżko całe chodziło.
- Mitchie...
- Jeszcze chwilę...
Doszliśmy w tym samym momencie, Harry ponownie mnie pocałował, ten pocałunek był inny od wszystkich dotychczas z nim. Długi i namiętny. Harry wstał, założył bokserki, usiadł na łóżku, wziął mnie na swoje kolana, oplotłam go nogami chcąc być jak najbliżej niego, po prostu siedzieliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Swoimi rękoma masował moje uda.
- Żałujesz? - szepnęłam.
- To zależy od tego jak bardzo mnie teraz nienawidzisz.. - również szeptał.
- Tu nie chodzi o nienawiść.. Zraniłam Zayn'a, najgorsze jest to, że miałam tego świadomość.
- Mitchie, kocham cię - zaczął całować mnie po szyi.
- Nie możesz, musisz sobie znaleźć dziewczynę, musisz o mnie zapomnieć.
- Nie po tym co przed chwilą miało miejsce, nie po tym co wydarzyło się między nami, gdyby to nie zaszło to było by łatwiej, dużo łatwiej.
Usiadłam inaczej na jego kolanach, poczułam coś wypukłego pod sobą, zaczęłam się wiercić, chcąc inaczej usiąść.
- Błagam, przestań, nie wierć się tak - robiłam to nadal chcąc usiąść wygodnie - jeżeli zaraz nie przestaniesz to przysięgam, że nigdy nie wypuszczę cię z tego miejsca - warknął. Nie zrozumiałam o co mu chodzi, więc nadal szukałam wygodnej pozycji, ma strasznie nie wygodne nogi. Chwycił mnie mocna za biodra - przestań.
- Okej, nie podniecaj się tak.
- Kiedy nie mogę, ty tak na mnie działasz.
Kiedy mnie puścił zaczęłam od nowa to robić, teraz chcąc mu zrobić na złość.

*

Rano obudziłam się sama w łóżku, wstałam i poszłam do łazienki się umyć. Wzięłam szybki lodowaty prysznic. Włosy szybko wysuszyłam i zostawiłam loki, ubrałam krótkie spodenki i czarną bokserkę. Zeszłam na dół do kuchni, zrobiłam sobie kawę i wyszłam na ganek, gdzie znalazłam Harolda, siedział jakiś smutny. Usiadłam obok niego nic nie mówią, nawet nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Między nami miało do niczego nie dojść, miałam nauczyć go kontrolowania się względem mnie, a co wyszło? Przespałam się z nim! Czy jestem na siebie zła? Tak! I to cholernie!
- Jak bardzo mnie nienawidzisz? - spytał.
- Bardzo, ale jeszcze bardziej nienawidzę siebie.
- Mitchie..
- Dobra, stało się, muszę o tym powiedzieć Zayn'owi. Przecież on mnie znienawidzi!
- To mu nie mów.
- Czuję się źle sama ze sobą, zdradziłam go, muszę mu powiedzieć i ponieść konsekwencje tego co zrobiłam. Wracajmy już.
Wzięłam swoje rzeczy z pokoju i udałam się do samochodu, gdzie czekał już Harold. Całą drogę przejechaliśmy w milczeniu. Nie mogę go obwiniać, kontaktów też z nim nie zerwę bo chcąc nie chcąc i tak będę go widywała, mam tylko nadzieję, że Louis mnie zrozumie i pozwoli mi nigdzie nie jechać z nimi, nie teraz, muszę to wszystko przemyśleć... 

*

Harry odstawił mnie pod dom, nie wszedł do środka. Louis'a nie było, ale był Malik, siedział przygaszony na kanapie w salonie, usiadłam obok niego.
- Rozłąki chyba nam nie służą, kiedy ty jesteś z jakimś chłopakiem sama gdzieś, ja szaleję, nie panuję nad sobą..
- Zayn..
- Zrobiłem coś złego, ale niezależnie od tego co teraz usłyszysz, wiedz że cię kocham i zawsze będę. Poszedłem do klubu z chłopakami, była tam taka blondyna, ja trochę wypiłem i się napaliłem, ona zaczęła robić ze mną różnie dziwne rzeczy, zaciągnęła mnie do toalety - łzy zaczęły automatycznie spływać po moich policzkach, on poczuje się tak sama skrzywdzony jak ja - tam w toalecie nikogo nie było, poszliśmy do kabiny - nawet na niego nie miałam odwagi spojrzeć, nie potrafiłam wydusić z siebie słowa - zrobiliśmy to. Wiem, że przepraszam tutaj nic nie zmieni, ani w niczym nie pomoże - płakał. Zayn Malik płakał - ale tak cholernie cię przepraszam, zostając w domu nie potrafiłbym wysiedzieć z myślą, że ty tam jesteś z Harry'm, nic mnie nie usprawiedliwia, zdrada to zdrada, ale Mitchie to nic dla mnie nie znaczyło.. - również płakałam, żadne z nas  nie ruszyło się ze swojego miejsca - proszę, powiedz coś.
- Przespałam się z Harry'm - szepnęłam. On automatycznie wstał z miejsca, pociągnął mnie za sobą, staliśmy naprzeciwko siebie zapłakani patrząc sobie w oczy.
- Z Harry'm? Tym Harry'm? Moim przyjacielem? - krzyczał.
- Przynajmniej go znasz, a tamta blondyna? Teraz to nie ma znaczenia, wiem że zrobiłam źle i cholernie tego żałuję, zraniliśmy siebie nawzajem, dla nas nie ma już nadziei, nie wyszła nam raz, teraz też coś zjebaliśmy... Mamy tak się ciągle ranić? Tak ma wyglądać nasze dorosłe życie? Na ranieniu się? To nie wyjdzie, przepraszam - powiedziałam i wyszłam, a raczej uciekłam z domu. Po kilku minutach biegu zaczęłam iść. Czułam się źle, zraniłam go, a on zranił mnie. Zraniliśmy się nawzajem, to cholernie boli. 

*Zayn*
Chciałem za nią biec, ale teraz to by i tak nic nie dało, wybiegłem z domu Louis'a i pobiegłem do swojego, muszę dorwać tego skurwysyna. Doskonale wie ile Mitchie dla mnie znaczy. Może gdyby zrobiła to z kimś obcym to by mniej bolało? Wpadłem do domu.
- Gdzie on jest? - wrzasnąłem.
- Hej Zayn, już nacieszyłeś się Mitchie? - zaśmiał się Louis.
- Nawet mnie nie wkurwiaj. Gdzie jest Harry?
- Pojechał gdzieś, a co się stało? 
- Frajer pierdolony! - wrzasnąłem.
- Zayn, co jest? 
- Straciłem ją Louis, straciłem Mitchie... - głos mi się załamał.
- Czemu tak mówisz?
- Przeze mnie, to ja nawaliłam, jak zawsze coś spieprzyłam.. 
Gdy usłyszałem ten głos, coś we mnie pękło, kocham ją mimo wszystko, nie każdy jest idealny, ale to zdrada, teraz nawet nie wiem jak mam się przy niej zachowywać. 
- To ja wszystko spierdoliłam, jak zawsze.
- Powie mi ktoś co się stało?
- Przespałam się z Harry'm...

_________________________________________________
Hej!
Z tego co pisaliście, to większość myślała, że ktoś wejdzie do pokoju. Co myślicie o takim rozwoju spraw? 
Nie wiem kiedy kolejny :c

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 24

Kolejne dni były spokojne, czemu? Może dlatego, że nie widziałam się z nikim poza Zayn'em. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, nikt nie wspominał o Harry'm, było idealnie. W gazetach pojawiły się nasze zdjęcia i nagłówki "Zayn i tajemnicza dziewczyna, kim jest ta niewiasta?" "Nowa miłość Zayn'a Malika" W wywiadach wszyscy sprytnie unikali tego tematu. Za trzy dni One Direction wyjeżdża w mini trasę koncertową. Bardzo chciałam zostać w domu, znaleźć jakąś pracę, ale oni się a to nie zgodzili. Mój wujek się na to nie zgodził.
Dzisiaj mieli jakiś wywiad w telewizji na żywo, jako dziewczyna jednego z nich i przyjaciółka pozostałych postanowiłam oglądnąć. Gdy wywiad się zaczął coś mi nie grało, a mianowicie było ich czterech.
- Gdzie Harry? - spytała prowadząca.
- Źle się poczuł i pojechał do domu - odpowiedział Liam, w tym samym czasie ktoś zadzwonił do drzwi, poszłam otworzyć, przede mną stał Harreh.
- Nie powinieneś być na wywiadzie? Fanki na ciebie liczą.
- Nie dzisiaj, jest mi źle, serio.
- Co się dzieje? - udaliśmy się do mojego pokoju.
- Po co mam tam siedzieć? Wszyscy mają mnie za kobieciarza, za chłopaka który woli jakieś mamuśki, to boli, wiesz? Też mam uczucia, a nikt tego nie rozumie. Popełniłem raz ten błąd, jeden pierdolony raz! - krzyknął - nawet chłopaki nie chcą mnie słuchać, śmieją się ze mnie, że pewnie była ślepa, bo żadna normalna by na mnie nie spojrzała. Wiesz ile trwał mój najdłuższy związek? 2 miesiące, długo, co?
- Harry..
- Nie przerywaj mi. Jestem bezradny, wszystkie pierdolone laski lecą na moją kasę, jestem aż taki płytki? Co jest ze mną nie tak? - był bliski płaczu, po chwili pojedyncza łza spłynęła mu po policzku, podeszłam do niego i kciukiem ją starłam.
- Nie płacz - przyłożyłam swoje czoło do niego - krzycz, wyzywaj, rozwalaj wszystko co stoi na twojej drodze, ale nie płacz, proszę.
- Ta bezsilność mnie rozwala, nigdy nie czułem się kochany. Nie miałem ci tego wszystkiego mówić, bo przecież ciągle myślę jak rozbić twój związek z Zayn'em, wciąż o tobie myślę, proszę, nie weź tego jako jakiś podstęp żeby sprawić, abyśmy się zbliżyli, znalazłbym inny sposób na to, ale teraz potrzebuję cię jako przyjaciółki..
- Jestem tu, zawsze będę, możesz do mnie przyjść kiedy tylko będziesz chciał. Wiesz co jest najgorsze?
- Że jestem brzydki i patrzę tylko na siebie? - blado się uśmiechnął.
- Nie, jesteś przystojny i masz uczucia, patrzysz też na innych, w pierwszej kolejności u ciebie są twoi bliscy, fani, dopiero później ty. Najgorsze jest to, że w tym momencie widzę tylko ciebie, widzę cię u swojego boku kompletnie nie myśląc o Zayn'ie, zapominając że to z nim jestem. W tym momencie widzę tylko nas za kilkanaście lat na wsi z dziećmi, jako mojego męża i najlepszego przyjaciela. Wiem, że to złe, wiem że nie mogę tak myśleć, nie mogę myśleć tylko o sobie, ale także o Zayn'ie. Harry jeżeli jesteśmy sobie przeznaczeni, to prędzej czy później będziemy razem.
- Czemu mi to wszystko mówisz i robisz nadzieję? Mitchie, czemu?
- Mieliśmy być szczerzy wobec siebie. Mówię co czuję.
- Czy mogę? - spytał patrząc na moje usta.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... Oboje wiemy, że to na pocałunku się nie skończy, a ja jestem z Zayn'em.
- Wiem, na każdym kroku mi o tym przypominasz. Co powiesz na mały wypad dzisiaj wieczorem?
- Gdzie?
- Za miasto, wyjeżdżamy za 3 dni, więc to ostatnia szansa na zrelaksowanie się.
- No okej.
- Zostaniemy tam na noc, więc weź ciuchy na przebranie.
- JESTEŚMY! - usłyszeliśmy głos z dołu.
- Już są? Chodź na dół - zeszliśmy na dół, podeszłam do Zayn'a i się przytuliłam.
- Oglądałaś nas? - spytał Niall.
- Nie dałam rady, Harry źle się czuł, posiedziałam z nim na górze, działo się coś ciekawego?
- W sumie nic. Idziemy dzisiaj do klubu?

*Harry*
To co powiedziała Mitchie dało mi dużo do myślenia.
Zależy mi na niej, jest kimś bardzo wyjątkowym w moim życiu, jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś tak cudownego.
Pod wieczór spakowałem się i podjechałem autem pod jej dom. Wyszła ubrana w dres, w koku, bez makijażu z torbą na ramieniu, wyszedłem z auta, przywitałem się buziakiem w policzek, włożyłem jej torbę do bagażnika i usiadłem na swoje miejsce.
- Gdzie jedziemy? - spytała po pół godzinie jazdy w ciszy.
- Do domku za miastem odpocząć.  Co powiedziałaś Zayn'owi albo Louis'owi?
- Prawdę, że jadę gdzieś z tobą.
- I tak po prostu się na to zgodzili?
- Ufają mi, czemu mieli by się nie zgodzić?
- Bo jedziesz tam ze mną, może dlatego. Gdybym miał dziewczynę i ona miała by jechać z jakimś obcym typem za miasto na noc, to nie wiem czy bym ją puścił.
- Ale ty nie jesteś obcy. Harry, spraw abym cię nie znienawidziła, okej?
- W porządku.
Po kolejnej godzinie jazdy dojechaliśmy na miejsce. Miejsce Mitchie od razu przypadło do gustu. Udaliśmy się do środka, nasze rzeczy od razu zaniosłem do sypialni. Cieszyłam się, że zgodziła się ze mną tu przyjechać. Przed wyjazdem do mojego pokoju wszedł Liam i wygłosił mi monolog jak powinienem się zachowywać względem Mitchie, a jak nie powinienem. Po takim wykładzie boję się nawet na nią spojrzeć. Zszedłem na dół, Mitchie właśnie wnosiła do kuchni siatki z jedzeniem.
- Czemu to nosisz? Przecież mówiłem ci, że masz sie rozglądnąć po domku, a ja się zajmę resztą.
- Nie przesadzaj, nic mi się nie stanie jak poniosę siatkę z jedzeniem. Harry?
- Tak kochana?
- Czemu mnie tu zabrałeś?
- Mówiłaś mi dzisiaj, że wyobrażasz sobie nas za kilka lat w domku na wsi, co prawda to nie jest wieś, a jakiś domem z daleka od cywilizacji, więc pomyślałem że zabiorę cię tutaj przed trasą, spędzimy trochę czasu razem i zobaczymy jak to będzie wyglądało w rzeczywistości.
- Genialny Styles zawsze coś wymyśli - zaśmiała się.
- Uwielbiam twój śmiech - spojrzałem jej w oczy - i twoje rumieńce.
- Harry..
- Okej, już się zamykam.
Zrobiliśmy wspólnie kolację, zjedliśmy i usiedliśmy w salonie.
- Kochanie, co byś chciała porobić?
- Styles, zachowujesz się jak stary dziad. Co proponujesz?

*Mitchie*
- Co proponujesz? - śmiesznie poruszył brwiami - nawet o tym nie myśl, między nami do niczego nie dojdzie.
- Jakbyś zmieniła zdanie to wiedz, że jestem obok zwarty i gotowy - powiedział poważnie.
- Oj Harry, co ja z tobą mam.
- No właśnie nic nie masz, bo nic nie chcesz - położył mi dłoń na udzie i zaczął przesuwać nią w górę i w dół.
- Miało nie być nic takiego..
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak trudno jest się powstrzymać siedząc obok kogoś takiego jak ty.
- No to właśnie zaczniemy cię uczyć samokontroli, co powiesz na to?
- W jakim sensie?
- Najpierw musimy się napić - poszłam do kuchni  i wróciłam z czterema piwami.
- Co kombinujesz?
- Zobaczysz - wypiliśmy po jednym piwie i otworzyliśmy kolejne. Chciałam, żeby Harold przez ten wyjazd nauczył się kontrolować i trzymać ręce przy sobie, chciałabym również żeby znalazł sobie dziewczynę, ale tym zajmę się później. Przy kolejnym piwie obmyślałam plan, już miałam jakiś pomysł, ale musiałam go bardziej obmyślić.
Usiadłam na przeciwko niego.
- Co ci się najbardziej we mnie podoba?  - spytałam patrząc mu w oczy.
- Oczy, włosy, twój śmiech, to że jesteś sobą, to jak się rumienisz, twoją postawę wobec innych..
- Okej, starczy. Co ci się we mnie nie podoba?
- To, że boisz się ryzyka, że nie chcesz nawet ze mną spróbować być, że się mnie boisz.
- Nie boję się ciebie, przeraża mnie myśl, że będąc z tobą sam na sam ulegnę ci.
- Mitchie...
- Przejdźmy dalej. Czemu ja? Czemu zacząłeś działać jak zeszłam się z Malik'em?
- Podobasz mi się od samego początku, ale Malik mnie zawsze podpuszczał, nie chcę o tym gadać.
- O czym myślisz?
- O tym jak bardzo chcę cię pocałować?
- To czemu tego nie zrobisz?
- Bo wiem, że tego nie chcesz i obiecałem Liam'owi że nie zrobię nic czego będę później żałował.
- Żałował byś?
- Tylko wtedy, gdybyś mnie przez to znienawidziła.
- Chciałbyś być teraz gdzieś indziej?
- Nawet sobie nie wyobrażam, abym mógłbym być teraz gdzieś indziej, czuję że jestem na dobrym miejscu, w określonym czasie i z tą osobą co powinienem.
- Dziękuję, to miłe.
- Jak mi idzie?
- Dobrze, chyba..
- Mógłbym cie teraz pocałować, ostatni raz, tak porządnie, tym samym to kończąc?
- Pocałunek to też zdrada.
- Ostatni raz...
Nic nie odpowiedziałam, on najwyraźniej uznał to jako zgodę, wstał ze swojego miejsca, podszedł do mnie, wziął mnie na ręce i usiadł ze mną na kolanach. Spojrzał w moje oczy przygryzając swoją wargę. Delikatnie zaczął się do mnie zbliżać, przymknęłam oczy, delikatnie musnął moje usta, myślałam że to koniec, zanim zdążyłam otworzyć oczy wpił się w moje usta z agresją, namiętnością i pożądaniem. Jaka ja jestem głupia! Harry całuje nieziemsko! Odwzajemniłam pocałunek, gdy rozszerzył moje wargi językiem, rękoma błądził po moich plechach. Wiedziałam, że robię źle, odsunęłam go od siebie, wstałam i poszłam do sypialni, położyłam się na łóżku na brzuchu, zaczęłam się zastanawiać nad tym wszystkim. Harry wprowadził mnie w taki stan, że jeżeli teraz do mnie podejdzie to sama się na niego rzucę, miałam na niego ogromną ochotę, chociaż wiem że to złe. Nagle poczułam jak łóżko się ugięło pod wpływem czyjegoś ciężaru, po chwili poczułam czyjąś rękę na moim pośladku, nie czyjąś tylko Harrego.
- Przestań.
- Wiem że tego chcesz, ja też tego chcę, Mitchie, wszystko jest dla ludzi. 
Odwróciłam się na plecy i przyciągnęłam go bliżej siebie łącząc nasze usta w pocałunku. Położył się na mnie, po chwili odwrócił się tak, że to ja leżałam na nim. Nie przestawał mnie całować, ściągnął moją bluzkę, ja zajęłam się odpinaniem jego koszuli. Znowu odwrócił nas tak, że to ja leżałam na dole, Harry zjechał z pocałunkami na moja szyję, włożył ręce pod moje plecy szukając zapewne rozpięcia od stanika, na chwilę się oderwał od mojej szyi i spojrzał na mnie w pytającym wyrazem twarzy.
- Słyszałeś kiedyś o zapięciu z przodu? - spytałam się śmiejąc. Od razu go rozpracował i rzucił stanik w kąt. 
Ściągnął moje dresy, leżałam przed nim w samych majtkach, ze swoimi spodniami sam sobie poradził. Ponownie wrócił do ust, jego dłoń powędrowała do czułego miejsca, nie przestając mnie całować drażnił mnie przez materiał majtek. Przez pocałunek było słychać moje jęki, co oczywiście go cieszyło, bo uśmiechał się przez pocałunek. 
- Harry..
- Nic nie mów..
- Proszę..
- Nie teraz, proszę.. Nie przerywaj nam tej chwili, to jest nasz czas - jęknął błagalnie.
- Nie o to chodzi.
- A o co?
- Chcę cię poczuć, teraz, natychmiast! - jęknęłam. 
- Ale Zayn.. 
- W dupie mam Zayn'a chcę ciebie skarbie. 
Teraz to ja nas obróciłam, zjechałam pocałunkami na jego tors, przejechałam językiem wzdłuż linii jego bokserek. 
- Mitchie, co ty ze mną robisz? 
- Doprowadzam cie do szaleństwa. 
Zwinnym ruchem zdjęłam jego bokserki, przede mną leżał Harry Styles w całej okazałości. Miałam już tego powoli dość, Harry znowu nas obrócił. Przerwał na chwilę pocałunki i spojrzał mi w oczy. 
- Jesteś pewna? 
- Nie, ale chcę tego. 
- Okej- chciał wstać ale nie pozwoliłam mu na to - zabezpieczenie..
- Biorę tabletki. 
Nagle stało się coś co nigdy nie powinno się wydarzyć...

_________________________________________________
Jak myślicie co się stało? 
Mitchie prześpi się z Harry'm czy ktoś wpadnie do pokoju? 
Zapraszam do ankiety :D

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 23

*Mitchie*
Zayn tak walnął, że aż odleciałam do tyłu. Śmieszyła mnie ta sytuacja, po prostu źle chwyciłam worek.
- Wszystko w porządku - podniosłam się z miejsca i zaczęłam bić brawo, podeszłam do Malik'a.
- No proszę, ktoś w końcu zrozumiał co to znaczy walnąć, jestem dumna.
- To zaszczyt - ukłonił się i mnie przytulił - przepraszam, nie chciałem - pocałował mnie w czoło.
- Przecież wiem, wracamy do treningu?
- Ja jestem zmęczony, ale chyba im się przyda wycisk - zaśmiał się Zayn.
- Który pierwszy?
Wszyscy się cofnęli o krok do tyłu, został tylko Niall.
- No Horan, pokaż na co cię stać.
- Już chyba wolę dietetyka - powiedział smutny.
Wzięłam go za rękę i odciągnęłam kawałek dalej.
- Co jest?
- No właśnie nic nie jest.

- Oj no weź, uderz w to jak prawdziwy mężczyzna.
- Tu może być problem - zaśmiał się nerwowo.
- Ja w ciebie wierzę, teraz wystarczy, że sam w siebie uwierzysz.
- No okej, ale nie śmiej się, nie walę tak jak Zayn.
Wróciliśmy do pozostałych. Niall wziął rękawice od Zayn'a, widziałam w jego oczach strach, nie mam pojęcia od czego.. Stanęłam za workiem i go przytrzymałam.
- Nie musisz trzymać, worek nawet nie drgnie - zaśmiał się Harry.
- Jeszcze jedna uwaga, to wylądujesz za drzwiami.
- Okej, spokojnie.
Niall przyszykował się, teraz widziałam w jego oczach gniew. Jak walnął to odleciałam z workiem do tyłu, nie upadłam, ale było blisko, wróciłam na swoje miejsce i jeszcze bardziej przytrzymałam worek, walnął jeszcze raz, później szło uderzenie za uderzeniem, kontem oka spostrzegłam zdziwione miny pozostałych. Po kilku olejnych uderzeniach Niall odsunął się od worka, zdjął rękawice i rzucił na ziemie. Chłopaki od razu rzucili się na niego z gratulacjami.
Nie chciałam im tego momentu przerywać, to było ważne dla Niallera. Poszłam do łazienki, umyłam ręce i twarz. Poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Wiedziałam że to Harry, zastygłam w bezruchu, nie chciałam się ruszać, nie chciałam dać mu tej satysfakcji, poczułam pocałunki na mojej szyi, nie mogłam tego znieść.
- Odwal się ode mnie! - warknęłam - nie rozumiesz co się do ciebie mówi? Przeliterować ci?
- Mitchie? Wszystko okej?
- Zayn? - odwróciłam się do niego - przepraszam, mam ostatnio złe dni.
- O co chodzi?
- O nic - przytuliłam się do niego - potrzebuję cię, tak bardzo cie potrzebuję - byłam bliska płaczu, a miałam być silna.
- Pamiętaj, że jeżeli będziesz chciała porozmawiać, to ja od tego między innymi jestem, zawsze cię wysłucham, zawsze ci pomogę.
- Wiem, dziękuję, a czemu walnąłeś Harrego?

- Bo mnie zdenerwował.
- Czym?
- Oj Mitchie, nie musisz wszystkiego wiedzieć, to męskie sprawy.
- Że niby jesteś mężczyzną? - zaśmiałam się.
- Yyy... Chyba tak. No wiesz, mam to tam gdzie trzeba, to chyba o czymś świadczy... Oświeć mnie jeżeli się mylę.
- No dobra, twój argument mnie przekonał.

*Harry*

- Gdzie Mitchie i Zayn? - spytałem rozglądając się za nimi.
- W toalecie - Louis poruszał zabawnie brwiami. Kurwa! Miałem nie pozwalać do tego dopuszczać! Czy nawet tego nie umiem? Po chwili wyszli szczęśliwi za rękę.
- Zayn jest dobry w te klocki? - spytał Louis.
- Oj wujek, toaleta nie służy tylko do tego - zaśmiała się Mitchie, a mi od razu jakoś zrobiło się lżej na sercu.
- Spadamy? - spytał Liam, wszyscy przytaknęliśmy i udaliśmy się do samochodów. Nie miałem pojęcia jak mogę zostać sam z Mitchie, chciałem tego, ale ona chyba nie podziela mojego zdania.
Muszę zrobić coś, aby zostać z nią sam na sam. Tylko jak?
- Skoczę jeszcze do łazienki - powiedziała Mitchie i się wycofała.
- Ja też muszę - powiedziałem, Liam spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Okej, czekamy w aucie - powiedział Zayn i ruszyli w kierunku wyjścia. Poszedłem w kierunku toalet, wszedłem do damskiej, ona właśnie wychodziła z kabiny.
- Harry - jęknęła.
- Mitchie, tym razem chce tylko pogadać.
- O czym? - podeszła do zlewu i umyła ręce.
- O nas.
- Nie ma żadnych nas Harry, nigdy nie było i nigdy nie będzie.
Podszedłem do niej, chciałem ją przytulić, ale drzwi się otworzyły, w nich zobaczyłem Liam'a.
- Długo? Niall jest głodny - widziałem, że Mitchie odetchnęła z ulgą.
- Zostawisz nas na chwilę samych? 
- Później pogadacie. Mitchie jedziesz z Horan'em do KFC.
- Okej - powiedziała i szybo opuściła toaletę.
- Nie wiem co kombinujesz, ale odpuść sobie - warknął Liam i wyszedł zostawiając mnie samego w toalecie. Czyżby on coś wiedział? Czy Mitchie mu coś powiedziała? Jeżeli tak, to już po mnie. 
W samochodzie Liam ciągle mnie obserwował, Zayn też dziwnie na mnie spoglądał.
- Niech się pan zatrzyma - powiedziałem do kierowcy, pozostali spojrzeli na mnie zdezorientowani. 
- Po co? Jeszcze trochę nam zostało - powiedział Louis.
- Przejdę się.
- Pół godziny? - zdziwił się Niall - może od razu przejdź na dietę i zacznij codziennie rano biegać. 
- Oszczędź sobie, muszę się przejść - kiedy taksówkarz się zatrzymał wysiadłem.
- Harry zaczekaj! - odwróciłem sie i zobaczyłem wychodzącą Mitchie - jedźcie beze mnie - powiedziała do reszty.
- Jesteś pewna? 
- Tak - Liam musi zawsze wszystko wiedzieć i być dobrym ojcem, denerwuje mnie. 
- Tak, jestem pewna, do zobaczenia w domu. 
Odjechali, a my szliśmy w milczeniu. 
- Więc, po co wysiadłaś?
- Widzę, że cię coś męczy.
- Aha, i teraz zabawisz się w dobrą przyjaciółkę, odpuść sobie.
- Bo co? Dlaczego taki jesteś? Bo nigdy nie będziemy razem i nigdy nie pokocham cie tak jak kocham Zayn'a?
- Tak, dokładnie dlatego! Czemu nie ja? Co jest ze mną nie tak? - zatrzymała się i spojrzała w moje oczy.
- Z tobą jest wszystko w porządku Harry, uwierz w siebie, ale nie możesz mnie tak traktować, chcę się z tobą przyjaźnić, serio, ale bez żadnego całowania, dotykania i macania - zaśmiała się - rozumiesz? 
- Tak, ale nie wiem czy będę się umiał opanować, będziesz musiała zaakceptować, że czasami będę coś odwalał, oczywiście z tajniaka, żeby nikt nie widział, okej?
- Myślisz, że się na to zgodzę? - zapytała poważna - no okej, ale masz się kontrolować! - powiedziała i przytuliła mnie.
Resztę drogi przegadaliśmy, posprzeczaliśmy się i powyzywaliśmy trochę. W pewnym momencie chwyciłem ją za rękę, o dziwo nie wyrwała się, szliśmy tak dalej, ona nawet nie zdawała sobie sprawy jaką sprawia mi to radość i przyjemność. Niestety, wszystko co piękne szybko się kończy, doszliśmy przed jej dom nie weszliśmy do środka, usiedliśmy na schodach przed domem.
- Dziękuję za dzisiaj, za tę rozmowę, jesteś najlepsza. 
- Nie ma sprawy, dziękuję za wyrozumiałość. 

Mam nadzieję, że Harry nie będzie przesadzał, kocham Zayn'a, czuję się jakbyśmy się nie rozstali. Może i nie jesteśmy typową parą, która każda wolną chwilę musi spędzać razem, ale jesteśmy blisko ze sobą, mamy do siebie zaufanie i to jest najważniejsze, nie ma zaufania, nie ma związku. Mam nadzieję, że kolejne dni będą spokojne, będę mogła odpocząć od tego wszystkiego... 

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 22

WOW! 100 obserwatorów *.*
Dzieeeekuję, specjalnie na tę okazję rozdział wcześniej! <3

*

Wyszedł, tak po prostu wyszedł. Ja stałam w osłupieniu i nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć. Po chwili Harry ponownie pojawił się w moim pokoju, zamknął drzwi, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Pocałunek odwzajemniłam. Czemu? Bo jestem głupia.
- Mitchie, czemu taka jesteś? Powinniśmy być razem, wykreśl Zayn'a ze swojego życia, ja zajmę jego miejsce.
- Nie, ja go kocham Harry..
- Kłamiesz. Ty myślisz że go kochasz, a ja?
- Jesteś moim kolegą i przyjacielem mojego chłopaka - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
- Harry chodź! - wydarł się Louis.
- Gdzie idziesz?
- Spać do nich, a ty zostać z Liam'em, do jutra - powiedział i wyszedł.

Zostałam z Liam'em, siedzieliśmy w salonie i gapiliśmy się w wyłączony telewizor.
- Ja zerwałem z Danielle - powiedział nie spuszczając wzroku z telewizora. Ja milczałam, nie wiedziałam co powiedzieć - a ty całowałaś się z Harry'm - zatkało mnie.
- Skąd wiesz?
- Wasza taksówka nasz minęła, spojrzałem, zobaczyłem. Mitchie, co ty robisz ze swoim życiem?
- A ty? Kochasz Danielle.
- Kochałem jak była szczera, miła i prawdziwa, kochałem starą Danielle. Temat skończony. Co z Harry'm?
- Myślisz że czemu płakałam? On mnie przeraża, on jest straszny, powiedział że zdobędzie mnie za wszelką cenę, nie zważając na nic, że będę błagała go o więcej... Boję się go Liam, tak cholernie się boję- rozpłakałam się.


*Zayn*
Nie wiem co się dzieje z moją dziewczyną. Zawsze były z nią problemy, ale zawsze radziliśmy sobie razem. Czemu nie chciała zostać ze mną tylko z Liam'em? Co jej zrobił Harry? Postanowiłem z nim pogadać, tak jak myślałem był u siebie w pokoju, wszedłem bez żadnego pukania.
- Co ty odpierdalasz? Myślisz, że nie widzę jak na nią patrzysz? Jak ją rozbierasz wzrokiem? Myślisz, że taki głupie jestem? Doskonale wiem, że to przez ciebie płakała! Ona jest ze mną, możesz jedynie pomarzyć, że kiedykolwiek obdarzy cię takim samym uczucie jakim darzy mnie.
- No proszę, kogo my tu mamy, wdech, wydech, wdech, wydech. Tutaj nie ma twojej dziewczyny i kto cię uspokoi? - zaśmiał się - swoją drogą, ona ma bardzo dobry wpływ na ciebie.
- Nie zmieniaj tematu Styles.
- Może jeszcze mnie pobijesz? Lepiej nie, twoja dziewczyna nie będzie zbytnio ucieszona, lepiej jej pilnuj.
- Co masz na myśli?
- A po co tu przyszedłeś?
- P-po - nie dokończyłem, tak ja stałem tak mu przywaliłem, nie bronił się, przyjął cios.
- Lepiej? Ulżyło ci? Jak tak, to wypierdalaj z mojego pokoju i lepiej jej pilnuj, bo ja rąk nie umiem trzymać przy sobie.
Wkurwił mnie, a najgorsze jest to, że zaczynam się bać, że on faktycznie tak oczaruje Mitchie, że będą razem długo i szczęśliwie. NIE, NIE, NIE, NIE! Przecież jestem Zayn Malik! Ja tak łatwo się nie poddaję.

*Mitchie*
Rozmawiałam całą noc z Liam'em, pomogło mi. Teraz wiem, że kocham tylko Zayn'a. Muszę unikać Harrego. Liam zapewnił mi, że będzie przy mnie zawsze, kiedy Harry będzie chciał zostać ze mną sam.  Również porozmawiałam z nim o Danielle. On ją kochał, ale ona się zmieniła...
Postanowiłam wziąć się w garść i udowodnić Malikowi że go kocham, pokazać Harremu, że mnie nie zdobędzie, że się nie dam. Dzisiaj postanowiłam ubrać się w czarną bokserkę, szare dresy oraz moje stare, zniszczone vansy. Około 9.30 byliśmy już u nich w domu. Oczywiście wszyscy spali. Udałam się do pokoju Zayn'a. Śmierdziało tam alkoholem, papierosami oraz jego perfumami. Panował zaduch i półmrok. Podeszłam do okna, odsłoniłam rolety i otworzyłam drzwi balkonowe na oścież.
- Malik! - wydarłam się.
- Czego? - warknął.
- Coś ty z sobą zrobił? - usiadłam na krawędzi jego łóżka - oj Zayn, Zayn. Ładnie to tak pić beze mnie? Wystarczył jeden sms, a miałbyś towarzysza do picia - nie było sensu w prawieniu mu kazań, że nie powinien pić, to jego życie. Położyła się obok niego, on przybliżył się do mnie i przytulił.
- Potrzebowałem tego, przepraszam.
- Powinnam o czymś jeszcze wiedzieć? - wolałam się dowiedzieć teraz.
- Przywaliłem Harremu.
- Mocno?
- Niezbyt.
- Chyba musimy potrenować - wstałam z łóżka.
- Co?
- Wstawaj, za 15 minut na dole. Jedziemy na siłownię. Lepiej wstawaj - powiedziałam i wyszłam.
Na dole wszyscy już siedzieli przy stole.
- Zayn'a tak szybko nie zwalisz z łóżka, wczoraj sobie popił - powiedział Louis.
- Zaraz zejdzie.
- Jeszcze w to wierzysz? - zaśmiał się Niall.
- Właśnie Harry, co ci się stało w twarzyczkę? Lou będzie potrzebowała więcej czasu na przykrycie tego na następny wywiad - zaśmiał się Louis.
- Kto to Lou? - spytałam.
- Nasza stylistka i makijażystka. Więc Harry co ci się stało?
- Nieważne, zasłużył, koniec tematu - odpowiedział wchodzący do kuchni Zayn.
- Gotowy? - spytałam
- Miałem 15 minut, także zostało mi 5 do wyjścia, czyli zdążę zjeść.
- Wiedzę matmę rozszerzoną - zaśmiałam się. 
- Gdzie jedziecie? - wtrącił Niall.
- Tam gdzie byś nigdy sam z siebie nie dotarł.
- Dietetyk? - wrzasnął z przerażeniem.
- Nie, na siłownię jedziemy - odpowiedział mu Malik - jestem gotowy, jedziemy? 
- Pewnie - wstałam i wyjęłam butelkę wody z lodówki.
- Jadę z wami.
- Ja też.
- Ja też.
- No to ja też - spojrzałam na wszystkich, wszyscy szybko pobiegli na górę. Po pięciu minutach byli już na dole ubrani w dresy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - powiedziałam zniesmaczona - chętnie byśmy z wami pojechali, ale dzisiaj jest najmniej odpowiedni moment.
- Czemu? - spytał Liam.
- Jadę z Zayn'em potrenować, porządny trening, nie ma czasu na wygłupy. Sorry chłopaki.
- Będziemy poważni.


Nadal nie byłam przekonana, aby jechali z nami, ale już nic nie mówiłam. Właśnie kończyliśmy rozgrzewanie i rozciąganie. Oni już wymiękali, jedynie Zayn się trzymał mimo kaca. Widziałam że się starał, gdyby się nie rozciągnął na następny dzień nie mógłby się ruszać. 
Podeszłam z Zayn'em do worka treningowego. Założył rękawice. Ja stanęłam i przytrzymywałam worek. 
- Mitchie, daj, ja z nim to zrobię - powiedział Louis podchodząc do mnie.
- Poradzę sobie - powiedziałam spokojna. Widziałam, że Zayn już szykuje się aby walnąć w worek i rozładować emocje.
- Lepiej zostaw to mnie.
- Poradzę sobie, okej? - wrzasnęłam, nic nie powiedział, po prostu się odsunął. Przytrzymałam worek, Zayn walnął, kiedyś walił mocniej.
- Okej? - spytał się mnie. 
- Ze mną czy z tobą? Ze mną tak, z tobą nie. O mnie się nie martw, poradzę sobie, a ty lepiej popracuj nad uderzeniem.
- Sugerujesz coś? 
- Tak, jesteś słaby.

*Harry*
Zamiast zająć się sobą obserwowaliśmy poczynania Zayn'a i Mitchie. Oni nas zawsze szokują, tak było i tym razem. Jak Zayn walnął Mitchie nawet nie drgnęła.
- Okej? - spytał się jej Zayn, jej odpowiedź zadziwiła nie tylko mnie, zadziwiła nas wszystkich. 
- Jesteś słaby!
- Ja jestem słaby? Nie chciałem żeby coś ci się stało! - wydarł się Malik.
- Po pierwsze, nie krzycz na mnie, po drugie, mi się nic nie stanie, po trzecie, wyrzuć z siebie złe emocje, skup się na tym co ci dobrze wychodzi. 
Znowu wrócili do treningu, Zayn walił mocniej, momentami chciałem wstać i pomóc Mitchie, ale Louis mnie zatrzymywał i mówił, abyśmy im nie przeszkadzali. 
- My jej jeszcze chyba tak naprawdę nie znamy - zaśmiał się Niall. W sumie to miał rację, mało o niej wiemy, ona ogólnie mało o sobie mówi, jest taka tajemnicza, ale jaka piękna... Harry, ogarnij się!
Przyglądałem się jak Mitchie drze się na Malik'a.
- Przyłóż się! Walnij jak mężczyzna! Moja babcia mocniej waliła! - Zayn walnął tak mocno, że Mitchie odleciała do tyłu na jakąś ścianę, przeraziłem się, wszyscy zerwaliśmy się z miejsc i podbiegliśmy do niej. 
- Co ty odpierdalasz? - wydarłem się na Malik'a.
- Kazała walić to waliłem! 
- Ej, wszystko w porządku - powiedziała Mitchie i wstała. 
- Wyglądasz blado - zauważył Niall.

___________________________________________________
Heej!
Wasze liczne komentarze dały mi siłę do napisania tego rozdziału! 

Dzieeeekuje za 100 obserwatorów! <333
Nie sądziłam, że tyle kiedykolwiek Was będzie! 
Do następnego!

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 21

Było mi źle, cholernie źle z tą myślą. Całowałam się z Harry'm, może i Zayn się nie dowie, ale mnie to będzie rozwalało od środka. Kiedy druga taksówka pojawiła się przed domem spojrzałam na Zayn'a, wysiedli wszyscy, Harry również pojawił się obok. Spojrzałam na nich wszystkich, dopiero teraz to wszystko do mnie dotarło ze zdwojoną siłą, łzy zaczęły spływać po moich policzkach, Zayn chciał podejść, ale zatrzymałam go pokazując, żeby się zatrzymał.
- Muszę pobyć sama - powiedziałam i zapłakana pobiegłam do domu, nie mogłam otworzyć drzwi, ręce mi się trzęsły. Ktoś mi zabrał klucz i otworzył drzwi. Po chwili mnie przytulił, Louis.. Zawsze pomoże. Wtuliłam się w niego.
- Odejdź, chcę zostać sama.
- Nigdzie nie idę - powiedział stanowczo.
- Co ty jej zrobiłeś? Nawet przez pięć minut nie możesz się ogarnąć i zachować? - usłyszałam głos Zayn'a.
- Nic nie wiesz to się nie odzywaj - powiedział spokojnie Harold.
- Ale widzę!
- Zayn nie! - odwróciłam się i zobaczyłam Zayn'a rzucającego się na Harrego.
- Javadd! - wydarłam się, automatycznie zastygł - odejdź od niego - odsunął się na bezpieczną odległość - odwróć się od niego - wykonał polecenia - wdech, wydech, wdech, wydech - podeszłam do niego i przytuliłam od tyłu - spokojnie, wyrzuć całą agresje, jestem z tobą, nic się nie dzieje..
- Ale kiedy ty płaczesz, a ja nie wiem czemu! - wydarł się i odsunął ode mnie, spojrzał w moje oczy, był wściekły, widziałam to w jego oczach.
- Nie rób i nie mów nic czego będziesz później żałował, bo to może nie zostać ci wybaczone - powiedziałam spokojnie, chciało mi się płakać, że doprowadziłam go do takiego stanu, wiedziałam że to moja wina.
- Martwię się o ciebie.
- Agresją? Rozumiem wszystko, ale to nie jest rozwiązanie. Teraz pójdę do domu, ty pójdziesz do swojego, zapomnimy o całej tej akcji, dobrze?
- Ale..
- Nie, Harry to twój przyjaciel, nie będziesz się z nim kłócił, to nie jego wina. Po prostu nie chcę o tym rozmawiać..

*Harry*
Po prostu stałem tam i przyglądałem się całej sytuacji. Nieźle dostałem od Malik'a, bić to on się umie, nie powiem, że nie. Gdyby nie Mitchie to dostałbym jeszcze bardziej. Jak ona umie zapanować nad nim, gdzie ona była wcześniej? Źle zrobiłem doprowadzając ją do takiego stanu, ale z Zayn'em i tak długo nie wytrzyma, a ja nie mogę patrzeć jak są w sobie zakochani, ona nie może być aż tak idealna na jaką wygląda, złamię ją, wymięknie. Może i jestem głupi, ale wiem że osiągnę swoje. Będzie moja, nawet kosztem przyjaźni, będzie mnie błagała o więcej.
- Wow, nie doceniałem jej - mruknął Niall.
- Ja też, niesamowicie nad nim panuje - Zayn gwałtownie odsunął się od niej, ta zaczęła coś do niego mówić na spokojnie, a ten się uspokoił.
- Niesamowite - powiedział Louis podchodząc do nas.
- Dokładnie.
- Coś ty jej zrobił Harry?
- Ja? Nic, całą drogę rozmawialiśmy, a później uciekła z taksówki, resztę znacie.
- Jesteś pewny, że nie zrobiłeś i nie powiedziałeś czegoś niestosownego?
- Jestem pewny - nie kłamałem, dla mnie to nie było nic niestosownego.
- Okej, powiedzmy że ci wierzę.
Zayn odszedł od Mitchie i ruszył w moim kierunku, mijając nas powiedział, że jeszcze ze mną nie skończył i ruszył w kierunku domu. Mitchie poszła do swojego, a za nią Louis.
- Gdzie Liam? - spytałem dopiero teraz zauważając nieobecność przyjaciela.
- Pojechał z Danielle, podobno muszą porozmawiać, mam nadzieję że się rozstaną - mruknął Niall i podbiegł do Zayn'a.
Znowu ja jestem tym złym, nie moja wina, że Mitchie mi się podoba i że jest w związku z Malikiem kiedy tak naprawdę ze mną było by jej o wiele lepiej. Zdobędę ją, jeszcze nie wiem jak, ale ona będzie moja.

*Mitchie*
Louis siedział obok i próbował wydusić ode mnie cokolwiek, ale się nie dałam, bo co ja mu miałam powiedzieć? Całowałam się z Harrym w toalecie i w taksówce, w klubie mnie obmacywał i powiedział, że zdobędzie mnie za wszelką cenę? Lou by się wściekł, to jest pewne. Nie wiem co by zrobił, nie wiem co by Zayn zrobił gdyby się dowiedział, nikt nie może się o tym dowiedzieć. NIKT.


- Mogę spać z tobą? - głowa Louisa pojawiła się w drzwiach - boję się sam spać.
- Powiedział dorosły mężczyzna bez żony, dzieci, z bratanicą na utrzymaniu - powiedziałam - jestem tylko niepotrzebnym ciężarem, nie powinieneś po mnie przyjeżdżać, nie zasługuje na to wszystko, powinnam siedzieć sama w domu dziecka. Przepraszam - wstałam z łóżka - strasznie cię przepraszam, jestem tylko cholernym ciężarem dla ciebie, dla wszystkich. Przepraszam, że nie jestem idealna, przepraszam, że sprawiam problemy, kiedy sama nie potrafię sobie z nimi poradzić. Czuję się źle sama ze sobą.Czuję że was wykorzystuję, że ciebie wykorzystuję. Czemu jesteś dla mnie taki dobry? Czemu? - zaczęłam wrzeszczeć - Co Zayn we mnie widzi? Jestem nieudacznikiem, utrzymuję się z twoich pieniędzy, nie pracuję, nie uczę się! Jestem zerem! Mam pełno wad! Same jebane wady! - chodziłam w tą i z powrotem po pokoju, a Louis stał bezradny i nie wiedział co zrobić -jestem nikim, nie mogę tak dłużej - uklęknęłam na ziemi i wybuchnęłam płaczem.

*Narrator*
Kiedy Mitchie wyrzucała z siebie wszystko co w niej siedziało, do jej i Louis'a domu przyszli pozostali członkowie One Direction, usłyszeli krzyki, więc udali się na górę, zastali tam niecodzienny widok, Mitchie podniosła się z łóżka i zaczęła wrzeszczeć, oni stanęli za Louisem i słuchali jej monologu, co chwilę spoglądali na siebie zdezorientowani, każdy bał się odezwać. Najbardziej zabolały ich słowa: "Czuję że was wykorzystuję, że ciebie wykorzystuję"  "Co Zayn we mnie widzi? Jestem nieudacznikiem" "jestem nikim".
Opadła na podłogę i się rozpłakała, jako pierwszy podbiegł do niej Liam, usiadł obok niej i przyciągnął ją do siebie, szepcząc jakieś słowa, zwroty aby ta się uspokoiła, nie pomogło, zerwała się na równe nogi i spojrzała na nich cała zapłakana.
- Nawet tutaj nie możecie dać mi spokoju?
- Mitchie, o czym ty mówisz, co się z tobą ostatnio dzieje? Jakie ostatnio, od dzisiaj jesteś taka - powiedział Harry - zmieniłaś się.
- Ja się nie zmieniłam, wy mnie dopiero poznaliście - powtórzyła słowa Harolda sprzed kilku godzin..
- Charlie - Zayn przybrał jej taktykę, wysunął się delikatnie przed szereg i podszedł do niej - spokojnie, jestem tutaj.
- Przecież cię kurwa widzę. Na oczy mi jeszcze nie padło - odparła zdenerwowana, taktyka się u niej nie przyjmie, kiedy Mitchie jest zdenerwowana nie można do niej podchodzić, ona sama się uspokoi, najwyraźniej Zayn zapomniał o tym małym szczególe.
- Po prostu wyjdźcie!
Nikt nie ruszył się z miejsca.
- Nie zostawimy cię - powiedział Liam.
- Ty możesz zostać, reszta proszę wyjdźcie. 

*Mitchie*
Powoli zaczęli się wycofywać, Liam poszedł jeszcze porozmawiać z Louis'em, jako ostatni został Harold, zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie, kosmyk moich włosów założył za ucho, swoją dłonią przejechał po policzku, chwycił mnie za biodra i przyciągnął bliżej siebie, swoje czoło przyłożył do mojego. Był teraz taki delikatny, taki czuły, jak nie on.. Spojrzał mi w oczy, był w nich ból. Spojrzał na moje wargi i przygryzł swoją dolną wargę. Delikatnie mnie pocałował.
- Harry nie.. Proszę.. 
- Mitchie.. - szepnął do mojego ucha, zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
- Nie.. - delikatnie go od siebie odsunęłam, przynajmniej próbowałam, to nic nie dawało, stał tak jak stał. 
- Wiem, że tego chcesz, ale nie teraz, za dużo świadków, kiedy indziej, obiecuję - szepnął, jeszcze raz musnął moje usta i wyszedł z pokoju... 

_______________________________________________________________
Boom! Boom! Boom! 
Jest nowy! 
Co myślicie?
Harry rozkocha w sobie Mitchie czy ta zostanie wierna Malik'owi?
Do następnego! <3

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 20

Klub..
Tam zawsze z Mitchie mogliśmy poszaleć, nie przejmować się innymi, liczyliśmy się tylko my.
Niestety, tym razem było inaczej. Panna idealna musiała pokazywać na każdym kroku jakiego ma wspaniałego chłopaka i jak dobrze się bawi. Ciągle tańczyli obok nas i "niechcący" na nas wpadali.
- Mitchie, chcesz jej pokazać kto tu rządzi? - spytałam się mojej dziewczyny kiedy diva poszła usiąść.
- Co masz na myśli?
- Porwij do tańca Liam'a i tańczcie przed naszą lożą, mamy doskonały widok na parkiet, więc zabaw się z nim.
- Nie będziesz zazdrosny?
- Będę, ale widok Danielle mi to zrekompensuje - zaśmiałem się.

*Mitchie*
Tak jak powiedział Zayn wyciągnęłam Liam'a na parkiet.
- Więc Li, zabawimy się, co? Wiesz o co mi chodzi..
- Okej, ale jak Danielle ci coś zrobi to nie do mnie pretensje.
- Spoko, ale obiecaj mi, że jak ta żmija wyjedzie wbijasz do mnie na noc.
- Ale bez całowania - zaśmiał się.
- Zgoda - wyszliśmy na parkiet i zaczęliśmy normalnie tańczyć, my jak to my zaczęliśmy tańczyć odważniej, zaczęłam się ocierać o niego, pomagał mi w tym, trzymał mnie za biodra i kołysał się ze mną. Gdy spojrzałam na Danielle kipiała z niej złość, po chwili wzięła Harrego i wyszła z nim na parkiet. Harry jak to Harry, gdy nadarzy się okazja obmacywania i ocierania się o siebie korzysta. Po chwili pojawili się obok nas, zaczęli tańczyć w podobny sposób do naszego.
- Jesteś zazdrosny?
- O dziwo nie, nie robi mi już co robi. Nie zależy mi na niej, dziękuję że pokazałaś mi jaka ona jest.
Wróciliśmy do stolika, usiadłam obok Zayn'a, on zaczął masować wewnętrzną część mojego uda, starałam się nie reagować, na początku mi to wychodziło, spojrzałam na parkiet, moje oczy spotkały się z oczami Harrego, błagam mnie nimi, abym uwolniła go od Danielle.
- Zayn, dokończysz później to co zacząłeś, dobrze? - szepnęłam mu na ucho i poszłam na parkiet, odepchnęłam Danielle i pociągnęłam Harrego za rękę, udaliśmy się w stronę toalet, ponieważ tam było najciszej.
- Dziękuję, uratowałaś mnie, ale nie chciałem wam przerywać.
- Co? - Harry podszedł do mnie, jego ręka wylądowała na moim udzie, zaczął jechać nią wyżej.
- Widziałem co Zayn robił - zaśmiał się i wziął rękę - zazdroszczę mu.
- Czego?
- Domyśl się. Mogę cię pocałować?
- Nie wiem czy to dobry pomysł.. - myślałam, że odpuścił bo odszedł, on natomiast miał inny plan, podszedł do drzwi i zamknął je na klucz, wrócił do mnie.
- To jest dobry pomysł, wręcz idealny. Obiecuję, że nikt się nie dowie, tej jeden jedyny raz pozwól dotknąć mi swoich warg, nie proszę o dużo.
- Nie chcę zranić Zayn'a.
- Jak się dowie, to zwalisz na mnie - pewnym ruchem chwycił mnie w pasie i posadził na umywalce.
- Harry...
- Nic nie mów - szepnął, po czym wpił się moje wargi, całował inaczej niż Zayn. Całował agresywnie, wręcz nachalnie.. Nie odwzajemniłam na początku, ale gdy rozchylił językiem moje usta coś we mnie pękło, przyciągnęłam go nogami jeszcze bliżej, on jedną rękę trzymał na moich plecach, a drugą masował moje uda.
- Mitchie.. - jęknął, zdjął mnie z umywalki i przycisnął do ściany podnosząc mnie, poczułam wypukłość w jego spodniach, oderwałam się na chwilę od niego i spojrzałam w jego oczy.
- Jeszcze nie - warknął i ponownie wpił się w moje usta, postawił mnie na ziemi, a moje ręka pojechała do jego spodni, delikatnie ściskając jego męskość przez materiał spodni, tym samym kończąc pocałunek.
- Nikt, rozumiesz nikt ma się o tym nie dowiedzieć - powiedziałam.
- Dobrze, ale pamiętaj, że nigdy nie mam dość i będę chciał więcej.
- Nie zrobisz tego..
- Już zrobiłem maleńka, jeszcze będziesz błagała o więcej - powiedział podchodząc bliżej - Zayn się nie dowie, ale ja zawsze dostaje to czego chcę, a chcę ciebie.
- Twoje niedoczekanie.
- Jeszcze będę cię doprowadzał do szaleństwa.
- Harry weź się ogarnij - powiedziałam, zaczęłam go się bać, ale nie dawałam tego po sobie poznać.
- Mitchie, ty mnie jeszcze nie znasz - zbliżył się do mnie, delikatnie musnął moje wargi i odszedł w kierunku wyjścia - nikomu ani słowa - i wyszedł.
Co teraz? Co on będzie ode mnie chciał? Louis przecież tyle razy zapewniał mnie, że w ich otoczeniu nic mi nie grozi. Bałam się. Postanowiłam jednak nie dawać nie po sobie poznać, wróciłam do stolika, gdzie wszyscy byli. Harry siedział koło Zayn'a. Jeżeli tak chce się bawić to chętnie pobawię się w jego grę. Podeszłam do mojego chłopaka i usiadłam mu na kolanach przodem do niego.
- Gdzie byłaś? - spytał się mnie.
- Przewietrzyć się z Harry'm, a później skoczyłam do łazienki.
- Beze mnie? - zaśmiał się.
- Z tobą będę całą noc - powiedziałam na tyle głośno, aby Harold usłyszał, później zwróciłam się do Louis'a - wujku, możesz dzisiaj nocować poza domem?
- Czemu? - spytał się, jednak po chwili zrozumiał - rozumiem, nie musisz mi tłumaczyć. Jednak czy ty nie jesteś za młoda na tego typu rozrywki? - moje policzki zaczęły płonąć, wtuliłam się w Zayn'a, swoją twarz odwracając do Harrego, który bacznie mi się przyglądał.
- Ty jej jeszcze nie znasz, uwierz mi, byliśmy z sobą trzy lata i wiem do czego jest zdolna - zaśmiał się.
- Czyli że wy.. Czyli, że ty Mitchie..- zaciął się Lou. Harry był w szoku.
- Tak, straciłam dziewictwo w wieku 15 lat z Zayn'em - powiedziałam, a raczej się wydarłam - zadowolony?
Louis, Liam i Niall wstali i bili mi brawo.
- To was śmieszy? Nie ogarniam was, siadajcie, wstyd przynosicie! - poczułam czyjąś rękę na udzie, gdy spojrzałam czyja to rękę wkurwiłam się, to Harry - bierz tą łapę - szepnęłam.
- Zayn, wracamy do domu? 
- Możemy.
- Wracajmy wszyscy. 
Jak powiedział Louis tak się stało. Mieliśmy jechać dwoma taksówkami, ja z Zayn'em, pozostali w osobnej. Chciałam teraz jechać z Liam'em, pogadać z nim czy aby na pewno jest przekonany, aby zakończyć związek z Danielle, ale stało się coś czego bym się nie spodziewała.
- Zayn. mogę pojechać z Mitchie? Muszę z nią o czymś pogadać.
- Spoko Hazz, jadę z wami.
- Wolałbym na osobności. 
- Okej, ale bez żadnych numerów - zaśmiał się, podszedł do mnie i musnął moje usta - do zobaczenia w domu - szepnął mi na ucho. 
Nie mogłam nic powiedzieć, bo Harry wziął i pociągnął mnie za nadgarstek do taksówki. Dał taksówkarzowi kasę, aby ten się nie odwracał i nie podsłuchiwał. Nie wiedziałam co o tym myśleć. 
- No Mitchie, ładnie to tak się bawić moimi uczuciami? 
- Niczym się nie bawię. Jesteś żałosny, nigdy nie będę twoja, choćby nie wiem co Styles.
- Po nazwisku do mnie? - powiedział i Przyciągnął mnie do siebie, mimo tego, że w taksówce było mało miejsca udało mu się mnie posadzić na kolanach, chciałam zejść, ale mnie przytrzymał.
- Puść, to boli - warknęłam.
- To się nie kręć. Będziesz moja prędzej czy później Mitchie.
- Nie byłeś taki, czemu się zmieniłeś? - przybrałam inną technikę. 
- Nie zmieniłem się, dopiero mnie poznałaś.  
- Harry - delikatnie musnęłam jego wargi, teraz nie będzie dawało mi to spokoju, chciałam się dowiedzieć - powiedz mi, jesteś może zazdrosny? - nie odpowiedział, odwrócił twarz w stronę szyby - jesteś zazdrosny! Ale o co?
Nic nie odpowiedział, po prostu wpił się w moje wargi, przyciągając mnie jeszcze bliżej, chociaż myślałam że to nie możliwe. Pod sobą poczułam wypukłość.
- Aż tak na ciebie działam? - spytałam odsuwając się od niego, ten przygryzł wargę.
- Mitchie, ja..
- Jesteśmy na miejscu.. - odezwał się taksówkarz. Szybko zeszłam z kolan Harrego i bez słowa wysiadłam.

_________________________________________________________
Heej!
Co myślicie o Harry'm?
Przekona Mitchie do siebie, a ta zostawi Malika? 
Moja wyobraźnia nie zna granic, więc możecie spodziewać się wszystkiego!
Do następnego!