Poznałam już 3 jego przyjaciół. Z tego co mówił Louis powinno być ich 4, ale mieli zjawić się dopiero jutro wieczorem.. A może to ja coś źle zrozumiałam?
Obudziłam się następnego dnia o 10.00, coraz bardziej męczę się tym snem. Może powinnam iść do lekarza? Nie, nie powinnam, wtedy wyjdzie na to że Louis ma rację, a nie cierpię przyznawać komuś racji. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, pomalowałam, włosy zostawiłam rozpuszczone i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w kuchni.
- Poważnie trzeba coś zrobić z tym twoim spaniem, byłam u ciebie wczoraj wieczorem, nie dałaś się nawet obudzić, jak zjesz to jedziemy - powiedział stanowczo Louis.
- Nie - odpowiedziałam i wyjęłam z lodówki kefir.
- Czekam w aucie - powiedział i wyszedł z domu trzaskając w aucie.
- On ma rację, odkąd tu jesteś 3/4 czasu przespałaś - powiedział Harry.
- Przeszkadza ci to? Pójdę do tego jebanego lekarza, ale nie dlatego, że on tego chce, idę, bo wiem że coś jest nie tak, ale na pewno nie z nim. Podacie mi adres jakiegoś lekarza? Pojadę taksówką.
- Jedź z nim - powiedział blondyn - sprawisz mu radość.
- Radość? Przyznam mu rację, czego nie znoszę.
- Zrób to dla mnie, jedź z nim, zrobię co zechcesz - powiedział Harold.
- Wszystko co zechce? - wstał i podszedł do mnie.
- Wszystko - szepnął.
- Zgoda, ale wymyślę coś jak wrócę.
- Okej, czekam - posłał mu buziaka w powietrzu, odwróciłam się i wyszłam na zewnątrz.
*Louis*
Ja nie chcę dla niej źle, jestem od niej starszy, wiem co robić..
Wiedziałem, że ulegnie. Czekałam na nią przed autem.Zadzwonił mój telefon, Zayn
- Witam pana, jak miło że w końcu do mnie zadzwoniłeś.
- Nie wygłupiaj się, przyjedziesz po mnie na lotnisko?
- Jesteś już?
- Nie, mam samolot za chwilę, jak wyląduję to dam ci znać, okej?
- Pewnie, ale jest taka sprawa, zamieszka z nami pewna osoba, z nią przyjadę na lotnisko.
- Ładna chociaż?
- Moja bratanica, trzymaj lepiej ręce z daleka od niej - zaśmiałem się.
- Nie obiecuję - powiedział i się rozłączył.
Cieszyłem się że pozostali nie mieli nic przeciwko zamieszkaniu Charlie z nami, w sumie nie mieli wielkiego wyboru, postawiłem ich przed faktem dokonanym. Po chwili z domu wyszła Mitchie, o dziwo, była zadowolona, nie uśmiechnięta, ale nie smutna. Bez słowa wsiadła do auta, wsiadłem od razu za nią.
- Co się stało, że jesteś taka?
- Jaka? - przyjrzała mi się uważnie.
- Nie smutna..
- Harry powiedział, że jak przyjadę to zrobi coś co będę chciała i myślę, jak tego chłopaka w lokach wykorzystać.
- Tylko go nie skrzywdź - zaśmiałem się.
Po chwili byliśmy pod prywatną kliniką, nie chciałem jechać pod zwykłą przychodnię, nie chciałem narażać Mitchie na reporterów, nie teraz. Nawet nie wiem czy ona wie, że jestem w One Direction i że mieszka z piątką najbardziej pożądanych facetów na świecie. Nie no, teraz przesadziłam, ale jestem ciekawy czy wie..
W klinice od razu nas przyjęli, ze względu na to, że Mitchie nie jest pełnoletnia musiałem wejść z nią. Gdy lekarz kazał jej się rozebrać, aby ją zbadać, coś zwróciło moja uwagę, a mianowicie tatuaże na ciele Charlie, będę musiał z nią o tym później pogadać. Lekarz kazał jej zrobić jutro rano badanie krwi i wrócić po południu.
- Ale wiadomo coś doktorze? - spytałem.
- Na razie mam tylko podejrzenia, zobaczymy jutro.
Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do auta, pojechaliśmy do domu, ale niestety nie dane mi było wejść, ponieważ zadzwonił Zayn, Mitchie weszła do domu, a ja pojechałem po przyjaciela.
- Więc, gdzie masz tą bratanice? - spytał Zayn, gdy jechaliśmy do domu.
- Przestań, nie twoja liga.
- Zdziwisz się, u mnie w mieście były same fanki, z żadną nie dało się porozmawiać.. Zobaczymy jaka ona będzie..
- Zrań ją, a będziesz miał ze mną do czynienia.
Pod domem jeszcze raz powiedziałem Malikowi żeby trzymał się z daleka Charlie, ale on pierwszy wysiadł z auta i pognał do domu, byłem zmuszony wziąć jego bagaż.
*Mitchie*
W domu od razu naskoczyli na mnie domownicy pytając co mi jest, przekazałam wszystko co powiedział mi doktor oraz to, co powiedział Louis jadąc na lotnisko.
- Uważaj na Zayna, straszny flirciarz - powiedział Liam, a Niall przytaknął - oczywiście nie taki jak Harry, ale jednak.
- Ja flirciarzem!? Jak śmiesz!? - zaśmiał się Harry i położył głowę na moich kolanach.
- Wygodnie ci? - spytałam, myślałam że się podniesie, ale się myliłam.
- Tak, dziękuję że pytasz.
- Nie o to mi chodziło.
- Oj, daj mi poleżeć.
Siedzieliśmy w czwórkę i rozmawialiśmy, aż nagle drzwi wejściowe się otworzyły i stanął w nich jakiś chłopak, chyba Zayn, ale nie wiem, nie widziałam go nigdy i nie byłam w stanie stwierdzić.
Harry, Liam oraz Niall od razu poderwali się z miejsc i podeszli do niego. Zrobili grupowego misiaczka.Po chwili oderwali się od siebie, a owy chłopak podszedł do mnie.
- Hej, jestem Zayn Javad Malik - uśmiechnął się i podał mi rękę - ty pewnie jesteś Mitchie.
- Tak - powiedziałam sztucznie, obeszłam go dookoła i podeszłam do Harrego.
- Powiedziałeś że zrobisz wszystko co zechcę, zabierz mnie stąd - powiedziałam blisko płaczu, on widząc mnie w takim stanie przytaknął, wziął za rękę i wyprowadził z domu.
*Zayn*
Dopiero co poznałem dziewczynę, a ona już ucieka.
- Zrobiłem coś źle? - spytałem.
- Gdzie Mitchie uciekła z Harry'm? - spytał zdziwiony Louis wchodząc do mieszkania.
- Ja się jej tylko przedstawiłem - powiedziałem załamany siadając na łóżku.
- Mówiłem - zaśmiał Lou.
- To nie jest śmieszne, to ona jest dziwna.
- Zayn, nie znasz jej, to nie oceniaj.
- Nie zapowiada się żebym poznał ją lepiej w najbliższym czasie.
- Daj jej szansę - powiedział i wyszedł za naszymi uciekającymi.
Skądś kojarzę tą dziewczynę, ale nie mam pojęcia skąd. Twarz i ten głos, mimo tego, że nie usłyszałem za dużo poznałem go. Ale to nie możliwe.. Czyżby to była TA Charlie? Moja była... Gdybym się nie wyprowadził pewnie nadal bylibyśmy razem. Ale czy to na pewno ona? Jeżeli tak to się zmieniła, wyładniała, pewnie dojrzała.
Co mam zrobić? Podejść do niej i powiedzieć "Hej, pamiętasz mnie? Byliśmy ze sobą, przepraszam, że wyjechałem, ale teraz ty jesteś tu, może będziemy love forever?" Od razu by mnie pogoniła. Muszę to rozegrać trochę inaczej, ale nie mam pojęcia jak...
Obudziłam się następnego dnia o 10.00, coraz bardziej męczę się tym snem. Może powinnam iść do lekarza? Nie, nie powinnam, wtedy wyjdzie na to że Louis ma rację, a nie cierpię przyznawać komuś racji. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, pomalowałam, włosy zostawiłam rozpuszczone i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w kuchni.
- Poważnie trzeba coś zrobić z tym twoim spaniem, byłam u ciebie wczoraj wieczorem, nie dałaś się nawet obudzić, jak zjesz to jedziemy - powiedział stanowczo Louis.
- Nie - odpowiedziałam i wyjęłam z lodówki kefir.
- Czekam w aucie - powiedział i wyszedł z domu trzaskając w aucie.
- On ma rację, odkąd tu jesteś 3/4 czasu przespałaś - powiedział Harry.
- Przeszkadza ci to? Pójdę do tego jebanego lekarza, ale nie dlatego, że on tego chce, idę, bo wiem że coś jest nie tak, ale na pewno nie z nim. Podacie mi adres jakiegoś lekarza? Pojadę taksówką.
- Jedź z nim - powiedział blondyn - sprawisz mu radość.
- Radość? Przyznam mu rację, czego nie znoszę.
- Zrób to dla mnie, jedź z nim, zrobię co zechcesz - powiedział Harold.
- Wszystko co zechce? - wstał i podszedł do mnie.
- Wszystko - szepnął.
- Zgoda, ale wymyślę coś jak wrócę.
- Okej, czekam - posłał mu buziaka w powietrzu, odwróciłam się i wyszłam na zewnątrz.
*Louis*
Ja nie chcę dla niej źle, jestem od niej starszy, wiem co robić..
Wiedziałem, że ulegnie. Czekałam na nią przed autem.Zadzwonił mój telefon, Zayn
- Witam pana, jak miło że w końcu do mnie zadzwoniłeś.
- Nie wygłupiaj się, przyjedziesz po mnie na lotnisko?
- Jesteś już?
- Nie, mam samolot za chwilę, jak wyląduję to dam ci znać, okej?
- Pewnie, ale jest taka sprawa, zamieszka z nami pewna osoba, z nią przyjadę na lotnisko.
- Ładna chociaż?
- Moja bratanica, trzymaj lepiej ręce z daleka od niej - zaśmiałem się.
- Nie obiecuję - powiedział i się rozłączył.
Cieszyłem się że pozostali nie mieli nic przeciwko zamieszkaniu Charlie z nami, w sumie nie mieli wielkiego wyboru, postawiłem ich przed faktem dokonanym. Po chwili z domu wyszła Mitchie, o dziwo, była zadowolona, nie uśmiechnięta, ale nie smutna. Bez słowa wsiadła do auta, wsiadłem od razu za nią.
- Co się stało, że jesteś taka?
- Jaka? - przyjrzała mi się uważnie.
- Nie smutna..
- Harry powiedział, że jak przyjadę to zrobi coś co będę chciała i myślę, jak tego chłopaka w lokach wykorzystać.
- Tylko go nie skrzywdź - zaśmiałem się.
Po chwili byliśmy pod prywatną kliniką, nie chciałem jechać pod zwykłą przychodnię, nie chciałem narażać Mitchie na reporterów, nie teraz. Nawet nie wiem czy ona wie, że jestem w One Direction i że mieszka z piątką najbardziej pożądanych facetów na świecie. Nie no, teraz przesadziłam, ale jestem ciekawy czy wie..
W klinice od razu nas przyjęli, ze względu na to, że Mitchie nie jest pełnoletnia musiałem wejść z nią. Gdy lekarz kazał jej się rozebrać, aby ją zbadać, coś zwróciło moja uwagę, a mianowicie tatuaże na ciele Charlie, będę musiał z nią o tym później pogadać. Lekarz kazał jej zrobić jutro rano badanie krwi i wrócić po południu.
- Ale wiadomo coś doktorze? - spytałem.
- Na razie mam tylko podejrzenia, zobaczymy jutro.
Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do auta, pojechaliśmy do domu, ale niestety nie dane mi było wejść, ponieważ zadzwonił Zayn, Mitchie weszła do domu, a ja pojechałem po przyjaciela.
- Więc, gdzie masz tą bratanice? - spytał Zayn, gdy jechaliśmy do domu.
- Przestań, nie twoja liga.
- Zdziwisz się, u mnie w mieście były same fanki, z żadną nie dało się porozmawiać.. Zobaczymy jaka ona będzie..
- Zrań ją, a będziesz miał ze mną do czynienia.
Pod domem jeszcze raz powiedziałem Malikowi żeby trzymał się z daleka Charlie, ale on pierwszy wysiadł z auta i pognał do domu, byłem zmuszony wziąć jego bagaż.
*Mitchie*
W domu od razu naskoczyli na mnie domownicy pytając co mi jest, przekazałam wszystko co powiedział mi doktor oraz to, co powiedział Louis jadąc na lotnisko.
- Uważaj na Zayna, straszny flirciarz - powiedział Liam, a Niall przytaknął - oczywiście nie taki jak Harry, ale jednak.
- Ja flirciarzem!? Jak śmiesz!? - zaśmiał się Harry i położył głowę na moich kolanach.
- Wygodnie ci? - spytałam, myślałam że się podniesie, ale się myliłam.
- Tak, dziękuję że pytasz.
- Nie o to mi chodziło.
- Oj, daj mi poleżeć.
Siedzieliśmy w czwórkę i rozmawialiśmy, aż nagle drzwi wejściowe się otworzyły i stanął w nich jakiś chłopak, chyba Zayn, ale nie wiem, nie widziałam go nigdy i nie byłam w stanie stwierdzić.
Harry, Liam oraz Niall od razu poderwali się z miejsc i podeszli do niego. Zrobili grupowego misiaczka.Po chwili oderwali się od siebie, a owy chłopak podszedł do mnie.
- Hej, jestem Zayn Javad Malik - uśmiechnął się i podał mi rękę - ty pewnie jesteś Mitchie.
- Tak - powiedziałam sztucznie, obeszłam go dookoła i podeszłam do Harrego.
- Powiedziałeś że zrobisz wszystko co zechcę, zabierz mnie stąd - powiedziałam blisko płaczu, on widząc mnie w takim stanie przytaknął, wziął za rękę i wyprowadził z domu.
*Zayn*
Dopiero co poznałem dziewczynę, a ona już ucieka.
- Zrobiłem coś źle? - spytałem.
- Gdzie Mitchie uciekła z Harry'm? - spytał zdziwiony Louis wchodząc do mieszkania.
- Ja się jej tylko przedstawiłem - powiedziałem załamany siadając na łóżku.
- Mówiłem - zaśmiał Lou.
- To nie jest śmieszne, to ona jest dziwna.
- Zayn, nie znasz jej, to nie oceniaj.
- Nie zapowiada się żebym poznał ją lepiej w najbliższym czasie.
- Daj jej szansę - powiedział i wyszedł za naszymi uciekającymi.
Skądś kojarzę tą dziewczynę, ale nie mam pojęcia skąd. Twarz i ten głos, mimo tego, że nie usłyszałem za dużo poznałem go. Ale to nie możliwe.. Czyżby to była TA Charlie? Moja była... Gdybym się nie wyprowadził pewnie nadal bylibyśmy razem. Ale czy to na pewno ona? Jeżeli tak to się zmieniła, wyładniała, pewnie dojrzała.
Co mam zrobić? Podejść do niej i powiedzieć "Hej, pamiętasz mnie? Byliśmy ze sobą, przepraszam, że wyjechałem, ale teraz ty jesteś tu, może będziemy love forever?" Od razu by mnie pogoniła. Muszę to rozegrać trochę inaczej, ale nie mam pojęcia jak...