Nie miałam pojęcia gdzie tutaj może być boisko do kosza, ale Louis chyba wiedział, bo szedł w jakimś kierunku pewnym krokiem. Po drodze nie rozmawialiśmy, kiedy byliśmy razem nie potrzebowaliśmy rozmowy, po prostu byliśmy ze sobą, rozumieliśmy się bez słów, cisza nas nie krępowała. Dotarliśmy do jakiejś hali, weszliśmy do środka, zdziwiło mnie to co tam zobaczyłam, ale równocześnie ucieszyło. Była cała moja drużyna ze szkoły, byli wszyscy oprócz Harrego. Pamiętam jak się kłócił o to że nie powinna być kapitanem, że dziewczyna nie umie grać w kosza. Brakowało mi tych czasów kiedy się z nimi kłóciłam, kiedy w grę wchodziła jedynie przyjaźń, a teraz miłość. Co 17-latka może wiedzieć o miłości? Właściwie nic, prawdziwa miłość potrafi przetrwać wszystko. Dlatego jest prawdziwa. Chcę być z Harrym. Kocham go i wiem że to ten jedyny, ale poczekam jeszcze trochę, zobaczę czy mu też zależy na mnie tak jak mi na nim.
Przywitałam się ze wszystkimi, podzieliliśmy się na dwie drużyny i zaczęliśmy grać, o dziwo Louis też grał, całkiem dobrze mu szło, był w przeciwnej drużynie, oczywiście moja drużyna wygrała, to było pewne od samego początku. Wyszłam na zewnątrz z Chris'em i Mike'm,
- Co u was? Chris dalej jesteś z Annie?
- Tak, jesteśmy razem, u nas po staremu, dobrze cię w końcu spotkać - powiedział i mnie przytulił.
- Zostajemy tutaj, wynajęliśmy całą drużyną domek blisko twojego, teraz tak łatwo się nas nie pozbędziesz - zaśmiał się Mike.
- A Annie przyjechała z wami?
- Nie, ma jakiś obóz czy coś w tym stylu, nie martw się, jak przyjedziemy to pogadasz z nią, ona też tęskni.
Po krótkiej rozmowie wróciliśmy do środka, zagraliśmy jeszcze jeden mecz, Louis upierał się że chce być ze mną w drużynie, więc jeszcze raz musieliśmy wybierać. Znowu moja drużyna wygrała. Pod koniec gry przyszedł jakiś facet i spytał się czy zagramy za 3 dni mecz charytatywny. Zgodziliśmy się, pokażemy na tym zadupiu kto tu rządzi. Do domu wróciłam zmęczona, usiadłam na kanapie obok Zayn'a.
- Śmierdzisz - powiedział odsuwając się ode mnie.
- Ciekawe od czego? - zdziwiłam się.
- Gdzie byłaś?
Po chwili do domu wpadła cała drużyna.
- I wszystko jasne - mruknął. Wstał, przywitał się ze wszystkimi i poszedł na górę. Przeprosiłam i poszłam wziąć prysznic, włosy wysuszyłam i ubrałam się. Oczywiście Mike i Chris nie byli by sobą gdyby nic nie kupili, każdy już siedział z piwem w ręce. Przysiadłam się do nich, Imprezę czas zacząć
*Zayn*
Kiedy wszyscy weszli do domu udałem się na górę, poszedłem do pokoju w którym tymczasowo mieszka Harry. Siedział i rozmawiał z Louisem.
- Mogę się do was przysiąść? - spytałem, przytaknęli - Louis, nie wiem co zrobiłeś, ale na dole w salonie jest cała drużyna Em ze szkoły, nieźle się przygotowali, obstawiam niezłe picie, jeżeli Emilie schleje się w trzy dupy to ty się nią będziesz zajmował.
- To ja lepiej od razu zejdę na dół jej pilnować - jak powiedział tak zrobił.
- Co robimy? - spytałem.
- Idziemy do jakiegoś klubu?
- Możemy, ale Harry z umiarem.
- Nie obiecuję - zaśmiał się.
*Harry*
Po około godzinie szykowania się zeszliśmy na dół, wszyscy byli już najebani, nawet Louis, postanowiliśmy z Malikiem zostać w domu. On zaprowadził Louisa na górę, a ja podszedłem do Emilie. Wyszliśmy na zewnątrz. Nie była aż tak pijana jak pozostali.
- Alkohol nie pomoże - szepnąłem.
- Kocham cię, Harry, kocham cię jak nikogo innego, czemu nie chcesz do mnie wrócić? Czemu się nie starasz? Jestem aż tak beznadziejna? Najpierw Louis, teraz ty, też znajdziesz sobie lepszą i ładniejszą? Dobra, nie odpowiadaj, znam odpowiedź.
- Nie Emilie, nie znasz odpowiedzi. Kocham cię, gdyby tak nie było to dawno bym siedział w klubie i zarywał do barmanki. Jeżeli jeszcze raz powiesz że jesteś beznadziejna to nie wiem co ci zrobię. Z Louisem ci nie wyszło, bo jesteśmy dla siebie stworzeni i prędzej czy później i tak bylibyśmy razem, to przeznaczenie.
- Myślisz że powinniśmy do siebie wrócić?
- Tak - powiedziałem i ją pocałowałem.
____________________________________________________________________
Przywitałam się ze wszystkimi, podzieliliśmy się na dwie drużyny i zaczęliśmy grać, o dziwo Louis też grał, całkiem dobrze mu szło, był w przeciwnej drużynie, oczywiście moja drużyna wygrała, to było pewne od samego początku. Wyszłam na zewnątrz z Chris'em i Mike'm,
- Co u was? Chris dalej jesteś z Annie?
- Tak, jesteśmy razem, u nas po staremu, dobrze cię w końcu spotkać - powiedział i mnie przytulił.
- Zostajemy tutaj, wynajęliśmy całą drużyną domek blisko twojego, teraz tak łatwo się nas nie pozbędziesz - zaśmiał się Mike.
- A Annie przyjechała z wami?
- Nie, ma jakiś obóz czy coś w tym stylu, nie martw się, jak przyjedziemy to pogadasz z nią, ona też tęskni.
Po krótkiej rozmowie wróciliśmy do środka, zagraliśmy jeszcze jeden mecz, Louis upierał się że chce być ze mną w drużynie, więc jeszcze raz musieliśmy wybierać. Znowu moja drużyna wygrała. Pod koniec gry przyszedł jakiś facet i spytał się czy zagramy za 3 dni mecz charytatywny. Zgodziliśmy się, pokażemy na tym zadupiu kto tu rządzi. Do domu wróciłam zmęczona, usiadłam na kanapie obok Zayn'a.
- Śmierdzisz - powiedział odsuwając się ode mnie.
- Ciekawe od czego? - zdziwiłam się.
- Gdzie byłaś?
Po chwili do domu wpadła cała drużyna.
- I wszystko jasne - mruknął. Wstał, przywitał się ze wszystkimi i poszedł na górę. Przeprosiłam i poszłam wziąć prysznic, włosy wysuszyłam i ubrałam się. Oczywiście Mike i Chris nie byli by sobą gdyby nic nie kupili, każdy już siedział z piwem w ręce. Przysiadłam się do nich, Imprezę czas zacząć
*Zayn*
Kiedy wszyscy weszli do domu udałem się na górę, poszedłem do pokoju w którym tymczasowo mieszka Harry. Siedział i rozmawiał z Louisem.
- Mogę się do was przysiąść? - spytałem, przytaknęli - Louis, nie wiem co zrobiłeś, ale na dole w salonie jest cała drużyna Em ze szkoły, nieźle się przygotowali, obstawiam niezłe picie, jeżeli Emilie schleje się w trzy dupy to ty się nią będziesz zajmował.
- To ja lepiej od razu zejdę na dół jej pilnować - jak powiedział tak zrobił.
- Co robimy? - spytałem.
- Idziemy do jakiegoś klubu?
- Możemy, ale Harry z umiarem.
- Nie obiecuję - zaśmiał się.
*Harry*
Po około godzinie szykowania się zeszliśmy na dół, wszyscy byli już najebani, nawet Louis, postanowiliśmy z Malikiem zostać w domu. On zaprowadził Louisa na górę, a ja podszedłem do Emilie. Wyszliśmy na zewnątrz. Nie była aż tak pijana jak pozostali.
- Alkohol nie pomoże - szepnąłem.
- Kocham cię, Harry, kocham cię jak nikogo innego, czemu nie chcesz do mnie wrócić? Czemu się nie starasz? Jestem aż tak beznadziejna? Najpierw Louis, teraz ty, też znajdziesz sobie lepszą i ładniejszą? Dobra, nie odpowiadaj, znam odpowiedź.
- Nie Emilie, nie znasz odpowiedzi. Kocham cię, gdyby tak nie było to dawno bym siedział w klubie i zarywał do barmanki. Jeżeli jeszcze raz powiesz że jesteś beznadziejna to nie wiem co ci zrobię. Z Louisem ci nie wyszło, bo jesteśmy dla siebie stworzeni i prędzej czy później i tak bylibyśmy razem, to przeznaczenie.
- Myślisz że powinniśmy do siebie wrócić?
- Tak - powiedziałem i ją pocałowałem.
____________________________________________________________________
Hej!
Rozdział krótki, bo to już prawie koniec.
Jeszcze może jeden rozdział i epilog.
Możliwe że na tym blogu powstanie nowe opowiadanie.
Nie ma sensu już tego ciągnąć, rozdziały są nudne i nic się nie dzieje.
Tylko pytanie z kim nowe opowiadanie?
Zapraszam do ankiety!