niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 4

Poznałam już 3 jego przyjaciół. Z tego co mówił Louis powinno być ich 4, ale mieli zjawić się dopiero jutro wieczorem.. A może to ja coś źle zrozumiałam?
Obudziłam się następnego dnia o 10.00, coraz bardziej męczę się tym snem. Może powinnam iść do lekarza? Nie, nie powinnam, wtedy wyjdzie na to że Louis ma rację, a nie cierpię przyznawać komuś racji. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, pomalowałam, włosy zostawiłam rozpuszczone i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w kuchni.
- Poważnie trzeba coś zrobić z tym twoim spaniem, byłam u ciebie wczoraj wieczorem, nie dałaś się nawet obudzić, jak zjesz to jedziemy - powiedział stanowczo Louis.
- Nie - odpowiedziałam i wyjęłam z lodówki kefir.
- Czekam w aucie - powiedział i wyszedł z domu trzaskając w aucie.
- On ma rację, odkąd tu jesteś 3/4 czasu przespałaś - powiedział Harry.
- Przeszkadza ci to? Pójdę do tego jebanego lekarza, ale nie dlatego, że on tego chce, idę, bo wiem że coś jest nie tak, ale na pewno nie z nim. Podacie mi adres jakiegoś lekarza? Pojadę taksówką.
- Jedź z nim - powiedział blondyn - sprawisz mu radość.
- Radość? Przyznam mu rację, czego nie znoszę.
- Zrób to dla mnie, jedź z nim, zrobię co zechcesz - powiedział Harold.
- Wszystko co zechce? - wstał i podszedł do mnie.
- Wszystko - szepnął.
- Zgoda, ale wymyślę coś jak wrócę.
- Okej, czekam - posłał mu buziaka w powietrzu, odwróciłam się i wyszłam na zewnątrz.

*Louis*
Ja nie chcę dla niej źle, jestem od niej starszy, wiem co robić..
Wiedziałem, że ulegnie. Czekałam na nią przed autem.Zadzwonił mój telefon, Zayn
- Witam pana, jak miło że w końcu do mnie zadzwoniłeś.
- Nie wygłupiaj się, przyjedziesz po mnie na lotnisko?
- Jesteś już?
- Nie, mam samolot za chwilę, jak wyląduję to dam ci znać, okej?
- Pewnie, ale jest taka sprawa, zamieszka z nami pewna osoba, z nią przyjadę na lotnisko.
- Ładna chociaż?
- Moja bratanica, trzymaj lepiej ręce z daleka od niej - zaśmiałem się.
- Nie obiecuję - powiedział i się rozłączył.
Cieszyłem się że pozostali nie mieli nic przeciwko zamieszkaniu Charlie z nami, w sumie nie mieli wielkiego wyboru, postawiłem ich przed faktem dokonanym. Po chwili z domu wyszła Mitchie, o dziwo, była zadowolona, nie uśmiechnięta, ale nie smutna. Bez słowa wsiadła do auta, wsiadłem od razu za nią.
- Co się stało, że jesteś taka?
- Jaka? - przyjrzała mi się uważnie.
- Nie smutna..
- Harry powiedział, że jak przyjadę to zrobi coś co będę chciała i myślę, jak tego chłopaka w lokach wykorzystać.
- Tylko go nie skrzywdź - zaśmiałem się.
Po chwili byliśmy pod prywatną kliniką, nie chciałem jechać pod zwykłą przychodnię, nie chciałem narażać Mitchie na reporterów, nie teraz. Nawet nie wiem czy ona wie, że jestem w One Direction i że mieszka z piątką najbardziej pożądanych facetów na świecie. Nie no, teraz przesadziłam, ale jestem ciekawy czy wie..
W klinice od razu nas przyjęli, ze względu na to, że Mitchie nie jest pełnoletnia musiałem wejść z nią. Gdy lekarz kazał jej się rozebrać, aby ją zbadać, coś zwróciło moja uwagę, a mianowicie tatuaże na ciele Charlie, będę musiał z nią o tym później pogadać. Lekarz kazał jej zrobić jutro rano badanie krwi i wrócić po południu.
- Ale wiadomo coś doktorze? - spytałem.
- Na razie mam tylko podejrzenia, zobaczymy jutro.
Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do auta, pojechaliśmy do domu, ale niestety nie dane mi było wejść, ponieważ zadzwonił Zayn, Mitchie weszła do domu, a ja pojechałem po przyjaciela.

- Więc, gdzie masz tą bratanice? - spytał Zayn, gdy jechaliśmy do domu.
- Przestań, nie twoja liga.
- Zdziwisz się, u mnie w mieście były same fanki, z żadną nie dało się porozmawiać.. Zobaczymy jaka ona będzie..
- Zrań ją, a będziesz miał ze mną do czynienia.
Pod domem jeszcze raz powiedziałem Malikowi żeby trzymał się z daleka Charlie, ale on pierwszy wysiadł z auta i pognał do domu, byłem zmuszony wziąć jego bagaż.

*Mitchie*
W domu od razu naskoczyli na mnie domownicy pytając co mi jest, przekazałam wszystko co powiedział mi doktor oraz to, co powiedział Louis jadąc na lotnisko.
- Uważaj na Zayna, straszny flirciarz - powiedział Liam, a Niall przytaknął - oczywiście nie taki jak Harry, ale jednak.
- Ja flirciarzem!? Jak śmiesz!? - zaśmiał się Harry i położył głowę na moich kolanach.
- Wygodnie ci? - spytałam, myślałam że się podniesie, ale się myliłam.
- Tak, dziękuję że pytasz.
- Nie o to mi chodziło.
- Oj, daj mi poleżeć.
Siedzieliśmy w czwórkę i rozmawialiśmy, aż nagle drzwi wejściowe się otworzyły i stanął w nich jakiś chłopak, chyba Zayn, ale nie wiem, nie widziałam go nigdy i nie byłam w stanie stwierdzić.
Harry, Liam oraz Niall od razu poderwali się z miejsc i podeszli do niego. Zrobili grupowego misiaczka.Po chwili oderwali się od siebie, a owy chłopak podszedł do mnie.
- Hej, jestem Zayn Javad Malik - uśmiechnął się i podał mi rękę - ty pewnie jesteś Mitchie.
- Tak - powiedziałam sztucznie, obeszłam go dookoła i podeszłam do Harrego.
- Powiedziałeś że zrobisz wszystko co zechcę, zabierz mnie stąd - powiedziałam blisko płaczu, on widząc mnie w takim stanie przytaknął, wziął za rękę i wyprowadził z domu.

*Zayn*
Dopiero co poznałem dziewczynę, a ona już ucieka.
- Zrobiłem coś źle? - spytałem.
- Gdzie Mitchie uciekła z Harry'm? - spytał zdziwiony Louis wchodząc do mieszkania.
- Ja się jej tylko przedstawiłem - powiedziałem załamany siadając na łóżku.
- Mówiłem - zaśmiał Lou.
- To nie jest śmieszne, to ona jest dziwna.
- Zayn, nie znasz jej, to nie oceniaj.
- Nie zapowiada się żebym poznał ją lepiej w najbliższym czasie.
- Daj jej szansę - powiedział i wyszedł za naszymi uciekającymi.
Skądś kojarzę tą dziewczynę, ale nie mam pojęcia skąd. Twarz i ten głos, mimo tego, że nie usłyszałem za dużo poznałem go. Ale to nie możliwe.. Czyżby to była TA Charlie? Moja była... Gdybym się nie wyprowadził pewnie nadal bylibyśmy razem. Ale czy to na pewno ona? Jeżeli tak to się zmieniła, wyładniała, pewnie dojrzała.
Co mam zrobić? Podejść do niej i powiedzieć "Hej, pamiętasz mnie? Byliśmy ze sobą, przepraszam, że wyjechałem, ale teraz ty jesteś tu, może będziemy love forever?"  Od razu by mnie pogoniła. Muszę to rozegrać trochę inaczej, ale nie mam pojęcia jak...

piątek, 29 marca 2013

Rozdział 3

Obudziłam się na werandzie, a raczej ktoś mnie obudził. Tak, tak, zgadliście, to był Louis, leżałam na Harrym, on mnie obejmował.
- Jak miło, że już wstaliście. Harry, jak mogłeś ją upić? - o nie! Czemu on od razu oskarża?
- Louis, tak właściwie to.. - zaczęłam.
- Przepraszam stary, siedziałem sam, Mitchie zeszła, to ją poczęstowałem, później to wszystko wymknęło mi się spod kontroli.
- Okej, ale to ma być ostatni raz - powiedział i wszedł do domu.
- Harry, nie musiałeś..
- Musiałem, zam go, nie dałby ci spokoju, od mnie się odczepi.
- Dziękuję - powiedziałam i udałam się do kuchni. Nie miałam zamiaru przepraszać Louisa, jestem dorosła. Wyjęłam z lodówki butelkę wody.
- Masz jakieś tabletki?
- Nie, za błędy się płaci.
- Poważnie? Nie dasz mi tej tabletki?
- Nie, nie dam ci - do kuchni wszedł Harry i poprosił Harrego o tabletki, ten jednak odmówił.
- Kurwa Louis, daj mi te tabletki! - wydarł się Harry.
- Powiedziałem NIE - syknął.
- Pierdol się Louis - Harry podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i zaprowadził na pierwsze piętro do jakiegoś pokoju, powiedział że to jego. Usiadłam na łóżku, a on zaczął czegoś szukać, po chwili dał i jakieś tabletki, od razu je wzięłam i popiłam wodą.
- Dziękuję.
- Spoko, a Louisem się nie przejmuj. Przejdzie mu..
- Mam nadzieję, jeszcze raz dziękuję, idę spać.
Poszłam do siebie na górę, wzięłam prysznic i przebrałam się w za dużą bluzkę mojego taty, lubiłam ją nosić. Jeszcze nim pachniała.. Obudziłam się następnego dnia około 5.30, znowu przespałam cały dzień, nie wiem co się ze mną dzieje. Ubrałam się, pomalowałam i zeszłam na dół. Nikogo nie było. Nie chciałam siedzieć w domu, wyszłam i udałam się w nieznanym mi kierunku. Wszyscy się gdzieś spieszyli, a ja chodziłam uliczkami nigdzie się nie spiesząc. Zatraciłam się w muzyce. Po jakiejś godzinie doszłam do cudownego miejsca, było to jeziorko oraz ławka, zawsze lubiłam takie miejsca. Usiadłam na ławce po turecku, wyłączyłam muzykę oraz telefon, włożyłam go wraz ze słuchawkami do torebki. Nie mam pojęcia ile tak siedziałam, godzinę, może dwie... Ktoś się do mnie dosiadł, zawsze kiedy potrzebuję być sama ktoś się do mnie dosiada.
- Pięknie tu - szepnął ten ktoś.
- Zgadzam się z tobą.
- Pierwszy raz cię tu widzę, a przesiaduję tutaj całymi dniami.
- Niedawno przyleciałam do Londynu, dzisiaj dopiero wyszłam z domu.
- Chris jestem - wyciągnął rękę w moją stronę.
- Mitchie - uścisnęłam jego dłoń - dobrze znasz Londyn?
- Tak, mieszkam tu już dość długo.
- Bo tak jakby się zgubiłam, chciałbyś mi potowarzyszyć i pokazać mi drogę powrotną?
- Oczywiście, teraz czy jakoś później?
- Mi obojętnie, jeżeli masz czas, to później.
- Chętnie z tobą posiedzę. Jak znalazłaś to miejsce? - i w ten sposób zaczęła się nasza trzygodzinna rozmowa. Później stwierdziłam, że muszę wracać. CHris był tak miły, że mnie odprowadził, dotrzymał słowa. Niby nic, ale dla mnie to dużo znaczy. Po jakiejś godzinie byliśmy pod domem Louisa i jego przyjaciół.
- Mieszkam na przeciwko, jeżeli będziesz chciała to wpadaj, mieszkam z młodszym bratem, jesteś u nas mile widziana - uśmiechnął się zachęcająco.
- Dziękuję i wzajemnie, wpadaj kiedy chcesz.
- To do zobaczenia - powiedział i mnie przytulił, odwzajemniłam gest.
Chris przypominał mi mojego Chrisa, najlepszego przyjaciela z dzieciństwa, ale przecież to niemożliwe, Czyżbym znalazła go pierwszego dnia?
Gdy weszłam do domu od razu tego pożałowałam. W moim kierunku szedł wściekły Louis.
- Zanim coś powiedz, pamiętaj że jestem dorosła i mogę wyjść z domu bez twojej zgody. Fakt, masz przydzieloną nade mną opiekę i jestem ci za to wdzięczna, ale nie jestem dzieckiem i byłabym ci wdzięczna gdybyś mnie tak nie traktował.
- Mitchie..
- Wujku - powiedziałam poważnie - nie jestem dzieckiem, umiem sobie radzić, do tej pory jakoś sobie radziłam, te wszystkie wydarzenia zrobiły mnie twardą, jakiś tam spacerek mnie nie zniszczy.
- Nie miej mi tego za złe, ja po prostu się martwiłem się - powiedział i mnie przytulił, usłyszałam głośne "aww". Oderwałam się od niego i spojrzałam w kierunku z którego pochodziły głosy. Stał tam Harry i jeszcze jakaś dwójka nieznanych mi ludzi.
- Proszę mów mi jaki będziesz wychodziła.
- Tak wujku.
- Nie mów do mnie wujku, to mnie postarza.
- Okej Tommo.
- Mitchie, poznaj moich przyjaciół, Niall'a i Liam'a. Liam, Niall poznajcie moją bratanicę Mitchie.
- Hej - powiedziałam niepewnie - oboje podeszli i mnie przytulili. Gdy atmosfera się rozluźniła poszliśmy do salonu.
- Pewnie oni powiedzieli ci coś o nas, ale lepiej w to nie wierz, oni lubią koloryzować historyjki  zaśmiał się Niall.
- Spokojnie, aż ta dużo mi o was nie mówili. Przepraszam, ale idę do siebie, zdrzemnę się.
- Mitchie, to nie jest normalne że tyle śpisz, musimy jechać z tym do lekarza.
- Louis, ja rozumiem że się martwisz, ale to tylko sen, a sen jest lekarstwem na wszystko - przytuliłam go i udałam na górę do swojego królestwa..

środa, 27 marca 2013

Rozdział 2

Obudziłam się dosyć późno, gdy spojrzałam na zegarek wskazywał godzinę 14.30. Wyjęłam z torby ciuchy i poszłam z nimi do łazienki. Po godzinie wyszłam umyta, uczesana oraz pomalowana. Byłam strasznie głodna, ale bałam się zejść na dół, nie wiedziałam czy nadal jestem sama z wujkiem czy przyjechał już jego przyjaciel. Nie miałam wyboru, wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół. Z kuchni usłyszałam dwa głosy, jeden należał do wujka, drugiego nie znałam. Śmiali się, żartowali i śpiewali. Niepewnie weszłam do kuchni, rozmowy od razu ustały. Louis wstał, podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Mitchie, poznaj mojego najlepszego przyjaciela, Harrego. Harry, to moja bratanica Mitchie.
- Hej, miło mi cię poznać - powiedziałam i wyciągnęłam w jego stronę rękę, on natomiast podszedł do mnie i mnie przytulił, nie odwzajemniłam gestu, nie znałam go.
- Mi ciebie też miło poznać - uśmiechnął się przyjaźnie.
Przyjrzałam mu się dokładnie. Wysoki brunet, kręcone włosy, zielone oczy oraz dołeczki, kiedy się uśmiecha.
- Chcesz coś zjeść? - spytał Louis.
- Chętnie..
- Na co masz ochotę? Jajecznicę, płatki, naleśniki?
- Na kanapki, nie mogę jeść tyle białka, jestem uczulona.
- Nie możesz w ogóle jeść białka? - spytał Garry? Nie mam pojęcia jak mu na imię.
- Mogę, ale w małych ilościach.
Usiadłam przy stoliku i zaczęłam rozglądać się po kuchni. Po chwili Louis położył przede mną cały talerz kanapek, z szynką i serem. Zapomniałam go uprzedzić, że jestem wegetarianką, wyjęłam szynkę z kanapek i zaczęłam jeść z serem.
- Coś jest nie tak z tą szynką? Wydawała się spoko - powiedział Louis przyglądając mi się.
- Jak szynka może wyglądać spoko? -zdziwił się Harry.
- No wiesz o co mi chodzi - zaśmiał się Louis.
- Nie jem mięsa, jestem wegetarianką.
- Okej, rozumiem - powiedział Louis - chcesz pozwiedzać dzisiaj Londyn?
- Nie dziękuję, zjem i pójdę do siebie, położę się.
- Jak będziesz czegoś potrzebowała to będę tu albo u siebie.
- Okej, dziękuję - dokończyłam kanapkę i poszłam na górę.

*Louis*
Wczoraj, gdy zamknąłem drzwi od pokoju Mitchie, usłyszałem jej płacz, chciałem do niej wrócić, przytulić ją, ale nie potrafiłem, nie znam jej, nie wiem jakby na mnie zareagowała. Następnego dnia około 11 przyjechał Harry, od razu wpadliśmy sobie w ramiona, on nie miał pojęcia że będziemy mieli gościa. Wyszedłem z nim przed dom, żeby w razie czego Mitchie tego nie usłyszała.
- Głupio mi mówić o tym dopiero teraz, ale mamy gościa.. - zacząłem niepewnie.
- Kogo? Już mnie zdradzasz? - zaśmiał się.
- To nie jest temat do żartów. U mnie na piętrze na jakiś czas ktoś zamieszka.
- Kto?
- Mitchie, ma prawie 18 lat, proszę nie pytaj o nic więcej.
- Spoko stary, pozostali wiedzą?
- Nie, nie miałem czasu, musiałem jechać po młodą.
- Okej,
Później na dół zeszła Mitchie, ubrana cała na czarno. Przedstawiłem ją Haroldowi, zjadła i z powrotem udała się na górę.
- Myślisz że pozostali zaakceptują ją?
- A czemu mieliby jej nie zaakceptować?
- Jest inna..
- Inny nie znaczy dziwny, po prostu musimy ją lepiej poznać. Czekaj, wróć, czy ty powiedziałeś bratanica?
- Tak, powiedziałem. Proszę, nie pytaj, to trudne.

*Mitche*
"Jest inna.." - co on myślał, że nie usłyszę tego? Głupia nie jestem. Wiem, że nie tryskam energią, ale nawet nie mam z czego się cieszyć, a udawać przed nim nie będę. W pokoju od razu się położyłam, zasnęłam. Dawno tyle nie spałam, zawsze płakałam po nocach. Muszę wziąć się w garść. Nie mogę ciągle płakać, muszę być silna. Koniec płaczu. Wyjeżdżając z Bradford zaczęłam nowe życie. Z tamtym miejsce wiążą się same złe i smutne historię. Mam nadzieję że odnajdę moich przyjaciół z dzieciństwa. Jest jeszcze jedna osoba która była mi bardzo bliska w Bradford, mieszkał naprzeciwko mnie, mój były. Był ode mnie starszy o 2 lata, ja miałam 13, on 15, chodziliśmy 2 lata. Co trzynastolatka może wiedzieć o miłości? Na swój wiek byłam dojrzała, on też. Był ze mną zawsze kiedy go potrzebowałam i na odwrót. Kochaliśmy się. Co się z nim stało? Wyjechał. Nie płakałam, tak musiało być. Nie obiecywaliśmy sobie miłości na zawsze, wiedzieliśmy że stracimy kontakt, postanowiliśmy zapomnieć i do tego nie wracać. Gdy było mi naprawdę ciężko modliłam się, żeby zapukał do moich drzwi i mnie przytulił, niestety, nic takiego nie następowało. Tak jak obiecał, zapomniał. Nie miałam mu tego za złe..
Obudziłam się około 3 w nocy, zeszłam na dół po butelkę wody. W tym domu było tak cicho, nie to co mnie kiedyś. Podeszłam do lodówki z zamiarem wyjęcia wody, zastałam tam kilka butelek piw, nie zastanawiałam się ani chwili, wzięłam kilka i udałam się na dwór, usiadłam na ławce na werandzie, miałam na sobie ciuchy z wczoraj. Otworzyłam jedną puszkę, połowę wypiłam od razu. Ktoś koło mnie usiadł, nawet nie spojrzałam kto.
- To ci nie pomoże - powiedział Harry, głos Louis bym poznała.
- Wiem.
- Alkoholem nie rozwiążesz problemów.
- Gadaniem mi nie pomożesz.
- Wiem.
- Więc, po co to?
- Alkohol w niczym nie pomaga.
- Znawca? - zaśmiałam się.
- Żebyś wiedziała.
- Napijesz się ze mną? - podałam mu piwo, od razu je wziął i otworzył.  Na początku siedzieliśmy w ciszy, nie lubiłam tak siedzieć.
- Jacy są twoi przyjaciele?
- Niall, blondyn, 20 lat, głodomorek, je najwięcej z nas, ale wciąż jest chudy. Liam, najbardziej poukładany, również 20 lat, kocha koszule w kratkę, ma dziewczynę Danielle. Zayn, Mulat z tatuażami, 20 lat, przywiązuje dużą wagę do swojego wyglądu, ale czasami po prostu to olewa i ma gdzieś co o nim ludzie powiedzą.
- A ty ile masz lat?
- 19.
- Louis odstaje od was?
- Chodzi o wiek? - przytaknęłam, Harry się zaśmiał - jest najstarszy, ale z zachowania jest dzieckiem, kocha się bawić, dokuczać innym, forever young..
Harry próbował dowiedzieć się cokolwiek o mnie, od razu zmieniałam temat, nie chciałam żeby się nade mną litował, mam dość litości. Lepiej będzie jeżeli nikt nie będzie nic o mnie wiedział..
Po kilku piwach, chyba po 6 miałam dość, nie ogarniałam, okazało się, ze Harry ma mocniejszą głowę, ale on wypił z 10. Zasnęłam na tej werandzie.. 

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 1

Dziwnie jest budzić się samemu w tak wielkim domu. Mieszkaliśmy tutaj we czwórkę. Mama, tata, babcia i ja. Wielka szczęśliwa rodzina. Wszystko szybko się zmienia.  Żałuję wielu rzeczy, każdej kłótni z nimi, każdej sprzeczki, każdego złego słowa które padło z moich ust. Teraz wiem że nie miałam racji w wieli kwestiach. Mama zawsze mi powtarzała "kiedyś wspomnisz moje słowa i przyznasz mi rację". Miała rację, zawsze miała racje, ale nigdy nie potrafiłam się do tego przyznać. Która normalna nastolatka pochowała tylu najbliższych? Kościół nie kojarzy mi się z niczym dobrym, każda msza przypomina mi o tym, że już ich nie ma, że nigdy ich nie odzyskam. Jak tata żył chodziłam z nim do kościoła, on w modlitwie potrafił rozmawiać z Bogiem... z mamą... Ja tak nie potrafię. Słyszę ich w sobie, wiem że nade mną czuwają..
- Mamo.. - mówiła dziewczynka wychodząc z kościoła.
- Tak córeczko? - uśmiechnęła się kobieta.
- To prawda że babcia patrzy na mnie z nieba?
- Tak kochanie - kobieta ukucnęła przed swoją córką - gdziekolwiek byś nie była, twoja babcia będzie tutaj - pokazała na jej serduszko - babcia cię kocha, nie zapominaj o tym. Jeżeli kiedykolwiek mnie lub tatusia zabraknie, to pamiętaj że patrzymy na ciebie z góry i zawsze będziemy w twoim serduszku, nigdy cię nie odpuścimy...
Na samą myśl o tamtej sytuacji uśmiecham się ze łzami w oczach, przykładam rękę do serca, patrzę w stronę nieba i szepczę "kocham was".

Obudził mnie telefon.
- Charlie, twój wujek zgodził się zaopiekować tobą dopóki nie skończysz 18 lat, pakuj się, lecisz do Londynu.
- Jak to się zgodził? Tak po prostu?
- Wyjaśni ci wszystko, jeszcze dzisiaj powinien u ciebie być, razem z nim polecisz do niego, powodzenia mała - rozłączyła się.
Nadal tego nie rozumiem. jak obcy człowiek chce się mną zająć? Nawet nie wiem jak się nazywa, ile ma lat, jak wygląda.. Mam z nim zamieszkać? A słonie latają.. Rzuci wszystko i przyleci, bo musi się zająć jakąś smarkulą, jasne. Życie nie jest takie łatwe, to na pewno nie będzie takie łatwe. Szykuje się długi dzień. 
Wzięłam prysznic, przebrałam się w czarne rurki, czarną bokserkę oraz czarną marynarkę. Kiedyś byłam wesołą osobą, już nawet nie pamiętam kiedy uśmiech gościł na mojej twarzy. Wiem, że już nigdy ich nie zobaczę i ciężko mi z tym. Nie potrafię się z tym pogodzić...
Od godziny siedzę w salonie i przyglądam się wyłączonemu telewizorowi. Usłyszałam dzwonek do drzwi. To on, mój wujek... Niepewnie poszłam otworzyć. Przede mną stał wysoki brunet z niebieskimi oczami, uśmiechnął się przyjaźnie, gestem ręki zaprosiłam go do środka, on od razu udał się do salonu i usiadł na kanapie, żeby zachować dystans usiadłam na fotelu. Milczeliśmy przez jakieś 15 minut, aż w końcu to on zabrał głos.
- Więc Charlie..
- Nie jestem Charlie - weszłam mu w słowo.
- Jak to? Ja chyba pomyliłem mieszkania, przepraszam - wstał i zaczął kierować się w stronę drzwi.
- Jestem, to znaczy nie jestem. To jest trudne - wrócił na swoje miejsce - nikt tak na mnie nie mówił, tylko rodzice i babcia, wszyscy mówią na mnie Mitchie i proszę żeby pan też tak na mnie mówił i nigdy nie zwracał się do mnie imieniem.
- Dobrze, więc Mitchie pewnie mnie nie znasz ani nawet nie kojarzysz. Z twoim tatą a moim bratem było ciężko. Między nami było 13 lat różnicy, zawsze mi pomagał, byliśmy zgodnym rodzeństwem, ale później poznał twoją mamę, wyprowadził się i zostałem sam, od tamtej pory nie utrzymywaliśmy kontaktu, nie wiedziałem co się u niego dzieje. Pewnego dnia dostałem telefon, okazało się że nie żyje, spytali się mnie czy zająłbym się jego córką, nawet nie wiedziałem o twoim istnieniu... - zrobił przerwę - pewnie zastanawiasz się dlaczego się zgodziłem.. Wiem, że on też zrobiłby to dla mnie gdyby to mnie coś się stało lub gdybym był w potrzebie. Wiem, że to dla ciebie trudne, zostawić tu wszystko co masz i się przeprowadzić do Londynu z obcym człowiekiem, ale mogę ci obiecać, że zrobię wszystko żebyś czuła się dobrze i bezpiecznie.
- W sumie nic mnie tutaj nie trzyma, moi przyjaciele mieszkają w Londynie, jestem panu bardzo wdzięczna, gdyby nie pan pewnie teraz bym się pakowała i zamieszkała w domu dziecka..
- Od tego jest rodzina. Byłbym ci bardzo wdzięczny gdybyś nie mówiła do mnie pan.
- A jak? Wujek? Przepraszam, ale nie znam pana..
- To ja przepraszam, nawet się nie przedstawiłem. Louis William Tomlinson - wyciągnął do mnie dłoń.
- Ja mój tata, William..
- Tak, a Willy miał na drugie Louis - uśmiechnął się - więc mów do mnie Louis, wujek, Tommo, jak tam chcesz. Jesteś już spakowana?
- Tak proszę pana - dziwnie na mnie spojrzał - to znaczy, tak Louis, jestem spakowana.
- Okej, to chodźmy po twoje rzeczy.
Razem z Louisem udaliśmy się na górę, wziął moje bagaże i zaniósł do auta, powiedział że jak będę gotowa to mam do niego zejść. Nie jest łatwo pożegnać się z tym domem, dużo tu się wydarzyło, nie jest łatwo zapomnieć, tyle wspomnień... Nie wiem czy będę potrafiła zacząć wszystko od nowa, bez rodziców. Ostatni raz przeszłam się po całym domu, następnie z niego wyszłam, zakluczyłam drzwi, klucz schowałam do doniczki i poszłam do auta Louis. W czasie drogi na lotnisko żadne z nas się nie odzywało. Gdy wysiedliśmy z samochodu zapytałam o której mamy samolot.
- O której chcemy, mam prywatny samolot - trochę mnie to zdziwiło, ale nic nie powiedziałam.
Z mojego miasteczka do Londynu była jakaś godzinka samolotem, zamierzałam posłuchać muzyki i się zdrzemnąć, ale nie było mi to dane, ponieważ mojemu wujkowi zachciało się rozmawiać.
- Czym się interesujesz? - spytał.
- W sumie niczym..
- Niczym? Na pewno coś jest..
- Nie chcę o tym rozmawiać, wybacz.
- Rozumiem, a opowiesz mi coś o sobie?
- Nie lubię o sobie mówić.
- No okej, a o czym chcesz porozmawiać?
- Masz żonę?
- Nie, nie mam. Masz cudownych przyjaciół, mieszkam z nimi.
- A gdzie ja będę mieszkała?
- Z nami w domu. Dom jest duży, będziesz miała sypialnie ze mną na piętrze.
- A ile masz lat?
- W Grudniu skończę 24.
- Dała bym ci 21.
- Dziękuję - zapadła cisza, nikt z nas nic nie mówił. Louis wydaje się strasznie poważny, mam nadzieję że jego przyjaciele tacy nie są.
Reszta lotu przeminęła w milczeniu. W Londynie na lotnisku Louis odebrał moje walizki i skierowaliśmy się do taksówki. Podróż zajęła nam jakieś 15 minut. Kiedy taksówkarz się zatrzymał ujrzałam przed sobą wielki dom, a raczej Villę. Skąd on ma na to tyle kasy? Od razu poszłam do drzwi, przed nimi poczekałam na Louisa.
Otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Wnętrze było nowoczesne i przestrzenne. Postawił moje walizki na wejściu i zaczął mnie oprowadzać. Villa miała 3 piętra. Na pierwszym i drugim mieszkali jego przyjaciele, a całe 3 piętro było jego, a teraz również moje. Wrócił się po moje bagaże, a ja rozglądnęłam się po moim nowym pokoju. Miałam swoją łazienkę oraz garderobę.
- Mam nadzieję że ci się spodobał pokój, sam wszystko wybierałem.
- Jest idealnie, dziękuję. A nie ma twoich przyjaciół?
- Aktualnie nie, każdy jest u swoich rodzin na kilka dni. Jutro przyjedzie jeden, reszta za trzy dni - przytaknęłam - nie pozostało mi nic innego jak powitać cię w domu - podszedł do mnie i mnie przytulił - czuj się jak u siebie, pokój mam na przeciwko - uśmiechnął się i wyszedł.
Gdy zamknął drzwi od razu się rozpłakałam. W domu gdy było mi źle, ubierałam się i chodziłam na cmentarz, tutaj takiej opcji nie mam. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.

______________________________________________________________________


sobota, 23 marca 2013

Prolog

Też tak macie, że jest idealnie, a później w jednej chwili wszystko się wali? 
Nienawidzę takich sytuacji.
Dzieciństwo miałam idealne, ale później się zaczęło.
Wyjechali moi najlepsi przyjaciele - Chris i James - najważniejsze dla mnie osoby. 
Zmarła moja babcia - najukochańsza osoba na świecie i zarazem najlepsza przyjaciółka - wiedziała o mnie więcej niż ja sama. 
W szkole byłam najpopularniejsza, wszyscy wiedzieli kim jestem, ustawiałam wszystkich, ale po śmierci mojej mamy się zmieniłam. Zamknęłam się w sobie. Zrozumiałam pewne rzeczy. Bez mamy byłam bezradna..
Niedawno zmarł mój tata. Zostałam sama.
 Nie mam nikogo bliskiego kto mógłby się mną zająć
Chcą mnie oddać do domu dziecka.
Nie chcę tam iść, ale nie mam wyjścia.
Chyba że zgodzę się na propozycję którą złożyła mi

jakaś pani z opieki społeczne, powiedziała mi, że prawdopodobnie znaleźli mojego wujka, brata mojego ojca, jeżeli ja się zgodzę i on się zgodzi to zamieszkam z nim w Londynie. 
Czego ja oczekuję? 
Wiem, że nie będzie mnie chciał.
Nigdy o nim nawet nie słyszałam. 
Jak można chcieć zająć się obcą osobą? 
Jednak w głębi duszy mam nadzieję że nie zostanę sama, jednak marne są szansę, ponieważ mój "wujek" nie przyjechał nawet na pogrzeb mojego ojca.
Tłumaczę sobie to tak, że nawet nie wiedział o jego śmierci, ale gdyby był dobrym bratem to by utrzymywał z nim kontakt. 

Jestem bezradna, jutro wszystko się wyjaśni...


______________________________________________________________________
Heej!
Witam Was z nowym prologiem, nową historią.
Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie przypadnie Wam również do gustu jak pozostałe.
1 rozdział pojawi się na dniach.
Do następnego! :D

Bohaterowie




Charlie prawie 18 lat
Przyjaciele mówią na nią Mitchie, ponieważ nie lubi swojego imienia.



Od lewej:
Christopher (Chris) 20 lat
James 18 lat
Najlepsi przyjaciele Mitchie z dzieciństwa, 
niestety kilka lat temu wyprowadzili się do Londynu.
Są braćmi. 


Louis Tomlinson 24* lat
Niall Horan 20 lat
Liam Payne 20 lat
Harry Styles 19 lat
Zayn Malik 20 lat


*Wiek Louis zmieniony na potrzeby opowiadania

piątek, 22 marca 2013

Heej!

Przepraszam za tak długą przerwę. 
Nie potrafię skończyć z tym blogiem,
więc postanowiłam że do niego powrócę.
Pytanie do Was:
Na tym blogu ma powstać nowe opowiadanie czy imaginy? :D

sobota, 9 marca 2013

Nowy blog!

Hej!
Chciałabym Was zaprosić na nowe opowiadanie
. Chciałam zacząć pisać tutaj, ale tą historię skończyłam, nie chciałam mieszać.
Fajnie jest zacząć od nowa, zdobywać nowych obserwatorów, cieszyć się z każdego pojedynczego wejścia oraz nowego komentarza.
Nie pozostaje mi nic innego jak Was zaprosić:

niedziela, 3 marca 2013

Epilog

Szczęście? 
Nikt nie zna definicji, każdy odczuwa to na swój sposób. Co mogę powiedzieć o swoim życiu? Czy czuję się szczęśliwa? Może nie do końca, ale jest coraz lepiej. Jestem w pełni zadowolona ze swojego życia. Nie chciałabym niczego zmieniać, jak każdy chciałabym cofnąć się w czasie i czegoś nie powiedzieć, czegoś nie zrobić, ale człowiek uczy się na błędach. Pewnie teraz zadajecie sobie pytanie: "czy jestem z Harrym?" Odpowiedź jest prosta: tak. Jesteśmy razem już od dobrych kilku lat. Po burzy musi wzejść słońce i tak było też tym razem, jeżeli dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych to prędzej czy później i tak będą razem. Dużo się nauczyliśmy dzięki tym kłótnią, oczywiście od razu nie było idealnie, po tamtym wieczorze pokłóciliśmy się, zaczęliśmy się nienawidzić. Mieliśmy dość swojego widoku. W szkole nawet na siebie nie patrzeliśmy, odeszłam z drużyny koszykarskiej, bo nie potrafiłam wytrzymać z nim w jednym pomieszczeniu. Kiedy drużyna zaczęła przegrywać Harry poprosił mnie żebym wróciła, musiałam wszytko pozmieniać, obrać nową taktykę i dzięki temu znowu byliśmy na szczycie. Po wygranym meczu chciał ze mną porozmawiać, tłumaczył mi że przez ten czas pracował nad sobą, obiecuje mi że będzie tylko lepiej, uwierzyłam mu, było o wiele lepiej. Zmienił się, po jakimś czasie wprowadził się do mnie. Oczywiście nie wystawił chłopaków i tak często byliśmy o nich gośćmi. 
Cieszyłam się każdą chwilą z nim.
Jak jest teraz?
Teraz jest inaczej niż kiedyś, wydorośleliśmy. Mam dobry kontakt z bratem oraz pozostałymi. Każdy ma kogoś bliskiego.
Louis..
Teraz nawet Louis jest szczęśliwy z Eleanor, niestety ona mnie jeszcze nie zaakceptowała, kiedy jesteśmy w jednym pomieszczeniu zżeramy się wzrokiem, nie jest mi z tym dobrze, chcę być blisko Louis'a, jest mi naprawdę bliski, ale Eleanor wszystko psuje, można nawet powiedzieć że jest zazdrosna, tak jak kiedyś Harry był zazdrosny o mnie. 
Dobrze wspominam wszystkie chwile spędzone z nim.
Niall...
Z nim też było zabawnie, Harry ciągle był na niego zły, ale po jakimś czasie to przeszło, teraz wspominając to śmiejemy się z tego. Jak on mógł być zazdrosny o blondynka? Wiadomo, Niall jest słodki, kochany, ale nigdy nie poczułabym do niego coś więcej niż przyjaźń, można powiedzieć że z całej piątki z nim najbardziej się zżyłam, wie o mnie więcej niż Zayn, a nawet ja sama, ten człowiek mnie przeraża, ale właśnie za to go kocham. 
Liam...
Na początku naszej znajomości pragnęłam być blisko niego, można nawet powiedzieć że się w nim zauroczyłam, ale teraz wiem że to jest mój przyjaciel i zawsze mogę na nim polegać. 
Zayn...
Najlepszy brat na świecie, mimo tego że kiedyś się strasznie kłóciliśmy to i tak się kochamy. Oczywiście teraz też sobie dokuczamy i dogryzamy na każdym kroku. Ale właśnie na tym polega rodzeństwo, mimo wszytko możemy na siebie zawsze liczyć. 
Harry...
Mój ideał. Nie wiem jak mogę go opisać, pamiętam początki znajomości z nim, pocałunek w namiocie, wszystkie kłótnie, to jak zerwałam z Louisem i mnie wspierał, pamiętam wszystko. Kocham go za wszystko co dla mnie zrobił, za te loki, za oczy, za dołeczki, mogłabym tak wymieniać godzinami. 
Wszytko zaczęło się układać, nic nie chciałabym zmienić w swoim życiu. 

______________________________________________________________________
Heej!
To koniec historii o Emilie.
Jestem trochę zła na siebie za ten epilog, miałam trochę inny pomysł, ale nie umiałam ubrać w słowa tego co siedziało w mojej głowie.
Chciałabym wszystkim serdecznie podziękować za wchodzenia na tego bloga, czytanie, komentowanie, głosowanie w ankietach i wszelkie nominacje, nie sądziłam że ten blog będzie tak "popularny" nie wiem jak to nazwać. Jestem cholernie szczęśliwa że Wam podobało się to opowiadanie. 
Dzięki temu nabrałam trochę wprawy w pisaniu i mam nadzieję że kolejne opowiadanie na tym blogu też przypadnie Wam do gustu, nie wiem kiedy dodam bohaterów an prolog, ale jakoś w najbliższym czasie. 
Przepraszam że tak się rozpisałam, ale cholernie trudno rozstać mi się z historią o Emilie.
KOCHAM WAS I DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO ♥