- Jak to przespałaś się z Harry'm? - wrzasnął Louis.
- Normalnie? Dobra, wiem że źle zrobiłam, ale przynajmniej nie przeleciałam pierwszej lepszej laski w klubie! - wydarłam się.
- Zayn, chcesz mi coś powiedzieć?
- Przeleciałem jakąś blondynę w klubie.
- Ja pierdole! Co tu się dzieje? - do salonu wpadł Liam.
- To co słyszałeś - mruknął Zayn.
- Co wy robicie ze swoim życiem? - Liam stanął na przeciwko nas i zaczął mówić - Pasujecie do siebie idealnie, nikt ani nic nie było w stanie was rozdzielić, a teraz jedna noc ma wszystko zaprzepaścić? Patrząc na was człowiek ma łzy w oczach ze wzruszenia, znacie się jak nikt inny, rozumiecie się bez słów i chcecie to kurwa zepsuć? Zraniliście siebie nawzajem, ale to wasza decyzja co zrobicie, ale każdy zasługuję na szansę, niezależnie co zrobiliście, pokażcie że wiecie co to znaczy kochać, bo miłość jest wtedy kiedy ludzie mimo tego, że się ranią są ze sobą, niezależnie od tego czy jest dobrze czy źle, życie nie jest kolorowe, ale należy walczyć o to co się kocha. Harry zrozumie co zrobił i przeprosi, ta blondyna to jednorazowa sytuacja, nie wnikam czy to coś dla was znaczyło, ale widzę że cierpicie, widzę jak wam na sobie zależy. Teraz jest trasa, Mitchie lepiej będzie jak zostaniesz, przemyślicie sobie wszystko i wtedy zobaczycie czy kochacie się mimo wszystko. Nie kontaktujcie się do końca trasy, tak będzie lepiej. Zayn, kochasz ją?
- Jak nikogo innego.
- Mitchie kochasz go?
- Najbardziej na świecie.
- Także Mitchie do domu się uspokoić, Zayn na górę, najlepiej nie gadaj z Harry'm, ochłoń, on sam przyjdzie.
- Jak mam kurwa z nim nie gadać, kiedy przeleciał moją dziewczynę?
- Musisz zapanować nad emocjami, uda wam się, ja w was wierzę - nie sądziłam, że ktoś nam wygłosi takie kazanie, taki monolog, dał mi on dużo do myślenia. Bez słowa podeszłam do Liam'a, przytuliłam się, następnie odwróciłam się i bez słowa wyszłam z domu. Na dworze spotkałam Harry'ego wysiadającego z auta.
- Mitchie...
- Nawet nie zaczynaj - poszłam w drugą stronę.
*Zayn*
- Oboje zjebaliście, mam nadzieję, że się pogodzicie - powiedział Louis.
- Przespała się z moim przyjacielem.
- A ty z jakąś nieznaną laską.
- Co zrobiłeś? - odwróciłem się i zobaczyłem Styles'a.
- To co ty!
- Zayn do pokoju, Harry to samo! - zarządził Liam.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić - warknąłem i podszedłem do Harry'ego wypychając go z domu do ogródka - to ci się nie upiecze! Postąpiłeś jak zwykły cham i prostak! - chwyciłem go za kurtkę i popchnąłem na ziemię.
- Zayn, nie rób tego - podbiegł do nas Liam - nie pogarszaj swojej sytuacji - nie reagowałem - Kurwa, Malik! Ogarnij dupę! Spierdalaj w tej chwili do domu! - wydarł się na mnie, a ja z całej siły kopnąłem Harry'ego w brzuch i wkurwiony poszedłem do swojego pokoju. W szafce przy łóżku miałem zapas alkoholu i papierosów, na jakąś przypadkową sytuację. Ta była odpowiednia.
Harry przegiął, wiedziałem że jest dupkiem, ale żeby aż takim? Nigdy bym nie przespał się z dziewczyną kumpla. Jeszcze ta blondyna, mam nadzieję, że zapomni, że nie będzie się ze mną kontaktowała. Mam nadzieję, że mnie nie poznała...
Czy mógłbym być jeszcze z Mitchie? Uważam, że tak, ale muszę mieć pewność, że nie czuje nic do tego bydlaka.
- Zayn! Zayn! ZAYN! - ktoś się wydarł nad moim uchem.
- Czego?
- Wyjeżdżamy! Po co chlałeś wczoraj? Jak ty będziesz wyglądał?
- Spierdalaj Louis, daj mi spać.
- To były twoje pierdolone marzenia, spełniłeś je, a teraz marzeniem każdej fanki jest zobaczenie na żywo jak śpiewasz, więc ruszaj tyłek i zapierdalaj pod prysznic!
- Co ty taki oschły? - spytałem siadając.
- Gdybym wiedział co będziecie przez ten związek, dawno nie byłoby mnie w zespole, siedziałbym szczęśliwy w salonie ze szczęśliwą Mitchie, a co mam? Upiła się tak samo jak ty, tylko podziękować.
- Jak to nie byłoby cię w zespole?
- Normalnie, myślisz że zostałbym z nią tutaj wiedząc, że takie coś wyjdzie? O nie mój kochany, nigdy bym jej tego nie zrobił, ale o tym pomyślę po trasie.
- Chyba nie zamierzasz odejść z zespołu! - wydarłem się wstając z łóżka.
- A mam inny wybór? Ty i Harry jesteście pokłóceni, Mitchie nie może spojrzeć mu w oczy, ja się boję zostawić ją samą tutaj, nie wiadomo co jej strzeli do głowy. Nie mamy czasu, rusz dupę!
Nie, nie, nie! On nie może opuścić zespół, on nie może z nią wyjechać, oni nie mogą odejść... Zespół nie będzie tym samym zespołem. Niby jedna noc, a potrafi wiele zmienić. Cholernie żałuję, mogłem zostać w domu i martwić się o to co robi z Harry'm albo jej nigdzie nie puszczać...
_____________________________________________________
Hej!
Ktoś to w ogóle jeszcze czyta? Jest sens pisania dalej? :D
- Normalnie? Dobra, wiem że źle zrobiłam, ale przynajmniej nie przeleciałam pierwszej lepszej laski w klubie! - wydarłam się.
- Zayn, chcesz mi coś powiedzieć?
- Przeleciałem jakąś blondynę w klubie.
- Ja pierdole! Co tu się dzieje? - do salonu wpadł Liam.
- To co słyszałeś - mruknął Zayn.
- Co wy robicie ze swoim życiem? - Liam stanął na przeciwko nas i zaczął mówić - Pasujecie do siebie idealnie, nikt ani nic nie było w stanie was rozdzielić, a teraz jedna noc ma wszystko zaprzepaścić? Patrząc na was człowiek ma łzy w oczach ze wzruszenia, znacie się jak nikt inny, rozumiecie się bez słów i chcecie to kurwa zepsuć? Zraniliście siebie nawzajem, ale to wasza decyzja co zrobicie, ale każdy zasługuję na szansę, niezależnie co zrobiliście, pokażcie że wiecie co to znaczy kochać, bo miłość jest wtedy kiedy ludzie mimo tego, że się ranią są ze sobą, niezależnie od tego czy jest dobrze czy źle, życie nie jest kolorowe, ale należy walczyć o to co się kocha. Harry zrozumie co zrobił i przeprosi, ta blondyna to jednorazowa sytuacja, nie wnikam czy to coś dla was znaczyło, ale widzę że cierpicie, widzę jak wam na sobie zależy. Teraz jest trasa, Mitchie lepiej będzie jak zostaniesz, przemyślicie sobie wszystko i wtedy zobaczycie czy kochacie się mimo wszystko. Nie kontaktujcie się do końca trasy, tak będzie lepiej. Zayn, kochasz ją?
- Jak nikogo innego.
- Mitchie kochasz go?
- Najbardziej na świecie.
- Także Mitchie do domu się uspokoić, Zayn na górę, najlepiej nie gadaj z Harry'm, ochłoń, on sam przyjdzie.
- Jak mam kurwa z nim nie gadać, kiedy przeleciał moją dziewczynę?
- Musisz zapanować nad emocjami, uda wam się, ja w was wierzę - nie sądziłam, że ktoś nam wygłosi takie kazanie, taki monolog, dał mi on dużo do myślenia. Bez słowa podeszłam do Liam'a, przytuliłam się, następnie odwróciłam się i bez słowa wyszłam z domu. Na dworze spotkałam Harry'ego wysiadającego z auta.
- Mitchie...
- Nawet nie zaczynaj - poszłam w drugą stronę.
*Zayn*
- Oboje zjebaliście, mam nadzieję, że się pogodzicie - powiedział Louis.
- Przespała się z moim przyjacielem.
- A ty z jakąś nieznaną laską.
- Co zrobiłeś? - odwróciłem się i zobaczyłem Styles'a.
- To co ty!
- Zayn do pokoju, Harry to samo! - zarządził Liam.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić - warknąłem i podszedłem do Harry'ego wypychając go z domu do ogródka - to ci się nie upiecze! Postąpiłeś jak zwykły cham i prostak! - chwyciłem go za kurtkę i popchnąłem na ziemię.
- Zayn, nie rób tego - podbiegł do nas Liam - nie pogarszaj swojej sytuacji - nie reagowałem - Kurwa, Malik! Ogarnij dupę! Spierdalaj w tej chwili do domu! - wydarł się na mnie, a ja z całej siły kopnąłem Harry'ego w brzuch i wkurwiony poszedłem do swojego pokoju. W szafce przy łóżku miałem zapas alkoholu i papierosów, na jakąś przypadkową sytuację. Ta była odpowiednia.
Harry przegiął, wiedziałem że jest dupkiem, ale żeby aż takim? Nigdy bym nie przespał się z dziewczyną kumpla. Jeszcze ta blondyna, mam nadzieję, że zapomni, że nie będzie się ze mną kontaktowała. Mam nadzieję, że mnie nie poznała...
Czy mógłbym być jeszcze z Mitchie? Uważam, że tak, ale muszę mieć pewność, że nie czuje nic do tego bydlaka.
- Zayn! Zayn! ZAYN! - ktoś się wydarł nad moim uchem.
- Czego?
- Wyjeżdżamy! Po co chlałeś wczoraj? Jak ty będziesz wyglądał?
- Spierdalaj Louis, daj mi spać.
- To były twoje pierdolone marzenia, spełniłeś je, a teraz marzeniem każdej fanki jest zobaczenie na żywo jak śpiewasz, więc ruszaj tyłek i zapierdalaj pod prysznic!
- Co ty taki oschły? - spytałem siadając.
- Gdybym wiedział co będziecie przez ten związek, dawno nie byłoby mnie w zespole, siedziałbym szczęśliwy w salonie ze szczęśliwą Mitchie, a co mam? Upiła się tak samo jak ty, tylko podziękować.
- Jak to nie byłoby cię w zespole?
- Normalnie, myślisz że zostałbym z nią tutaj wiedząc, że takie coś wyjdzie? O nie mój kochany, nigdy bym jej tego nie zrobił, ale o tym pomyślę po trasie.
- Chyba nie zamierzasz odejść z zespołu! - wydarłem się wstając z łóżka.
- A mam inny wybór? Ty i Harry jesteście pokłóceni, Mitchie nie może spojrzeć mu w oczy, ja się boję zostawić ją samą tutaj, nie wiadomo co jej strzeli do głowy. Nie mamy czasu, rusz dupę!
Nie, nie, nie! On nie może opuścić zespół, on nie może z nią wyjechać, oni nie mogą odejść... Zespół nie będzie tym samym zespołem. Niby jedna noc, a potrafi wiele zmienić. Cholernie żałuję, mogłem zostać w domu i martwić się o to co robi z Harry'm albo jej nigdzie nie puszczać...
_____________________________________________________
Hej!
Ktoś to w ogóle jeszcze czyta? Jest sens pisania dalej? :D